Megadeth Info Forum

Forum poświęcone amerykańskiemu zespołowi metalowemu Megadeth
Obecny czas: Sob Wrz 28, 2024 19:12

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 252 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 13  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: Pon Mar 01, 2010 18:23 
Offline
Rattlehead

Rejestracja: Pią Sty 02, 2009 15:20
Posty: 2404
Miejscowość: Gdynia/Pogórze
Yer Blue napisał(a):
At My Home widze, że został lekko przykrócony - mam pytanie czy posiada dłuższa slowa partie w środku?, bo jest to sol całego utworu. Jesli to nie zostało wyciete to pewnie utwor nie ma koncówki - moim zdaniem nudnej i przydługiej.

Tak, jest ta środkowa partia solowa.
Cytuj:
Ale okrojenie How Do You Feel w głowie mi sie nie miesci. To tak jakbys nie słyszał tego utworu, w oryginale on ma 11 minut! Zaczyna sie od gonitwy klawiszy i fletu, potem zwalnia i robi sie "piosenkowy" (i pewnie tylko ten lekki fragment zawiera ta wersja - po prostu zwrotka i refren), ale w pewnej chwili jest dłuższa solowa partia - i to jest jeden z najcudowniejszych fragmentów płyty!
Z tego co widze, to wczesne, okrojone wydanie tej plyty było okropne.

No to fajnie nawet. Mam w takim razie jeszcze co odkrywać ;)

Acha, mała pomyłka: nie "How Do You Feel" tylko "How Would You Feel"


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Mar 01, 2010 22:46 
Offline
Rattlehead

Rejestracja: Pią Sty 02, 2009 15:20
Posty: 2404
Miejscowość: Gdynia/Pogórze
No i odkryłem sobie :)
I faktycznie warto było

Udało mi się też dorwać skan książeczki do Reflections! i jest tam krótka notka z której wynika, że materiał zawarty na tej płycie pochodzi z jakichś innych, wcześniejszych sesji niż oryginalny LP "Reflections On The Future", jako że oryginalne taśmy matki zaginęły. Stąd te wszystkie różnice odnośnie czasów itp.
Największą różnicę słychać przede wszystkim w At My Home i powiem szczerze, że pomimo tego że wersja z R! jest dłuższa, to chyba bardziej podoba mi się wersja z ROTF. Przede wszystkim ze względu na lepszą, bardziej klarowną produkcję. A może to po prostu kwestia przyzwyczajenia... ;)
How Would You Feel to faktycznie jest ten "piosenkowy" fragment z The Way That I Feel Today i tutaj też wyraźnie słychać że obie wersje pochodzą z zupełnie innych sesji i nie jest to tylko kwestia jakichś cięć czy mixów.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Mar 02, 2010 16:04 
Offline
Head Crusher

Rejestracja: Czw Sty 15, 2009 16:08
Posty: 1357
bialkomat napisał(a):
Udało mi się też dorwać skan książeczki do Reflections! i jest tam krótka notka z której wynika, że materiał zawarty na tej płycie pochodzi z jakichś innych, wcześniejszych sesji niż oryginalny LP "Reflections On The Future", jako że oryginalne taśmy matki zaginęły. Stąd te wszystkie różnice odnośnie czasów itp.


Tzn., że wersje z "Reflections!" były pierwsze? Ciekawe.

bialkomat napisał(a):
Największą różnicę słychać przede wszystkim w At My Home i powiem szczerze, że pomimo tego że wersja z R! jest dłuższa, to chyba bardziej podoba mi się wersja z ROTF. Przede wszystkim ze względu na lepszą, bardziej klarowną produkcję. A może to po prostu kwestia przyzwyczajenia... ;)


Wiesz, akurat At My Home to zawsze był dla mnie najsłabszy utwor w zestawie, głownie dlatego ,że wydaje mi wydłuzony na siłe. Byc moze dlatego wersja z ROTF jest lepsza, bo jest krótsza.

bialkomat napisał(a):
How Would You Feel to faktycznie jest ten "piosenkowy" fragment z The Way That I Feel Today i tutaj też wyraźnie słychać że obie wersje pochodzą z zupełnie innych sesji i nie jest to tylko kwestia jakichś cięć czy mixów.


Tutaj nie ma co nawet porównywac, to sa 2 zupełnie inne utwory, wersji z ROTF nie chciałbym nawet poznawać, bo dokładnie wiem czego sie po niej spodziewać.
A przy okazji, jak Ci sie podoba wydłuzona wersja? Dla mnie to jest prawdziwy killer, a jeden motyw w drugiej czesci, grany raz na gitere, raz na flet to jest po prostu poezja w stylu napiekniejszych momentów baśniowego Camela.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Mar 03, 2010 09:53 
Offline
Rattlehead

Rejestracja: Pią Sty 02, 2009 15:20
Posty: 2404
Miejscowość: Gdynia/Pogórze
Yer Blue napisał(a):
A przy okazji, jak Ci sie podoba wydłuzona wersja? Dla mnie to jest prawdziwy killer, a jeden motyw w drugiej czesci, grany raz na gitere, raz na flet to jest po prostu poezja w stylu napiekniejszych momentów baśniowego Camela.

