o macie pipki wywiadzik z Larsen dotyczący Megadeth
Cytuj:
Revolver: Jak dużo uwagi poświęcałeś Megadeth na początku ich działalności?
Lars: Nie pamiętam, abym zainteresował się pierwszym albumem, ale gdy pojawił się "Peace Sells" w ’86, to mnie po prostu rozwalił. Byli zgodni z moimi ścieżkami, to dosłownie był najlepszy dla mnie album przez dłuższy czas. Dave przyjeżdżał i często grał w San Francisco. Zawsze go odnajdowałem, dużo razem piliśmy, braliśmy sporo narkotyków i po prostu spędzaliśmy czas razem. W tamtych latach, ’84 i ’85, dość szybko radziliśmy sobie z naszymi kłótniami. Pamiętam, że na trasie "...And Justice For All", gdy graliśmy w Irvine Meadows [okolice Los Angeles] Dave wpadł do nas i razem imprezowaliśmy na ostatnich koncertach tej trasy. To było jakoś w ’89 i po prostu spędzaliśmy wtedy ze sobą czas. Pamiętam, że gdy skończyliśmy nagrywanie albumu "...And Justice For All" w L.A., w lecie ’88, poszedłem do niego i puszczałem mu go do 5 nad ranem. Siedzieliśmy tam, graliśmy Blackened i trochę innych kawałków, aby tylko nie zasnąć. Ja i Dave mamy ze sobą swego rodzaju przyjaźń i fajnie było niemal do końca lat 80-tych.
Nie było już tak, gdy obie kapele zaczęły stawać się większe niż wszystko inne i zaczęliśmy pojawiać się w prasie, zaczęło wtedy być nieco inaczej między nami. Były jakby dwie wzajemne relacje. Prasa uwielbiała całą te Megadeth-Metallico rywalizację. I zaczęło to nieco żyć własnym życiem. W pewien sposób można było się kłócić o to, co ukazywało się w prasie, o to co pisano o naszych zespołach, ostatecznie zaczęło to wykraczać poza prasę i wpływać na nasze osobiste relacje i chyba stało się zbyt wielkie w latach 90-tych, były to dość mroźne lata. Wiesz o co mi chodzi?
Revolver: Kiedy poczułeś, że wasza przyjaźń odradza się na nowo?
Lars: Koleś, ona się odradzała i gasła przez te wszystkie lata. Graliśmy z nimi kilka koncertów w ’93, na końcu trasy "Black Album", gdy grali z nami w Europie, i wtedy znowu byliśmy dość blisko siebie. Imprezowaliśmy razem znowu w, kurwa, chyba ’99 w Milton Keynes w Anglii. I wydaje mi się, że Dave przyszedł, a było to promocyjnej trasie na jego nowego albumu, że przyszedł i był tam z nami na tym koncercie, i pamiętam, że zagrał Risk. Zawsze imprezowaliśmy razem, gdy byliśmy w tym samym mieście.
Okres, kiedy było najchłodniej, kiedy rzecz jasna nastąpiła przerwa w komunikacji, był po ukazaniu się "Some Kind Of Monster". Było to związane z całą tą sceną tam zamieszczoną, do której nie musimy już powracać. To zatrzymało nas na jakieś cztery czy pięć lat, czy jakoś tak. Ale inaczej niż w latach 90-tych, widywaliśmy się nawzajem tu i tam. Spotykaliśmy się. Wszystko było dobrze, były po prostu dwie równoległe trajektorie. Były te wielkie METALLICO-MEGADETH kłótnie w prasie, a poza nimi był Lars i Dave spotykający się, robiący swoje na boku, co czyniło te czasy lekko dziwnymi. Myślałeś: ’Zaraz, powinienem nie lubić tego kolesia bo tak mówi w tym tygodniu Kerrang!”. To było dość dziwne.
Revolver: Rzecz jasna sprawy mają się teraz poprawnie. Jedną z najbardziej poruszających części bonusu dokumentu z DVD Wielkiej Czwórki to to, gdy mówisz Dave’owi jak bardzo twój syn uwielbia jego kapelę.
Lars: Myles, mój najstarszy, jest wielkim fanem Megadeth. Już jakiś czas. Kilka lat temu, w drodze do szkoły, przechodziliśmy przez fazy, czy to Rage Against The Machine, czy też System Of A Down. Potem była faza gdy dużo słuchaliśmy Megadeth. Jego ulubionym kawałkiem był "Hook In Mouth" [z "So Far, So Good... So What!"]. Było to jakieś trzy, cztery lata temu, kiedy to w zasadzie po porannym wstaniu i przy odwożeniu dzieciaków do szkoły o 7:40 rano, zaczynaliśmy dzień od "Hook In Mouth" w drodze do szkoły. [śmiech] Zdecydowanie inna atmosfera niż 15 lat temu.
Revolver: Czym byłoby dla Ciebie zagranie znowu z Mustainem?
Lars: Byłoby wspaniale. Słuchaj, zawsze go podziwiałem. Jest niesamowicie utalentowanym muzykiem. Granie z nim nie jest niezręczne. To jedna z tych chwil, którą chcesz uchwycić. Zajebiście było zobaczyć to znowu gdy oglądałem DVD. Można powiedzieć, że była tam dobra wibracja. I mam nadzieję, że ludzie to czują.