bialkomat napisał(a):
Yer Blue napisał(a):
To akurat moge zrozumiec, trudno o bardziej awangardowy kawałek na płycie znanego zespolu, chyba nikt Beatlesów nie przebił pod tym wzgledem. Dla mnie Rev9 to krolestwo samo w sobie.
Hmm.. Królestwo? Poważnie? A niby pod jakim względem?
Chyba tylko takim, że ten twór jest autorstwa Beatlesów, bo przypuszczam, że gdyby wyszedł spod palców kogokolwiek innego, to nikt nie zwrócił by na niego uwagi, a nawet gdyby zwrócił, to by się na niego nawet nie wysikał
Wiem że jestem w tym momencie bardzo kontrowersyjny, ale to też po części po to, żeby dyskusja się kręciła
.
Jeśli chodzi o Beatlów to moge gadać o nich 24 na dobe, nie trzeba mnie do niczego nakrecać
Rev9 to królestwo dzwieków po prostu. Wbrew pozorom utwór ma ciekawa konstrukcje, powracajace wątki i...jest logiczny. Naprawde. Wiadomo, że nie dla wszystkich, ale dla wielu osob napewno. Pamietam jak byłem młodszy to specjalnie sobie nastawiałem przed snem i naprawde pobudzało to moja wyobraźnie we snach. Słuchałem go tysiace razy i szczerze powiedziawszy to jest oststani numer na swiecie, który mi sie znudzi - tego jestem pewien. Kiedyś nawet robilem z kolega własna wersje Rev 9
Ten utwór pobudza by zrobić coś szalonego.
bialkomat napisał(a):
Na początku muszę przede wszystkim zaznaczyć, że choć uważam siebie za wielkiego fana Beatlesów, to jednak nie jestem ich fanatykiem.
Dlatego nie jestem zdania, że wszystko czego się tylko tknęli, to zamieniali w złoto. Moim zdaniem mieli kilka wpadek i popełniali błędy.
Za jedną z takich wpadek uważam właśnie Revolution 9. Dlaczego?
Przede wszystkim dla mnie to zwykła ekstrawagancja i nic poza tym. Naprawdę nie mam zielonego pojęcia po kiego grzyba wydawać takie twory?
Ja rozumiem, że Lennon knocąc ten kolaż być może świetnie się przy tym bawił, być może dał spełnienie swoim ambicjom, albo chciał sobie zwyczajnie poeksperymentować i zrealizować się jakoś, albo cholera wie... I to jest wszystko OK, ale na litość boską - niech nikt nie każe mi potem przez przeszło 8 minut tego słuchać
A najbardziej mnie właśnie śmieszą i irytują te wszystkie zachwyty i argumenty w rodzaju, że było to nagranie bez precedensu i nikt inny nie porwałby się w życiu na coś takiego. Że tylko Beatlesów, że tylko Johna Lennona stać było na coś takiego i tylko on miał tyle jaj i taką niesamowitą odwagę, żeby coś tak szokującego wydać! Oczywiście że tak! Tylko Beatlesi mogli coś takiego zrobić! Bo Beatlesi mieli taką pozycję, że tylko oni mogli sobie na coś takiego pozwolić! I czego by nie nagrali, to i tak każdy by to wydał z pocałowaniem stóp
John Lennon mógłby na przykład przez 10 minut pierdzieć (dosłownie) do mikrofonu i jakby zechciał to wydać to pewnie i tak by to wydał
A potem i tak wszyscy fanatycy zachwycali by się tym cudem, doszukiwali by się w nim niesamowitej głębi, drugiego czy trzeciego dna, genialnych metafor i alegorii.
A wkrótce pewnie pojawiły by się tysiące interpretacji i analiz na temat tego utworu. Na tym też po części polegał fenomen Beatlesów ale bez przesady.
Tak jak pisałem wcześniej – dla mnie Revolution 9 to tylko i wyłącznie przejaw muzycznego ekscentryzmu i ekstrawagancji i trzeba wykazać się naprawdę ogromną ilością dobrej woli, żeby usłyszeć w nim coś wartościowego, coś co się faktycznie może podobać...
Ja niestety nie mam jej aż tyle. Forgive me
.