No jest spoko spoko :)
Ale muszę się jeszcze z nim osłuchać ładnych parę razy :)
Zresztą powiem Ci że nawet tą krótką wersję zawsze bardzo lubiłem i jest to chyba mój ulubiony śpiewany fragment z całej płyty.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Mar 08, 2010 11:54 
Offline
Rattlehead

Rejestracja: Pią Sty 02, 2009 15:20
Posty: 2404
Miejscowość: Gdynia/Pogórze
Ostatnio przysiadłem wreszcie porządnie do dwójki Arti e Mestieri i kurcze muszę przyznać, że bardziej mi się podoba od "Tilta" :)
Jest jakby trochę bardziej prog'owa a mniej fusion.
Poza tym "Mescal" strasznie mi zajedża Mahavishnu Orchestą, słychać też gdzieniegdzie na płycie echa Return To Forever.
Ogólnie płyta na duży plus :)


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Mar 08, 2010 16:21 
Offline
Head Crusher

Rejestracja: Czw Sty 15, 2009 16:08
Posty: 1357
bialkomat napisał(a):
Ostatnio przysiadłem wreszcie porządnie do dwójki Arti e Mestieri i kurcze muszę przyznać, że bardziej mi się podoba od "Tilta" :)
Jest jakby trochę bardziej prog'owa a mniej fusion.
Poza tym "Mescal" strasznie mi zajedża Mahavishnu Orchestą, słychać też gdzieniegdzie na płycie echa Return To Forever.
Ogólnie płyta na duży plus :)


Dla mnie "dwójka" podeszła natychmaistowo. Nie powiedzaiłbym, że jest bardziej progresywna, to raczej "Tilt" sprawia wrażenie bardziej poukładanej i przemyslanej, zreszta to praktycznie 2 długie suity. Poza tym "Tilt" ma bogatsze brzmienie, bardziej symfoniczne (wszechobecny mellotron), tam jest proga i jazz rocka/fusion tak pół na pół. Druga plyta z kolei to zbior krótkich badź bardzo krótkich (szczegolnie w drugiej polowie) utworów, czasem typowo piosenkowych, ale głownie mocno jazzujacych. Ale za to nadrabia melodyka oraz bardziej ostrym zgraniem, szczegolnie perkusista daje czadu jak szalony.
Druga plyta Artie E Mestieri wg mnie najlepeij radzi sobie na początku, a "Mescal" to zdaje sie moj ulubiony utwór na płycie.
A wiesz, że Mahavishnu nigdy nie udało mi sie polubic, ja zreszta nie zawsze lubuje sie w jazz rocku. Arti E Mesieri jest troche po włosku symfoniczne i strasznie melodyjne jak na jazz rock - wymieszanie tych czynnikow w obrebie jazz rocka to jest dla mnie strzał w dziesiatke. Mahavishnu jest za bardzo "techniczne", a za mało melodyjne, a prog jest we sladowych ilosciach. To jest czysty jazz rock.

No ale super, że reakcja na płyty Arti jest u Ciebie tak entuzjastyczna - to jest moj ulubiony zespół z Włoch.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Mar 09, 2010 16:18 
Offline
Rattlehead

Rejestracja: Pią Sty 02, 2009 15:20
Posty: 2404
Miejscowość: Gdynia/Pogórze
A ja właśnie jakoś nigdy nie odbierałem Mahavishny jako coś bardzo "technicznego". Bardzo natomiast podoba mi się w niej klimat.
Z drugiej strony trochę dziwne, że nie przepadasz za nimi i jednocześnie tak podoba Ci się Mescal. Dzisiaj znowu słuchałem sobie Giro di Valzer per Domani i muszę przyznać, że Mescal (a także kilka innych fragmentów) jest wg mnie zbliżony do Mahavishny w sposób wręcz "niebezpieczny", tak że zaczyna mi to trochę przeszkadzać.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Mar 09, 2010 17:48 
Offline
Head Crusher

Rejestracja: Czw Sty 15, 2009 16:08
Posty: 1357
Bialko, wszystko kwestia prywatnego odczuwania dzwieków. Mahavishna jest dla mnie zbyt "rozbebrana", podczas gdy na drugiej płycie Arti osobiscie dosłuchuje sie melodyki rodem ze Snow Goose Camela.

Po kilku tygodniach od odkrycia drugiej plyty Włochow, natchneło mnie pod wplywem muzyki na kilka słow totalnego entuzjazmu na temat tej Muzyki. Opis bardzo nieprofecjonlany ale przeczytaj sobie jak mnie wzieło (pisałem to jesienia 2008 roku) :) :

Musze napisac kilka konkretniejszych słów o płycie, która spowodowała u mnie bezgraniczny zachwyt i mrowienie na plecach:

Artie E Mestieri - "Giro di Valzer per Domani"

Skład:
- Furio Chirico / drums, percussion
- Beppe Crovella / keyboards, mellotron
- Marco Gallesi / bass
- Gigi Venegoni / guitar, synthetizers
- Giovanni Vigliar / violin, vocals, percussions
- Arturo Vitale / sax, clarinets, vibraphone, vocals, clavinet
- Gaza Gianfranco / vocals (to musi byc facet od Procession)


01.- Valzer per Domani
02.- Mirafiori
03.- Saper Sentire
04.- Nove Luna Prima
05.- Mescal
06.- Mescalero
07.- Nove Luna Dopo
08.- Dimensione Terra
09.- Aria Pesante
10.- Consapevolezza parte 1
11.- Sagra
12.- Consapevolezza parte 2
13.- Rinuncia
14.- Marilyn
15.- Terminal

Na poprzedniej stronie Mirek rozprawił sie z pierwsza płyta tego zespołu "Tilt", więc ja zabieram sie za drugie arcydziełko, moim zdaniem jeszcze lepsze (chociaż "Tilt" słucham też nałogowo -jest być może nawet ambitenisza, ale nie posiada tego elektryzmu melodycznego co jego świetny następca). Jako że Mirek opowiedział troche faktów i ciekawostek z działalności zespołu to mi pozosatje już tylko rozprawić się z samą Muzyką:


