miała być recka ale nie mam do tego głowy, w sumie brakuje mi dobrego podsumowania więc tylko opisze kawałki na płycie:
Brandenburg Gate to kupa, jeden kiepski riff w koło, to samo w The View (James w dodatku robi tam za stół) tyle że nieco bardziej urozmaicony, zresztą chyba już przywykłem w miare do niego, w końcu został pierwszym singlem i nawet puszczali go w radio
aczkolwiek w tych dwóch kawałkach bardziej mnie wkurza wokalnie James niż Lou
Pumping Blood jest znacznie lepszy od poprzednich dwóch, zwłaszcza intrumentalnie
na poczatku jest cienki riff w srednim tempie, potem między 1:55 - 4:35 jest nawet zajebisty, fajny klimacik im sie udał,
potem nieco przyspiesza i robi się straszna muzyczna kupa, więc jako całóść jest raczej mocno sredni
w Mistress Dread powtarza sie motyw z 2 pierwszych kawałków czyli w kółko to samo tyle że jest znacznie szybciej
przypomina troche St. Anger tyle że bez kubłów na śmieci zamiast bębnów, słabizna, najgorszy na płycie
Iced Honey jest nieco żywszy, ma nawet melodie i Lou śpiewa (oczywiście na swój sposób)
dziwne że nie wzieli go na singla, James pojawia się momentami i wkurza bo tylko przeszkadza, gdyby nie on
to kawałka naprawde dobrze by sie słuchało, lubie Load a Iced Honey akurat tak brzmi
Cheat On Me (czyli pierwsza dłużyzna) zaczyna sie spokojnie i całkiem miło fajnym intrem w którym jest mój ukochany basik
potem pojawia sie Lou i zaczyna biadolić aczkolwiek tutaj pasuje idealnie (muza dalej, wolno, klimatycznie i basowo)
potem muzycznie się nieco rozkręca (ale nadal jest klimatycznie) i pojawia się James który ponownie nie bardzo pasuje
do całości, ale nie tak bardzo jak w wcześniej, w sumie bardzo dobry kawałek, tylko troche za długi (słaba końcówka)
Frustration mógłby brzmieniowo spokojnie znaleść się na Re-Load, riff nawet niezły ale szkoda ze tylko jeden na cały numer,
w okolicach 3 minuty Lars zaczyna sie popisywać, co nawet nie jest takie straszne,
Lou nieco urozmaicił wokal, sporo recytuje ale tez nieco śpiewa oraz szepce, po 6 minucie nieco przyspiesza i słychać
Re-Load pełną gębą
Little Dog to zmiana klimatów na country-rocka, brzmi to dużo lepiej niż wyszło na Loadach, jest dosyć sennie ale
przyjemnie, rózne przeszkadzajki w tle robią fajny klimat, troche kojarzy mi sie z ogniskiem, nie wiem czemu
Dragon czyli dłużyzna nr. 2, rozkręca się długo, za dłuuugo i nieco smętnie, ale około 3 minuty wchodzi riff z Re-Load
który numer nieco rozkręca, Lou zaczyna śpiewać/gadać nieco szybciej i ciekawiej dzięki czemu można spokojnie słuchać
chociaż jest zdecydowanie za długi
natomiast 20-minutowy Junior Dead to król dłużyzn, chyba pierwszy kawałek gdzie wokal Lou idealnie pasuje do granej muzy,
zdecydowanie najlepszy na płycie, klimat klimat i jeszcze raz klimat jest BOSKI !!! chociaż powinien sie zatrzymać na
11-minucie, potem jest sztuczne przedłużanie chyba tylko po to aby były 2-cd i cene podbić
dodam tylko ze dla mnie najgorszą wadą tej płyty jest wokal Jamesa
już srać na to że grają w koło 4 riffy na krzyż przez caly album, najbardziej wkurwia mnie tutaj James
wlaściwie gdyby wywalić Jamesa, skasować pierwsze 4 numery, dodać kilka riffów/solówek, innekawałki nieco skrócić byłaby to zajebista epka
ja to oceniam jako Loutallica czyli projekt, kiedyś liznełem nieco twórczości Reeda więc wiedziałem czego się można po nim spodziewać i zaskoczony nie byłem (no chociaż The View zbił mnie nieco z tropu)
tak więc jako Loutallica dałbym no 5,5/10