bialkomat napisał(a):
Yer Blue napisał(a):
Wiesz, cała siła tej solówki to piekna melodia, da sie łatwo zanucić. Przynajmniej ten najpiekniejszy motyw, na pewno wiesz, o który chodzi. Chociaż tez sposób grania wiele tutaj daje, taki "płaczliwy"
Wszystko mi się w niej podoba. A nawet najbardziej takie najmniejsze szczególiki, gdy np. kończy niektore frazy takim drżącym dźwiękiem, albo na samym początku jest taki moment, gdzie w pewnym momencie melodia jakby zamiera i Hackett podtrzymuje jeden dzwięk, który powoli narasta i narasta, po czym wchodzi ten piękny motyw, grany wcześniej przez flet (o którym pewnie pisałeś). Po prostu rozwala mnie to
Takie rzeczy też pokazują jak w muzyce istotne są najdrobniejsze niuanse, pojedyncze dźwięki czy pauze, które sprawiają, że muzyka przestaje być tylko rozmieszczonymi w czasie tonami o konkretnych częstotliwościach, tylko jest czymś wręcz magicznym. Dobra, chyba zaczynam odlatywać..
Odlatuj częściej
Fajnie się czyta gdy zapędzasz się w opis przezywania każdego dźwięku.
Dla mnie Firth Of Fifth to ścisła czołowka ulubionych kompozycji Genesis (myśle, że z 99% fanów zespołu ma to samo), ale odbieram go jako całość, nigdy nie rozdrabniałem go na solówkę, wstęp, momenty z wokalem. Tak zresztą na ogół mam z progresem, utwory po prostu płyną, nie mam serca rozdrabniac je na techniczne niuanse.
Nie wiem czy Ci juz to kiedys pisałem: dla mnie najwspanialszym momentem na płytach Genesis, ale tez i w ogóle muzyki rockowej (kolejna śmiała opinia
) jest duga częśc The Cinema Show. Chyba z 7 minut zbiorowej improwizacji. Kompletnie nie potrafie opisać co tam sie dzieje! Ten fragment sobie płynie i zawsze wywołuje we mnie krystalicznie czyste poczucie szczęścia. Totalna hipnoza.
Jako całośc wyżej cenie tylko "Supper's Ready", na pewno wpływ na to ma fakt, że to są 23 minuty hiponozy
bialkomat napisał(a):
Yer Blue napisał(a):
Ale juz widzę, że zapomniałem o np. "Parents" Budgie.
O tak! Chociaż ja uwielbiam jeszcze sola z Young Is A World i Zoom Club. Pierwsze bardzo emocjonalne, drugie z kolei pełne napięcia i jakiejś takiej nerwowej atmosfery.
Jeśli chodzi o "Eruption" Focusa, to pomimo że uwielbiam tę suitę, to chyba jednak solo, o którym piszesz, nie przyszłoby mi do głowy. Jest oczywiście ładne, ale czy ja wiem czy jakoś specjalnie wybijające się? POza tym zawsze kojarzyło mi się trochę ze stylem Santany
Dla mnie ta solówka kojarzy się bardziej ze stylem Andy'ego Latimera i prawdopodobnie mocno zainspirowała gitarzystę Camela. Gdzieś czytałem wywiad z Latimerem, który nawet się przyznał, że na jego styl najwiekszy wpływ miał Akkerman. I to naprawde słychać.
A co walorów artystycznych to jest być może banalnym popisem ale ta solówka jest cholernie emocjonalnie wykonana, sam przynajmniej odczuwam wulkan emocji gdy tego słucham. Rozdziera duszę.
Young Is A World, oczywiście! Ładnie to opisałeś, dokładnie tak tez to odczuwam. Z Zoom Club nie mam az takich dreszczy, wręcz uważam te solówkę za ciut przydługą, jak i cały utwór. Z solówek Budgie na pewno najbliżej mi do "Parents". Żadene słowa nie opisza tego co tam sie dzieje. W tej chwili nie przypominam sobie piękniejszego sola.
bialkomat napisał(a):
Cytuj:
Ej, ale Time Table jest świetne. Dla mnie na Foxtrocie nie ma sekundy do ruszenia!
Nie no zgadza się. Po prostu Twilight podoba mi się jedak bardziej, a obawiam się, że na oba mogłoby zabraknąć już miejsca na LP.
Chyba faktycznie najlepiej by pasował na Nursery Cryme.
Znam już Twilight Alehouse. Znakimity! Pewnie, że lepszy od Time Table, po prostu z założenia ambitniejszy kawałek. Słychac brzminie Foxtrota od razu, choćby tę specyficzną "kartonową" perkusję. Ale doskonale rozumiem, że nie weszło na Foxtrota. Dla mnie od razu narzuciło sie pewne skojarzenie z Get 'Em Out By Friday - nie wiem czy sie ze mna zgodzić. Friday jest oczywiście dużo bardziej agresywniejszy, ale i Twilight Alehouse posiada ten specyficzny "nerw", w drugiej częsci zwłaszcza. Nie ma jakichś podobieństw muzycznych, ale od razu odczuwam podobna, napietą atmosferę. Utwór ma też nieco zbliżona konstrukcje, chociaż Friday jest ostrzejszy i bardziej przebojowy. Dla mnie obcnosc tych 2 nagran obok siebie na płycie byłoby lekkim zgrzytem. A Time Table jest idealnym odpoczynkiem między dwoma bardziej złozonymi nagraniami, idealnym łącznikiem.
Na Sellingu tez nie widzę mu miejsca, przeładowanie tej plyty nie byłoby za dobre. Tam tez dobrze dobrali kolejność. Lżejsze utwory są potrzebnym odpoczynkiem między dłuższymi formami. Oczywiście More Fool Me to niesłuchalny smęt, ale raz, że go nie biorę na poważnie -ot taki tam przerywnik, dwa - na jego miejsce widziałbym ewentualnie coś krótkiego, lekkiego, oby tylko udanego.
Innymi słowy Twilight Alehouse idealnie by pasował na Nursery Cryme, który ma niedobór materiału. Ale Genesis trochę dali ciała, nagrywajac go dopiero przy Foxtrocie, wtedy było juz za późno. Bo jak rozumiem ten utwór powstał wczesniej?
Na Twilight Alehouse zaskoczyła mnie dosć odjechana wokalna wstawka Gabriela oraz psychodeliczna końcówka. Absolutnie na plus. Poza tym to typowy klasyk Genesis.
O ile pamiętam istnieją jakies 2 nagrania Genesis z okresu chyba W&W, których zespól nie wykorzystał bo podobno ich nie cierpiał, a krążą słuchy, że są własnie świetne. Tez muze je poznać. Ostatnio zetknąłem sie tez z opinią, że podczas sesji Duke powstał jakis ambitniejszy numer, który zespół odrzucił bo miał priorytet wydania lżejszej płyty. To bodaj jakies nagranie Banksa, tez musze je poznać. Twilight Alehouse rozbudził we mnie chęć doszeprania się odrzuconych ciekawostek.
Tak przy okazji: czytałem kiedys wywiad z Banksem chyba, który mówił, że potwornie nie trawi "After the Ordeal". Bardzo mnie to zaskoczyło, bo jest to perełka, być moze taki tez charakter maja te wszystkie odrzuty, będą takimi niechcianymi dziećmi, które moga być znakiomite.