Juz w pierwszym utworze wszystko lśni jak nalezy. Od razu wyczuwa się jakąs nieziemsko powalająca melodyke i od razu słychać porywajace wykonawstwo (szczególnie perkusisty, który sprawia wrażenie jakby przez cały czas...grał solówke), a poza tym mamy bogactwo instrumentów - tak bedzie juz do końca..W drugim kawałku na przykład dają o sobie znać skrzypce - zagrane z niesłychanym polotem! Gitary to samo...jest w tym jakaś wolnosć, niby taki jazzowy feeling ale dla mnie to brzmi bardzo przystepnie, zachwyca mnie po prostu taka czadowa gra...saksofonista też postanowił zaszaleć.. jest w tym wszystkim sporo mięcha; dla kontrastu dużo też spokojnych momentów..uff to wszystko w jednym utworze...W trzecim pojawia sie wokal - dla mnie zaskoczenie bo słychac absolutnie powalającego wokaliste Procession - charyzmatyczny głos, miekka barwa ale bardzo charakterystyczna - zawsze rozpoznam tego gościa. W tym utworze bardzo przekonywująco brzmią gitary w środkowej części, całosc jest bardzo chwytliwa i dośc prosta. Chwile potem mamy śliczną miniaturke z melodyką jakby żywcem wziętą ze "Snow Goose" Camela...no sliczności po prostu. Musze przyznac, że sporo motywów na tej płycie przypomina mi taką bajkowość z najsłynniejszego dzieła Camela - choćby w następnym 5-minutowym "Mescal" - tutaj wiodącym instrumentem sa skrzypce - nie dośc, że kocham ich brzmienie to jeszcze tak czarują tymi motywami...za chwile dorównuje im prześliczy gitarowy, a zaraz i drugi- jestem oczarowany- te 5 minut to dla mnie jakis muzyczny obłęd! I powtórka tematów z miniaturki tyle, że zagranych na innych instrumentach - JESZCZE piękniej, a jakże. I taki powrót motywów granych na inne instrumenty równiez bardzo mi przypomina Śniezną Gęś. Ale nie zdążysz się nawet tym pozachwycać a tu juz atakuja kolejne przepiękne motywy w utworze następnym- to samo bajeczne wykonanie, bogactwo, nie ma co sie powtarzac...jak dotąd fenomenalnie! Utwory sa zazwyczaj krótkie i bardzo krótkie na tej płycie, a wszystko dzieje się w zawrotnym tempie -przez kilka pierwszych przesłuchań miałem mętlik w głowie, za mniej więcej piątym razem można dopiero wyłapać każdy smaczek. W 9 utworze "Aria Pasente" poraz drugi pojawia się wokal - ale tym razem jest to dość spokojny utwór (na pewno nie dla perkusisty - ten facet chyba nie zna kompromisów)...chyba nie musze dodawać, że jest to kolejna perełka w tej skarbnicy. W ostatniej minucie mamy taki MOTYW na skrzypce i gitare, że aż kapcie mi spadły! Skąd ci ludzie brali tyle pomysłów?! Niestety ;) w następnym, instrumentalnym znow utworze nic się nie zmienia...nie wiem chyba ilością pieknym motywów ta płyta przebija "Snow Goose", jak nie wierzycie to posłuchajcie sobie...początek kolejnego numeru "Sagra" troche drażni "szarżująca" aż za nadto perkusja ale szybko wyłania się z tego super granie, takie do jakiego juz przywykłem na tej płycie, w końcówce mamy popisy gitarzysty...Chwile potem znowu słychać powtórke z motywem z utworu o 2 wstecz- miniaturka. Następny, trzeci i ostatni numer z wokalem to ledwie średniak przy tym wszystkim co tu sie wyprawiało- przyjemny, można posłuchac ale troche zbyt zachowawczy -pasowałby na singla...Do końca już wyłącznie instrumentalnie -najpierw mocno jazzujacy (ale perkusja spokoju nie daje) i w sumie średnio udany "Marylin" z bardzo stonowana, rozmarzona końcówka a na sam koniec na szczęście cos bardziej wyrazistego- znowu pojawiają się skrzypce z wprost wypasionym tradycyjnie już motywem. Wyśmienita końcówka, pozostawiająca wrazenie (prawie) skończonego arcydzieła z Włoch. To "prawie" to dosłownie 2 średniaki, które wkradły się w końcówce przed samym finałem. Mimo wszystko jest to w tej chwili u mnie pierwsza trójka Włoskiego rocka: na pewno nic nie przebije Museo Rosenbach i Metamorfosi "Inferno" chyba też, ale juz Trip z "Caronte" poczuł się zagrożony - nie wierzyłem, że kiedykolwiek usłusze jeszcze coś co przebije ta zacna plytę, która kiedys katowałem dzień w dzień przez ładnych pare miesiecy...teraz mam dokładnie to samo z "Giro di Valzer per Domani" Arti E Mestieri - nie moge bez tej plyty zyć!


________

Końcówka jest już troche nieaktualna, bo w miedzyczasie poznałem Cervello oraz bardziej doceniłem "Tilt" i tym samych hierarchia najlepszych płyt z włoch nieco uległa zmianie.


Ostatnio edytowany przez Yer Blue, Czw Mar 11, 2010 17:00, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Mar 09, 2010 23:37 
Offline
Rattlehead

Rejestracja: Pią Sty 02, 2009 15:20
Posty: 2404
Miejscowość: Gdynia/Pogórze
Yer Blue napisał(a):
Bialko, wszystko kwestia prywatnego odczuwania dzwieków.

