Kto ma ochotę na trochę syfu, potu i
szaleństwa- paluszki w górę proszę!
Biorąc pod uwagę, że żyjemy w krainie
gdzie spożycie wódki dystansuje nawet
byłe ZSRR, paru takich powinno się
znaleźć. Prócz napojów, mam dla was
także coś extra- So Far, So Good…
SoWhat -Megadeth. Doskonała muzyka do
imprezowania, może nie na sam początek,
ale tak gdzieś na drugą w nocy, kiedy
każdy już coś tam zdążył wchłonąć i nie
przejmuje się, że wokal nie wyciąga
jakiegoś wysokiego C a z dźwięku trzeba
łowić kompozycje niczym tlen z potoku
obok Huty Łaziska. Tutaj liczy się
klimat, tak jak na płytach Beherit czy
Hellhammer. Zapuśćcie takie Into The
Lungs Of Hell i dajcie mu sobie wybić
zęby a zrozumiecie co mam na myśli.
Podobno krążek ten Megadethowi
wyprodukował jakiś leśniczy, który w
przerwach karmił jelenie, a o metalu
wiedział tyle ile Ricky Martin o
Behemoth, co paradoksalnie wpłynęło na
jej kultowy status. Trudno odróżnić od
siebie kompozycje, może poza hitowym
Hook In Mouth i coverem Anarchy In U.K
Sex Pistols, ale to też plus bo całość
leję się bez przerw i zbędnego pitolenia
jak lawa z wulkanu- brudno, gęsto i
chaotycznie. Sam Mustaine tak to
opisuje: „Jak słucham dziś So
Far…zastanawiam się, na czym do
ciężkiej kurwy byłem jak to
pisałem”. Widać więc, że fani
Dream Theater nie mają tu czego szukać,
ale już dla takich, którym moshu nigdy
za wiele So Far… wejdzie bez
masła. |