Anka napisał(a):
Cytuj:
Chociaz nie zgoda, bo Slayer nie miał do niczego wracac, oni jednak wciąz graja swoje, wiec pod tym wzgledem Megadeth może im tylko pozazdrościc. Diabolus i God to ciągle klasyczny brutalny Slayer tyle, że z ciut innym brzmieniem - co jest plusem. O radykalnym złagodzeniu nie ma mowy.
a jednak Slayer wrócił na "Christ Illusion" - do starego - oldschoolowego thrashu, którego nie grał o 1994 roku (od Divine Intervention), faktem jest że na DIM i GHUA to był wciąż brutalny band, ale już nie stricte thrashowy, a czerpiący mocno z elementów nowoczesnego metalu/brzmienia (nie tylko core'owe naleciałości)
Właściwe zgoda prawie w pełni, chociaz takie Disciple czy Point to wciaż thrash. Jednkże całościowo Diabolus i GHUL jest czyms nowocześniejszym.
Anka napisał(a):
Cytuj:
Slayer może faktycznie nie spóścił z tonu, ale co z tego, skoro poziom muzyki już nie ten sam co kiedyś...
kwestia dyskusyjna
DIM - kawał znakomitej, znacznie wollniejszej, mrocznej muzy, GHUA - wykop niemiłosierny, CI - udany powrót do stylistyki wypracowanej z Lombardo w latach 80tych
To ja wszystkich zaskocze - dla mnie jakosciowo Slayer do GHUA włącznie ani na chwile nie spóścił z tonu! Nawet powiem Wam, że podoba mi sie cholernie brzmienie Diabolusa i GHUA.
Natomiast kompozycje zabijaja na obydwu płytach. Diabolus jest jenym z moich faworytów: Overt Enemy, Wicked, Scrum, Perversion Of Pain moege słuchac codziennie do końca zycia.
Ja mam tak, że bardzo lubie jak Slayer wyśrodkowuje ciezar z szybszymi kawałkami, najbardziej lubie te ich wolniejsze płyty - dla przykładu moją ulubiona jest South Of Heaven. Diabolus jest właściwie moją druga ulubioną- wiem jak kontrowersyjna jest to opinia
Kocham cieżkiego, mrocznego Slayera najbardziej. I jednocześnie nie brak na płycie superszybkich numerów - dla mnie to jest taki złoty srodek.
Christ Illusion mimo, że jest wspaniałym powrotem do bezkomromisowych temp to wg mnie kompozycyjnie troche zawodzi. Nie podoba mi sie tez odrobinke syntetycznie brzmienie - np niektóre solówki.
Dla mnie Slayer, którego najbardziej kocham to ten od RIB do GHUA.
Ale i cenie sobie 2 pierwsze i ostatnią - ten zespół nagrywa wyłącznie dobre i znakomite płyty.
Pod wzglem składu Slayer jest moim ideałem w metalu:najlepszy wokal, najlepsza perkusja i najlepsi gitarzysci (ubóstwaim ich pojedynki!)
I także najbardziej sobie cenie kompozycje Jeffa
Chciaz nalezy pamietać, że on oprócz wolnych wałków stworzył tez Angel Of Death.