Albo raczej słabo znasz Mahavishnu, że tego nie słyszysz ;)
Nie no żartuję ;) Może coś w tym jest co piszesz, bo ja np. nie mam jakichś specjalnych skojarzeń ze Snow Goose :)
Cytuj:
W ostatniej minucie mamy taki MOTYW na skrzypce i gitare, że aż kapcie mi spadły! Skąd ci ludzie brali tyle pomysłów?!
Oj tak :!: :)

A skoro juz jesteśmy we Włoszech, to chciałbym się Ciebie jeszcze zapytać o opinie o kolejnych kapelach, które właśnie "przerabiam", albo które czekaja w kolejce :) Zakładam oczywiście, że wszystkie znasz ;)
Quella Vecchia Locanda, Semiramis, Goblin, Celeste, Murple, Alphataurus.



EDIT:
Dobrałem się tez w końcu do wysoko notowanego u Ciebie Cervello, ale kurczę muszę przyznać, że jest u mnie tym razem małe rozczarowanie. :roll:
Jak dotąd wszystkie Twoje rekomendacje brałem prawie że w ciemno, bo widziałem że w wiekszości nasze gusta się pokrywają (przykładowo "Giro di Valzer per Domani" to był strzał w 10 i jest u mnie aktualnie w trójce moich ulubionych płyt z Włoch razem z Museo i Maxophone), ale z Cervello coś jednak nie zatrybiło. Byc może muszę się jeszcze porządnie w niego wgryźć, ale jak na razie jest to dla mnie trochę za bardzo dziwaczne, momentami "chore", momentami zbyt smętne, zbyt mało tu energii i pazura. I do tego lekko irytujący wokal. Ale tak jak mówiłem - być może po kolejnych kilku przesłuchaniach jeszcze mnie olśni... :)


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Mar 11, 2010 17:35 
Offline
Head Crusher

Rejestracja: Czw Sty 15, 2009 16:08
Posty: 1357
W pierwszej kolejnosci - sorki za błedy w poprzednim poscie. Dopiero teraz troche posprzatałem, bo 2 dni temu nie miałem czasu sprawdzić.

bialkomat napisał(a):


A skoro juz jesteśmy we Włoszech, to chciałbym się Ciebie jeszcze zapytać o opinie o kolejnych kapelach, które właśnie "przerabiam", albo które czekaja w kolejce :) Zakładam oczywiście, że wszystkie znasz ;)


Znam ;)

Quella Vecchia Locanda - pierwsza płyta jest super, druga to smetne przynudzanie wg mnie. Debiut to bardzo kolorowy (mnostwo ciekawych instrumentów, np skrzypce) prog, szalenie melodyjny, utwory krótkie, jak dla mnie to taka "lekka" muzyka a piekna po prostu.

Semiramis - A to bardzo bajkowa muzyka. Całe mnostwo klawiszy: organy, syntezatory, mellotrony...Same udane utwory i jak to u Włochow totalnie melodyjne. Plyta wydaje mi sie mało oryginalna.

Goblin - znam tylko plyte z 76 roku. Ciekawy prog, ale paskudnie brzmi, zbyt syntetycznie. Jeśli o mnie chodzi to nie lubie późnych dat u Włochów, najlepsze plyty wychodziły w latach 71-74, rzadko coś w 75, dalej nie potrafie zaakceptowac. Dlatego późniejszych plyt Goblina nie che juz poznawac.

Celeste - moge Ci wkleic recenzje jednej osoby, która idealnie opisuje nastroje na tej płycie:


"Celeste "Principe Un Giorno"

Jedna z moich ukochany włoskich płyt, oto kilka zdań bełkotu na jej temat...


Jest to jedna z najdelikatniejszych i najbardziej subtelnych płyt z kręgu starego prog- rocka. Inspiracje są dość czytelne: PFM z debiutu w swej najłagodniejszej odsłonie („Impressioni di Setttembre”, „Dove… Quando I”) oraz In The Court Of The Crimson wyczyszczone z wszelkich elementów agresji, awangardy i pompy - czyli zredukowane do „I Talk To The Wind” i (fragmentów!) utworu tytułowego. Jednak o niepowtarzalności muzyki decydują oryginalne przyprawy, którymi doprawiono to wytworne danie: elementy nastrojowego jazzu (improwizowane partie saksofonu), muzyki filmowej (kojarzące się w sposób zaskakujący z późniejszym o 20 lat nowozelandzkim, filmem „The Piano”), włoskiej muzyki doby baroku (charakterystyczne dwugłosowe fugata na moogach w środku kompozycji, flet), czy szope-nowskich nokturnów (piękne legata fortepianu). Muzyka jest zawsze bardzo nastrojowa i wyciszona (zespół grał właściwie bez bębniarza, chociaż instrumenty perkusyjne od czasu do czasu pobrzmiewają w tle- najczęściej tamburyn), a melodie to tak zwane „wyciskacze łez” . Brzmienie melotronu na tej płycie jest po prostu modelowe- jeśli jakiś ufoludek zapragnąłby się dowiedzieć, co to za czort ów melotron, to trzeba by mu z miejsca zapodać nie Spring, nie Moody Blues, nawet nie „Int The Court..” tylko właśnie „Principe Un Giorno”. Nieco podob-ne płyty nagrały kanadyjskie Harmonium (dwójka) i rodacy Celeste z Planetarium. Murple, Alphataurus."




Osobiście nie jest to muzyka dla mnie, ale Ci może podejść skoro lubisz np. Harmonium.

Patrz jak idelanie powyższa recenzja podpasowała 2 kolejne zepoły do opisania :)

Murple - jak wiesz to u mnie czołowka. 2 długie suity. W pierwszym utworze pojawia sie tajemniczo brzmiacy chór, który powoduje u mnie gesia skórke. Dużo odniesien do muzyki klasycznej, a poza tym typowy melodyjny i melancholijny Makaron. Bardzo równa plyta.

