Dialectic chaos-pierwsze riffy były dla mnie wielką niewiadomą, podejrzewałem że nastąpi jakieś pierdolnięcie i ... się przeliczyłem..., utworek rozpędza się w miarę łagodnie choć ma na to nie za wiele czasu, wysztko jednak tłumaczy że jest to instrumental a w 2:25 czasu można wieeele pokazać i chłopaki to robią..., jednak żebym piał z zachwytu,,,? po prostu dobry jest i tyle.. This day we fight-wydaje mi się że jest to najszybszy kawałek w dorobku M.., jak dla mnie jeszcze za mocny (chyba nie jestem prawdziwym fanem thrash skoro dla mnie Slayer to deth metal oprócz Show No Mercy)))), nie mniej jednak lubię ten utwór coraz bardziej, a szczególnie uwielbiam ostatnią solówkę Chrisa, jest przepiękna, taka płaczliwa, żałosna, wołająca o pomoc, no a po niej to co zrobił dla mnie Rudy to po prostu mistrzostwo, te zejście po gryfie, masakra.. 44 minutes-ojej, tu to jest coś pięknego, te pierwsze solo jest przepiękne,, potem ten bulgoczący bas (szkoda że go bardziej nie słychać), refren jest wiadomo, przebojowy, nie ma co ale bez lukru, po prostu "kapitan" Mustine wie jak trzymać ster aby wszyscy decydujący się płynąc tym statkiem byli zadowoleni.. dla mnie rewelacja. 1,320-no niestety, dla mnie ten utwór płaci za obnażenie przedpremierowe.., pomimo że jest naprawdę dobry, wszystko mi się w nim podoba, solówki są po prostu super (choć mam pewne zastrzeżenia o których powiem w podsumowaniu), to jednak po prostu mi się przejadł, nie robi na mnie już takiego wrażenia w przeciwieństwie do reszty.., a i jeszcze jedno, te solo Shawn'a jest po prostu do bani..,na pewno mógł wymyśleć co lepszego... Bite the hand that feeds-każdżdorazowe przesłuchanie tego wałka przynosi mi inne przemyślenia, raz mi się strasznie podoba, drugim razem wydaje mi się całkiem przeciętny, bardzo mi się podoba zwolnienie po każdej ze zwrotek, jedno co mogę powiedzieć to to że refren do tej pory mi nie wchodzi..., ale i tak jest dobrze a nawet bardzo dobrze)) Bodies lef bihand-to mój pierwszy z faworytów, po prostu wszystko mi się w nim wydaje perfekcyjne, pierwsze wejście bez żadnych ceregieli, mocne uderzenie od samego początku, które rozwija się pod sam koniec zwrotki, refren jest po prostu miażdżący!! i ten riff, coś wspaniałego, taki zchodzący w dół.., super, bno a potem te solówki, nie mam słów by opisać jak bardzo mnie pozytywnie przytłacza solo Rudego (za to go tak kocham), potrafi przez swoją muzykę stworzyć taki nastrój że idę do mojej żony i mówię, nie martw się, wszystko będzie dobrze...,i te przyspieszenie... na koniec Chris, tu po raz drugi mi zainponował, jego solo jest również cudne, pokazuje jakie piękne melodie w nim drzemią, tylko jedyne zastrzeżenie..., czemu kurwa te sola takie tu krótkie???? można by stworzyć arcydzieło gdyby trwało chćby minutę pojedynku dłużej...ech.. Endgame- tu mi się wszystko podoba, nie będę się nad tym utworem rozpisywał ponieważ pomimo potencjału jaki ma ten utwór i pomimo mojej wysokiej oceny jego nie jest dla mnie superaśny, myślę że kiedyś napiszę o nim więcej.., strasznie podoba mi się moment kiedy Rudy śpiewa na końcu "this is endgame" i jest te przejście w inny rytm, rewelacja. The hardest part of letting go...sealed with a kiss-to co Ryży wyciska ze mnie w Bodies.., solówką tu robi to to samo śpiewem, po prostu ma tak rozbrajający głos że się serce łamie.., do tego jeszcze ten tekst, oj trafił mnie porządnie tym utworem, przejście w szybszą część jest też super, nawet nie przeszkadzają mi te smyczki (choć naprawdę nie jestem ich zwolennikiem), solo CB to poezja.., już wiem na co go stać i myślę że zasłużył w pełni na prawowitego następcę po MF, na szczególną uwagę zasługuje też perkusja jak dla mnie, myślę że świetnie trafił z nią w tym utworze, sam deGrasso by się nie powstydził. Headcrusher-drugi faworyt na płycie, dzięki Ci Panie że tylko dwa razy przesłychałem ten utwór przed premierą, i dzięki że tak słabo go oceniłem, cofam wszystko co powiedziałem o tym utworze a w szczególności o śpiewie Rudego (spowodowane to było tym że słychałem przez komputer, z netu i przez hujowe słuchawki, teraz wiem że te zniekształcenia to specjalnie), ten wałek nazwałbym bezkompromisowym, po prostu niech moc, świeżość, pomysłowość, szybkość będzie z nami i Wami, amen. The right to go insane-(specjalnie zamieniłem miejscami z HTSE bo to jedyna zamiana jakiej bym dokonał gdybym mógł) wejście strasznie tandetne, potem riff już zajebiście fajny w swojej prostocie (przypomina mi stylem My Kingdom), podoba mi się bardzo jak Rudy operuje tutaj głosem w zwrotce, zresztą refren jest też jest super, za to perkusja w zwrotce przyprawia mnie o mdłości, niewiem jak by to można było zagrać ale wiem że na pewno lepiej! Jimmy by potrafił... How the story end-tym utworem podsumowałbym całą płytę i tak to zrobię, wejście, riff, po prostu zjebało mnie z nóg, taka energia, niby prostota a nikt wcześniej tego nie wymyślił, zwrotka pokręcona, skomplikowana, refren super przebojowy, z jaką energią i mocą,,, i ta wstawka zaraz po nim,ta gitarka rosnąca w tle, coś cudownego, ominę te "acoustic".. (uważam że taki muzyk powinien się lepiej postarać), lecz kiedy po tym zaczyna się solo to po prostu zaczynam szaleć, tu pokazał jak pięknie umie się wgrać w daną kompozycję, po prostu nie wyobrażam sobie innej solówki, wyobrażam sobie jak te jego palce muszą szaleć na gryfie, w momencie kiedy kończy i zaczyna się to jebnięcie po prostu nie mogę usiedzieć w miejscu, chcę skakać, ryczeć i wyć! nr 1 na płycie
podumowując, płyta cudo, to czego nie doceniłem jeszcze docenię z czasem, wiem to, i dłużej poznaję płytę tym bardziej mi się podoba, jedynie czego żałuję i przyznaję się do błędu to zbyt wysoka ocena UA, teraz widzę różnicę między nimi i wiem że źle oceniłem, nie będę już zmnieniał ocen bo mi się nie chce..
słówko jeszcxze na temat chrisa, wydaje mi się że chłopak tak bardzo chciał udowodnić igodnie zastąpić MF że troszkę za bardzo postawił na szybkość a za mało na melodyjność, niemniej jednak udowodnił (bynajmniej mi) że jest na dobrej drodze, następna będzie na pewno jeszcze lepsza w jego wykonaniu.
|