fiXXXer_85 napisał(a):
Wokalista w końcu zaczął coś robić z wokalem, nie śpiewa już każdego kawałka praktycznie tak samo.
jednak
fiXXXer_85 napisał(a):
Instrumentalnie i wokalnie przypomina mi Metallikę z okresu "AJFA".
I to jest trochę dupiaste (chodzi mi o wokal), ale da się znieść. Gdybym nie wiedział kto śpiewa In Memoriam, to bym strzelał, że to Hetfield.
Ogólnie, album bardzo mi się podoba. Zdecydowanie poprawiło się brzmienie, bo słuchając debiutu odniosłem wrażenie, że płyta została wyprodukowana ze 25 lat temu
Na IN jest już dużo lepiej, ale dopiero nowy krążek brzmi, jak powinien.
Kapela posiada niewątpliwie potencjał, jednak wpływy czołowych kapel thrashu są wyraźnie słyszalne.
O ile Drake w openerze, a zarazem tytułowym kawałku na nowej płycie jest "sobą", tak w kolejnym (In Dreams Of Terror), śpiewa już jak James na Black Albumie. Od 3:20 zaczyna się z kolei (przez kilkanaście sekund, bo później znowu wracają do Metallicy, by ostatnie kilkanaście sekund ponownie wcielić się w rolę Slayera) jazda w stylu Slayera. Sam utwór jest ok, jednak wykorzystane w nim patenty są ograne do granic. Kolejny na płycie - Cult, to muzyka w stylu Exodusa (przychodzi na myśl Blacklist). Tutaj najbardziej kuleje jednak perkusja. Jednostajne, proste rytmy czynią z tego utworu jeden z najgorszych na płycie. Następnie mamy Eternal Empire, do którego nie mogę się przyczepić, choć w pewnych momentach przypomina mi Disposable Heroes (chodzi o te nagłe przyspieszenia). W każdym razie, to jeden z moich ulubionych wałków na płycie. Kolejnym dobrym momentem jest Xaraya, zwłaszcza od 4:25. Dalej mamy Origin Of Oblivion, który jest chyba najbardziej ostrym numerem na albumie, razem z Descent Into Madness i Long Live New Flesh. Za to Centurion ma dla mnie najlepszy riff i to mój numer jeden, wspólnie z In Memoriam (mimo tych nawiązań).
Po kilku pierwszych przesłuchaniach myślałem, że ten krążek stanie się moim nr 1 w skromnej dyskografii Evile, jednak to była pochopna opinia.
Nie ma tutaj tak ciekawych momentów, jak na poprzednim albumie, gdzie mamy takie smaczki jak tytułowy Infected Nation, potężny wręcz Now Demolition, Nosophoros, Devoid Of Thought i Metamorphasis. Jeśli chodzi o zamykający Hundred Wrathful Deities, to mamy tutaj do czynienia z kalką Call Of Ktulu, ale dobrze się tego słucha.
Jeśli chodzi o debiut, to wydaje mi się, że jest bardzo w stylu Slayera. Matt stara się naśladować Toma, do tego konstrukcje utworów, tempo i solówki w wydaniu Slayera (m. in. tytułowy Enter The Grave).
Fixxx, moze ankietę jeszcze dodaj