Alphataurus - to jeden z pierwszych Italiancow jakie poznałem. Bardzo tajemnicza muzyka, niesamowicie natchnione wątki, duuużo klawiszy, gitary mało. Same perełki. Nie znam nikogo komu by sie ten album nie podobal.


bialkomat napisał(a):

EDIT:
Dobrałem się tez w końcu do wysoko notowanego u Ciebie Cervello, ale kurczę muszę przyznać, że jest u mnie tym razem małe rozczarowanie. :roll:
Jak dotąd wszystkie Twoje rekomendacje brałem prawie że w ciemno, bo widziałem że w wiekszości nasze gusta się pokrywają (przykładowo "Giro di Valzer per Domani" to był strzał w 10 i jest u mnie aktualnie w trójce moich ulubionych płyt z Włoch razem z Museo i Maxophone), ale z Cervello coś jednak nie zatrybiło. Byc może muszę się jeszcze porządnie w niego wgryźć, ale jak na razie jest to dla mnie trochę za bardzo dziwaczne, momentami "chore", momentami zbyt smętne, zbyt mało tu energii i pazura. I do tego lekko irytujący wokal. Ale tak jak mówiłem - być może po kolejnych kilku przesłuchaniach jeszcze mnie olśni... :)


Mnie ta plyta powaliła od razu. Szczegolie własnie te "chore" momenty, ten mroczny dzwiek organów, przetworzonych brzmieniowo (identyczny patent stosowali VDGG), poza tym plyte zdominował mellotron i w ogole zwłowieszy klimat. PAZUR jest w prawie każdym utworze - sa tak skontruowane, że z poczatku sa melancholine, delikatne, a w drugiej częsci sie rozkrecaja i pojawia sie ten "chory" zgiełk. "Melos" to dla mnie ścisła człowka muzyki rockowej w ogole.
DAJ PŁYCIE SZANSE :!:


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Mar 21, 2010 09:48 
Offline
Rattlehead

Rejestracja: Pią Sty 02, 2009 15:20
Posty: 2404
Miejscowość: Gdynia/Pogórze
Ostatnio wpadła w moje ręce kniga - monografia rocka progresywnego pt. "Progresywny urock" Edwarda Macana.
Czytałeś(-iście) to może kiedyś?


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Mar 22, 2010 16:49 
Offline
Head Crusher

Rejestracja: Czw Sty 15, 2009 16:08
Posty: 1357
bialkomat napisał(a):
Ostatnio wpadła w moje ręce kniga - monografia rocka progresywnego pt. "Progresywny urock" Edwarda Macana.
Czytałeś(-iście) to może kiedyś?


Nie czytałem. Ciekawe to jest? Tylko o gwiazdach stylu czy tez i mniej znani sie znaleźli?
Chyba kiedys widziałem recenzje tej ksiazki w Tylko Rocku, pamietam, że na okladce byl Emerson przy klawiszach - to ta ksiazka?


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Mar 22, 2010 18:33 
Offline
Rattlehead

Rejestracja: Pią Sty 02, 2009 15:20
Posty: 2404
Miejscowość: Gdynia/Pogórze
Tak, to ta książka - na okładce jest Emerson i Mike Rutherford.
Muszę przyznać, że nawet fajnie się to czyta i ogólnie jest to całkiem ciekawe opracowanie. Myślę, że kompletnie wyczerpuje ten temat.
Jeśli chodzi o kapele, to nie jest to kniga która jest poświęcona jakimś konkretnym zespołom. Nie jest to rodzaj encyklopedii, leksykonu albo przewodnika po płytach czy wykonawcach itp. Jest to natomiast dogłębna analiza samego stylu - czyli muzyki, tekstów, strony wizualnej itp., także w ujęciu socjologicznym i kulturowym. W sumie prawie 280 stron czystego tekstu. Chociaż faktycznie najczęściej są nawiązania jednak do najważniejszych kapel gatunku no i przede wszystkim brytyjskich, ale to po części dlatego, że tytuł oryginalny tej książki to: "Rocking The Classics - English Progressive Rock and the Counterculture", tak więc widocznie taki był zamysł autora, żeby swoją książkę opracować głównie na bazie tej właśnie sceny.

Spis treści jest taki:
Cytuj:
Rozdział 1
Narodziny rocka progresywnego

Rozdział 2
Styl progresywny rocka – muzyka

- Instrumentacja a zabarwienie tonalne
- Formy klasyczne
- Wirtuozeria

Rozdział 3
Styl progresywny rocka – wizualna

- Sztuka okładkowa
- Koncerty
- Rock progresywny jako liturgia

Rozdział 4
Progresywny styl rocka – teksty

- Surrealizm w tekstach rocka progresywnego
- Ideologia kontrkultury w tekstach rocka progresywnego
- Opór i protest w tekstach rocka progresywnego
- Utopijna wizja rocka progresywnego – mitologia, mistycyzm, science fiction
- Motywy dionizyjskie w rocku progresywnym

Rozdział 5
Rock progresywny – cztery wybrane utwory

- Emerson, Lake and Palmer – „Tarkus” (1971)
- Yes – „Close To The Edge” (1972)
- Genesis – „Firth Of Fifth” (1973)
- Pink Floyd – „Wish You Were Here” (1975)

Rozdział 6
Style pokrewne

- Angielski jazz rock fusion
- Angielski folk rock
- Angielski heavy metal
- Minimalizm
- Awangardowa muzyka elektroniczna

Rozdział 7
Socjologia rocka progresywnego

- Muzycy
- Fani
- Obalanie kultury wyższej: notacja kontra improwizacja

Rozdział 8
Krytyczna recepcja rocka progresywnego

Rozdział 9
Rock progresywny po roku 1976

- Fragmentacja i zanik – 1976-1981
- Rok 1981 i później, część 1: Najważniejsze zespoły
- Rok 1981 i później, część 2: Ruch neoprogresywny
- Rok 1981 i później, część 3: „Discipline” King Crimson i styl postprogresywny
- Muzyka postprogresywna lat osiemdziesiątych i późniejszych


A pamiętasz mniej więcej, co o niej pisali w Tylko Rocku?