Nie zgadzam sie zupełnie
Przede wszystkim - nie jestem fanatykiem. Jest kilka utworów czwórki, których nie trawie nawet w późniejszej twórczosci np. Old Brow Shoe, Mean Mr Mustard - Polythene Pam, Good Day Sunshine. To sa knoty. Nie cierpie wczesnych płyt Lennona, tych eksperymentalnych - tam to jest dopiero muzyczny ekscentryzm! Nie przepadam tez np za Mind Games i Double Fantasy. Jestem bardzo wybredny. Ale uwierz mi Rev 9 pochłania mnie bez reszty! I musisz liczyc sie z tym, że dla wielu osob jest on niedoscignionym wzorem muzycznego szaleństwa. Powtarzam raz jeszcze - Rev9 jest logiczny, tylko trzeba po prostu w tym wybadku czuć bluesa do takiej muzyki
I tak samo mam z What's The New Mary Jane
I powiedzmy sobie uczciwie Rev9 jest znienawidzony przez 99% Beatlefanów. To samo Mary Jane. Wcale nie jest tak, że ludzie sie nim zachwycaja, tylko garstka, do której ja należe. Znam kilka osob, które łapia sie na ten klimat ale zdecydowana wiekszosć równa to "coś" z ziemia, Twoje porównania to nawet jeszcze sofcik pieszczota przy tym czego na jego temat sie nasłuchałem
Dla wiekszosci osob Rev 9 psuje Biały Album i dlatego nigdy nie wymieniaja tej płyty jako najlepszej. Naprawde Rev9 w chwili gdy wyszedł i do teraz wywołuje zdecydowanie negatywne reakcje, przesadzasz z tym fanatyzmem. Nazywaj raczej nas - kochajacych Rev9 - nielicznym odchyłem. Gwararntuje Ci, że ktoś kto słuchał Rev9 setki razy z wypiekamu na twarzy nie musi byc fanatykiem, a po prostu jakimś trafem ten utwór do niego wyjatkowo trafił.
Uff
bialkomat napisał(a):
A jeśli chodzi o Twoją kompilację, to ech.... Co to byłaby za płyta
Na pewno ją sobie odtworzę w takiej kolejności, chociaż ja kilka rzeczy być może bym w niej zmienił.
Przede wszystkim jeśli chodzi o Lennona, to szczerze mówiąc nie przepadam specjalnie za płytą Imagine. Przykładowo taki debiut zjada ją na śniadanie, tak więc ciężko by mi było tu wybierać... Na pewno wywaliłbym jednak Oh Yoko – za sam tytuł
Nie chciałbym żadnej Yoko na żadnej płycie Beatlesów
The Ballad Of John And Yoko już mi wystarczy...
.
Także 100 razy bardziej wole Plastica od Imagine ale na Plasticu sa utwory pozbawione tego ciepła, poza tym są wyjatkowo ascetyczne muzycznie. Imagine jest bardzo kolorowy, beatlesowki. Z tym Oh Yoko przesadzasz
Nie wiedziałem, że aż tak bardzo jestes uprzedzony do Yoko (teraz rozumiem, że Rev 9 czy Mary Jane to już na starcie dla Ciebie nie istniejea
). Ja bardzo lubie Oh Yoko, przypomina mi I Should Have Known Better, jest potwornie beatlowy. Yoko tez lubie, ale to inna historia.
Swoja droga pewnie bardziej nie trawisz Bungalowa Billa bo ONA tam nawet śpiewa i to pierwszy wokal w pewnym momencie
bialkomat napisał(a):
Z McCartney’a to dorzuciłbym jeszcze może Too Many People z Ram..
Too Many People i How Do you Sleep nie brałem pod uwage ze wzgledu na teksty.
bialkomat napisał(a):
A jeśli chodzi o genialny All Things Must Pass, to.... ciężko oj ciężko...
Na pewno brakuje mi tu trochę Hear Me Lord, Beware Of Darkness i może jeszcze tytułowy.
Ale tak jak mówiłem – ciężko dokonać wyboru z tylu wspaniałych kompozycji.
Wyrzuciłbym natomiast My Sweet Lord. Ja wiem, że to zacny utwór i do tego wielki przebój, ale jednak, jak pewnie wiesz, był to plagiat. O ile w przypadku solowej płyty Harrisona wszelkie kontrowersje nie miały takiej siły rażenia, to jednak na płycie Beatlesów nie przeszłoby to tak łatwo.
Tak wiem, że plagiat, możesz go zastapić Hear Me Lord spokojnie. Ale popatrz jak cudownie pasuje miedzy Imagine a Monkberry! Jak cudownie wzrasta napiecie.
Tytułowego niew ziałem dlatego, że moim zdaniem odrobinke odstaje od reszty. Zreszta mogłe wziać max 10 - by proporcje - George - Paul - John były równe. Dlatego siła rzeczy 8 utworów nie mogło wejsć - najbardziej żałuje Run Of The Mill i I Dig Love.
Ringo dodałem z obowiazku, bo nie przepadam za jego piosenka, ale fajnie sie wpasowało. Programuj sobie i powiedz mi czy ta kolejnosć daje rade
Na pewno to jest tak, że ta kolejnosć stworzona jest pod moj gust wiec nie ma mowy by każdemu podobała sie tak jak mi...ale spróbuj