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Mar 23, 2010 16:59 
Offline
Head Crusher

Rejestracja: Czw Sty 15, 2009 16:08
Posty: 1357
Nie bardzo, o ile pamietam to była końcówka lat 90-tych. Ale recenzja była z pewnoscia pozytywna, konkretów nie pamietam, jak znajde ten numer to Ci coś wiecej powiem.

Spis treści jest imponujący.

Powiedz mi co napisano o narodzinach progresu - daty, płyty, zdarzenia...?
Podejrzewam, że jako pierwsze oznaki proga uwzglednili pierwsze płyty Moody blues, Procol Harum bądz Nice, a przełom komercyjny to debiut King Crimson - tak przypuszczam.
Moim zdaniem pierwszy prog był już na płytach The Beatles np. Tomorrow Never Knows, A day In The Life czy Happiness Is A Warm Gun - prawda?


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Mar 23, 2010 18:00 
Offline
Rattlehead

Rejestracja: Pią Sty 02, 2009 15:20
Posty: 2404
Miejscowość: Gdynia/Pogórze
Yer Blue napisał(a):
Nie bardzo, o ile pamietam to była końcówka lat 90-tych.

Jeśli faktycznie to było pod koniec lat 90-tych to najprawdopodobniej była to recenzja oryginalnej edycji, dlatego że w Polsce ukazała się poraz pierwszy w 2001 roku, natomiast w Wielkiej Brytanii w 1997.

Cytuj:
Powiedz mi co napisano o narodzinach progresu - daty, płyty, zdarzenia...?
Podejrzewam, że jako pierwsze oznaki proga uwzglednili pierwsze płyty Moody blues, Procol Harum bądz Nice, a przełom komercyjny to debiut King Crimson - tak przypuszczam.
Moim zdaniem pierwszy prog był już na płytach The Beatles np. Tomorrow Never Knows, A day In The Life czy Happiness Is A Warm Gun - prawda?

Generalnie wszystko zaczyna się od "Sierżanta Pieprza" i o ogólnie Beatlesów, którzy jak wiadomo wyprzedzili swoją epokę. Potem dokładnie opisany jest ruch hippisowski i psychodelia, z której prog rock się wywodzi. U zmierzchu psychodelii zaczęły wyłaniać się z niej trzy nurty, które autor podzielił na: pierwszy - który wyrósł z brytyjskiego odrodzenia bluesowego - zespoły takie jak Cream, The Yardbirds itp.; drugi - czerpiący ze źródeł jazzowych - początkowo takie zespoły jak Colloseum, IF, Traffic oraz scena Canterbury; oraz trzeci nurt - najbardziej inspirowany późnymi beatlesami, czyli kapele o których wspomniałeś - The Moody Blues, Procol Harum, The Nice, Pink Floyd, które stanowiły tzw. "pierwszą falę". Dopiero potem na przełomie lat 60. i 70. nadeszła "druga fala", której głównych przedstawicieli przedstwiać już chyba nie trzeba. Autor też tutaj dokonuje szczegółowych podziałów stylistycznych i analiz itp. itd.. Oczywiście debiut King Crimson i jego wielka wpływowość została znacząco podkreślona. No i tak dalej i tak dalej i tak dalej.....
To oczywiście wszystko w bardziej niż telegraficznym skrócie. Niby nie ma tutaj nic nowego i czego byśmy nie wiedzieli, ale naprawdę autor rozkłada to wszystko na czynniki pierwsze, tak że czyta się to z ogromnym zaciekawieniem. O samych początkach rocka progresywnego jest poświęcone ok. 20 stron. A to tylko urywek ksiązki i dalej jest jeszcze ciekawiej.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Mar 23, 2010 18:30 
Offline
Addicted To Chaos
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Sty 26, 2009 18:41
Posty: 1152
Miejscowość: Kapitol Siti/Wojenna Piła
mmm....gojira to progresywny ale metal?


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Mar 23, 2010 19:06 
Offline
Rattlehead

Rejestracja: Pią Sty 02, 2009 15:20
Posty: 2404
Miejscowość: Gdynia/Pogórze
Nie wiem co to i szczerze mówiąc nie chcę wiedzieć :)
Wiem jednak, że dzisiaj pojęcie metal progresywny (czy ogólnie rock progresywny) jest dość często nadużywane. Wystarczy że jakaś odrobinkę bardziej biegła technicznie thrashowa czy deathowa kapela wrzuci gdzieś w tło patetyczne klawisze albo uda się jej czasem skomponować jakiś fragment w nieregularnym metrum, i od razu chce się nazywać progresywną, bo teraz to jest w modzie i ogólnie coool. Dla mnie to z lekka trąci zwykłym snobizmem a efekt nierzadko ociera się o tandetę i kicz.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Mar 25, 2010 16:07 
Offline
Head Crusher

Rejestracja: Czw Sty 15, 2009 16:08
Posty: 1357
bialkomat napisał(a):
Yer Blue napisał(a):
Nie bardzo, o ile pamietam to była końcówka lat 90-tych.

Jeśli faktycznie to było pod koniec lat 90-tych to najprawdopodobniej była to recenzja oryginalnej edycji, dlatego że w Polsce ukazała się poraz pierwszy w 2001 roku, natomiast w Wielkiej Brytanii w 1997.


To był własnie gdzies 97 rok, wiec napewno była to oryginalna edycja. Własnie rozpoczynaja sie przedswiateczne porzadki to bede mial okazje pogrzebać troche starych gazet, powienem sie na te recenzje natknać to wtedy napisze Ci wiecej.

bialkomat napisał(a):
Cytuj:
Powiedz mi co napisano o narodzinach progresu - daty, płyty, zdarzenia...?
Podejrzewam, że jako pierwsze oznaki proga uwzglednili pierwsze płyty Moody blues, Procol Harum bądz Nice, a przełom komercyjny to debiut King Crimson - tak przypuszczam.
Moim zdaniem pierwszy prog był już na płytach The Beatles np. Tomorrow Never Knows, A day In The Life czy Happiness Is A Warm Gun - prawda?

Generalnie wszystko zaczyna się od "Sierżanta Pieprza" i o ogólnie Beatlesów, którzy jak wiadomo wyprzedzili swoją epokę.


To strasznie sie myla bo pierwszy wiekszy przełom to byl "Revolver" i to od niego sie wszystko zaczeło - Eleanor Rigby, Love You To i przede wszystkim Tomorrow Never Knows to czysty prog, tyle że jeszcze w kilkuminutowej konwecji piosenek. Wg mnie Sierżant to tylko kontynuacja Revolvera, ale juz żaden muzyczny przełom (co najwyżej komercyjny, troche etstetczny) - taka mam teorie.

bialkomat napisał(a):
Potem dokładnie opisany jest ruch hippisowski i psychodelia, z której prog rock się wywodzi. U zmierzchu psychodelii zaczęły wyłaniać się z niej trzy nurty, które autor podzielił na: pierwszy - który wyrósł z brytyjskiego odrodzenia bluesowego - zespoły takie jak Cream, The Yardbirds itp.; drugi - czerpiący ze źródeł jazzowych - początkowo takie zespoły jak Colloseum, IF, Traffic oraz scena Canterbury; oraz trzeci nurt - najbardziej inspirowany późnymi beatlesami, czyli kapele o których wspomniałeś - The Moody Blues, Procol Harum, The Nice, Pink Floyd, które stanowiły tzw. "pierwszą falę". Dopiero potem na przełomie lat 60. i 70. nadeszła "druga fala", której głównych przedstawicieli przedstwiać już chyba nie trzeba. Autor też tutaj dokonuje szczegółowych podziałów stylistycznych i analiz itp. itd.. Oczywiście debiut King Crimson i jego wielka wpływowość została znacząco podkreślona. No i tak dalej i tak dalej i tak dalej.....


Tutaj tez sie czepne ;) blues rock nie wywodzi sie z psychodelii, tylko z jazzu i ma swoje korzenie w USA, tylko ,ze Brytyczycy doskonale rozwineli bluesa. A z samym progresem nie widze w ogole zwiazku.
Poza tym w powstanie proga miała olbrzymi wplyw muzyka klasyczna, mysle, że na równi z psychodelia, czyzby o tym nie wpomniano? Moody Blues, Procol Harum czy Nice - to zespoły, które w dużo wiekszym stopniu inspirowały sie klasyka niz Beatlesami. Trzecia głowna ispiracja to jazz. Bluesa w ogole bym nie wymeinial, blues zainspirował całe hard i heavy ale nie progres.
A Ty jakie masz zdanie?

bialkomat napisał(a):
To oczywiście wszystko w bardziej niż telegraficznym skrócie. Niby nie ma tutaj nic nowego i czego byśmy nie wiedzieli, ale naprawdę autor rozkłada to wszystko na czynniki pierwsze, tak że czyta się to z ogromnym zaciekawieniem. O samych początkach rocka progresywnego jest poświęcone ok. 20 stron. A to tylko urywek ksiązki i dalej jest jeszcze ciekawiej.



Ksiazka jest na pewno ciekawa. A początki sa najbardziej dla mnie interesujace, na pewno najmniej zakoncznie i przejście w neo- czy tez post prog.
Generalnie jednak tak mam, że zawsze z czyms nie moge sie zgodzic ;) Najbardziej powaliło mnie wybranie tych czterech utworów do analizy - pierwsze 3 to ja rozumiem, ale Wish You Were Here? :? :shock: Chyba najgorszy wybór jesli chodzi o Pink Floyd, utwór progresywny w stopniu wybitnie zerowym. :)
Ale ksiażka to napewno ciekawa pozycja.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Mar 25, 2010 18:29 
Offline
Rattlehead

Rejestracja: Pią Sty 02, 2009 15:20
Posty: 2404
Miejscowość: Gdynia/Pogórze
Cytuj:
To strasznie sie myla bo pierwszy wiekszy przełom to byl "Revolver" i to od niego sie wszystko zaczeło - Eleanor Rigby, Love You To i przede wszystkim Tomorrow Never Knows to czysty prog, tyle że jeszcze w kilkuminutowej konwecji piosenek. Wg mnie Sierżant to tylko kontynuacja Revolvera, ale juz żaden muzyczny przełom (co najwyżej komercyjny, troche etstetczny) - taka mam teorie.

Oj tam. Tak naprawdę jeśli mielibyśmy być do końca szczerzy i akuratni, to właściwie ani "Revolver" ani "Sierżant" to nie był przecież prog. Przełom - owszem, podwaliny - jak najbardziej, ale czy od razu prog? Moim zdaniem to lekkie nadużycie. Od jakiegoś momentu trzeba było jednak zacząć swoje rozważania. Autor książki za taki punkt wybrał sobie "Sierżanata Pieprza" i nie sądze że to był zły wybór. (zresztą równie dobrze można by było się cofnąć do końca 19-ego wieku i południowej Ameryki - w końcu i tak wszystko wywodzi się z bluesa ;)) Nie zgodzę się też, że Tomorrow Never Knows to "czysty prog" - to jest właśnie to nadużycie, gdyż TNN to bardziej niż czysta psychodelia. Przecież to jeden wielki narkotyczny odlot.
Pieprz natomiast jest o tyle ważniejszy dla późniejszego rozwoju proga, dlatego że był to m.in. jeden z pierwszych (o ile nie pierwszy) koncept album, albo cykl utworów jak kto woli. I na tym też w ogromnej mierze skupia się autor - właśnie na tych nawiązaniach do 19-stowieczych gatunków w muzyce klasycznej jak suita programowa czy poemat symfoniczny.
A jeśli już jesteśmy przy Beatlesach, to moim zdaniem najbardziej progresywny jest dopiero "Happiness..." - cechy takie jak wielowątkowość, żąglerka nieregularnymi metrum, polirytmia.

Jeśli chodzi o inne kwestie, z którymi się nie zgadzasz, to coś tak czułem, że pakuję sie w pułapkę nieudolnie próbując w tych kilku marnych zdaniach streścić te ok. 20 stron dogłębnego studium nad początkami rocka progresywnego... ;) No i od razu są konsekwencje ;) czyli kilka uściśleń:
Cytuj:
blues rock nie wywodzi sie z psychodelii, tylko z jazzu i ma swoje korzenie w USA, tylko ,ze Brytyczycy doskonale rozwineli bluesa.

Oczywiście, że tak. To co piszesz to truizm ;) Autor stwierdza tylko fakt, że u zmierzchu angielskiej muzyki psychodelicznej wyłonił się nurt, reprezentowany przez takich wykonawców jak Cream, Yardbirds czy Jimi Hendrix Expirience (tutaj jest uwaga, że pomimo że to amerykański gitarzysta, to jednak nagrywał z angielskimi muzykami), którzy nawiązywali do amerykańskiego bluesa. I tyle.
Cytuj:
Bluesa w ogole bym nie wymeinial, blues zainspirował całe hard i heavy ale nie progres.

Oczywiście, że tak!
Tak jak pisałem - w książce jest tylko stwierdzenie (no i dokładny opis) faktu, że coś takiego (taki nurt) miał miejsce, a nie od razu, że miał jakis wpływ na prog...
Cytuj:
Poza tym w powstanie proga miała olbrzymi wplyw muzyka klasyczna, mysle, że na równi z psychodelia, czyzby o tym nie wpomniano?

Ależ o tym jest cały osobny rozdział ! :)
Poza tym pamiętaj, że tytuł oryginalny to przecież "Rocking The Classics" ;)

Moim zdaniem psychodelia była tylko (albo aż) ogniwem w tym całym procesie ewolucyjnym oraz także inspiracją, natomiast muzyka klasyczna - wręcz częścią składową!



Tak więc dyskutujmy na ten temat dalej - ale chcę się od tego momentu wypowiadać juz tylko za siebie :) bo inaczej musiałbym zacytować te całe 20 stron autora Edwarda Macana, żeby zachować cały kontekst. Wierz mi - jak byś to przeczytał, nie odczuwałbys już żadnych kontrowersji :)
Jak byś bardzo chciał, to mogę się nawet poświęcić i zeskanować Ci ten cały rozdział :)

Cytuj:
Najbardziej powaliło mnie wybranie tych czterech utworów do analizy - pierwsze 3 to ja rozumiem, ale Wish You Were Here? Chyba najgorszy wybór jesli chodzi o Pink Floyd, utwór progresywny w stopniu wybitnie zerowym.

Tutaj natomiast bym się z Tobą zgodził, gdyby nie to, że akurat w tym przypadku "Wish You Were Here" odnosi się nie do tytułu utworu, a do całej płyty. Autor potraktował ją po prostu jako całość i jako całość ją analizuje. Cytuję: "mamy tutaj do czynienia z połączeniem wieloczęściowej suity z cyklem piosenek właściwym concept albumowi". No więc tak sobie wymyślił i już nie wnikam ;)
Poza tym autor bardzo dokładnie uzasadnia dlaczego akurat te 4 utwóry postanowił poddać analizie, ale nie chcę już ponownie porywać się na streszczanie, a cytować nie chcę mi się tym bardziej ;)

Zachęcam jednakże do lektury :)


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Mar 26, 2010 17:37 
Offline
Head Crusher

Rejestracja: Czw Sty 15, 2009 16:08
Posty: 1357
W sumie duzo mi wyjasniłeś, choćwciaz uważam, że o bluesie mogliby w ogole nie wspominac.
Z muzyka klasyczna popełniłem fo pa (czy jak to tam sie pisze ;)) - przyznaje :)

Z Beatlesami sie z Toba nie zgadzam. Wg mnie A Day In The Life czy Tomorrow Never Knows to jest prog, tyle sa to kawalki Beatlesów i w kontekście ich muzyki to zawsze bedzie psychodelia. A Day to jest czysty symfoniczny prog (tylko wkleic na najwybitniejsze płyty Genesis czy Yes), Tomorrow to krautrock najwyzje próby (Can jak sie patrzy). Happiness, podobnie jak I Want You to jednak bardziej heavy, taki troche heavy prog.
Poza tym Sierżant to żaden koncept album. Ale rozumiem, że od tej płyty ludzie zaznaczaja początki proga - to plyta pomnik, aksjomat, Revolver jest mniej znany, ale wg mnie wazniejszy bo był pierwszy i umówmy sie - zainspirował Pieprza.

bialkomat napisał(a):

Jak byś bardzo chciał, to mogę się nawet poświęcić i zeskanować Ci ten cały rozdział :)


Całe 20 stron? :) Czemu nie! :D Jestem na tak :)


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 252 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 13  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 11 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group