Megadeth Info Forum

Forum poświęcone amerykańskiemu zespołowi metalowemu Megadeth
Obecny czas: Wto Lis 26, 2024 22:13

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 108 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna
Autor Wiadomość
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Pią Maj 22, 2009 14:49 
Offline
Prince Of Darkness
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 12:41
Posty: 5418
Miejscowość: from hell
Anka napisał(a):
mam, słucham i jest dobrze ;)


nie mam, nie słucham i jest jeszcze lepiej ;)

_________________
Image
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Pią Maj 22, 2009 18:59 
Offline
Sleepwalker

Rejestracja: Wto Lut 03, 2009 13:33
Posty: 572
aaaaaaaaa, rozumiem... ja tak samo mam z najnowszym albumem Megadeth ;)


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Pią Maj 22, 2009 20:32 
Anka napisał(a):
aaaaaaaaa, rozumiem... ja tak samo mam z najnowszym albumem Megadeth ;)
Parodia :roll:


Góra
  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Sob Maj 23, 2009 01:46 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 17:42
Posty: 1301
Miejscowość: Zabrze
Psychotron napisał(a):
Anka napisał(a):
aaaaaaaaa, rozumiem... ja tak samo mam z najnowszym albumem Megadeth ;)
Parodia :roll:


No :lol: :D

Tak po prawdzie, to parodią jest wypowiadanie się w temacie o którym się nie ma pojęcia :P

_________________
www.believer.dbv.pl - moja strona o jednym z najlepszych bandów grających progresywny/techniczny thrash
www.crossroads-of-metal.blogspot.com


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Sob Maj 23, 2009 09:03 
Marko napisał(a):
Tak po prawdzie, to parodią jest wypowiadanie się w temacie o którym się nie ma pojęcia :P
Pijesz do mnie?


Góra
  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Sob Maj 23, 2009 18:38 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 17:42
Posty: 1301
Miejscowość: Zabrze
Psychotron napisał(a):
Marko napisał(a):
Tak po prawdzie, to parodią jest wypowiadanie się w temacie o którym się nie ma pojęcia :P
Pijesz do mnie?


No to zaskocz mnie i udowodnij, że masz pojęcie o tym temacie, który ma przecież nazwę BELIEVER ;)

_________________
www.believer.dbv.pl - moja strona o jednym z najlepszych bandów grających progresywny/techniczny thrash
www.crossroads-of-metal.blogspot.com


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Nie Maj 24, 2009 09:32 
Po pierwsze :!: Mam kasetę bodajże z 1989 roku Extraction From Mortality czy jakoś tak jest to jakieś dziwne polskie wydanie ale posiadam kiedyś często ich słuchałem mój brat ma ich jeszcze jakieś 2 płyty... Jak jutro będę u niego to napiszę ich tytuły...

Po drugie :!: Zacytowałem wypowiedz dotyczącą Megadeth 8-)


Góra
  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Nie Maj 24, 2009 11:30 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 17:42
Posty: 1301
Miejscowość: Zabrze
Psychotron napisał(a):
Po pierwsze :!: Mam kasetę bodajże z 1989 roku Extraction From Mortality czy jakoś tak jest to jakieś dziwne polskie wydanie ale posiadam kiedyś często ich słuchałem mój brat ma ich jeszcze jakieś 2 płyty... Jak jutro będę u niego to napiszę ich tytuły...


No to mnie zgasiłeś :D :D :D Trzeba było wcześniej tak napisać hehehe

Psychotron napisał(a):
Po drugie :!: Zacytowałem wypowiedz dotyczącą Megadeth 8-)


Wiem, chyba udziela mi się Żułkowe czepialstwo haha

_________________
www.believer.dbv.pl - moja strona o jednym z najlepszych bandów grających progresywny/techniczny thrash
www.crossroads-of-metal.blogspot.com


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Nie Maj 24, 2009 11:34 
Nic się nie stało Marko jak się w nich zdołam wciągnąć na nowo to się zarejestruję na twojej stronie jest tam forum dużo ludzi sie udziela :?:


Góra
  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Pon Maj 25, 2009 01:35 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 17:42
Posty: 1301
Miejscowość: Zabrze
Psychotron napisał(a):
Nic się nie stało Marko jak się w nich zdołam wciągnąć na nowo to się zarejestruję na twojej stronie jest tam forum dużo ludzi sie udziela :?:


Hehe, jeśli lubisz muzę Believer to śmiało się rejestruj! Zawsze to to fajnie wygląda :) Forum? Nieee, tzn kiedyś było, ale ten band jest u nas zbyt niszowy i nie miałby tak kto pisać... Zarejestrowani użytkownicy mogą pisać komentarze przy newsach, przy albumach, mogą je oceniać, itd... Taka forma zastępcza zamiast forum :)

_________________
www.believer.dbv.pl - moja strona o jednym z najlepszych bandów grających progresywny/techniczny thrash
www.crossroads-of-metal.blogspot.com


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Pon Maj 25, 2009 05:38 
Offline
Sleepwalker

Rejestracja: Wto Lut 03, 2009 13:33
Posty: 572
Psychotron napisał(a):
Parodia


a pytał kto o zdanie? to raz, a dwa - a niby dlaczego parodia? nie mam, nie słucham (bo gotowej płyty nie ma) i czuję się z tym dobrze (że tej płyty nie ma jeszcze i mam nadzieję, ze za szybko jej nie będzie, niech się Rudy nie spieszy - bo kasy nie mam na muzykę, a ściaganie mp3 za trudne i zbyt prymitywne jak dla mnie), a po trzecie - "winka" nie widziałeś na końcu zdania?

a w temacie - zaskoczeniem in plus na "Gabrielu" są dla mnie wokale


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Pon Maj 25, 2009 14:03 
Marko napisał(a):
Psychotron napisał(a):
Nic się nie stało Marko jak się w nich zdołam wciągnąć na nowo to się zarejestruję na twojej stronie jest tam forum dużo ludzi sie udziela :?:


Hehe, jeśli lubisz muzę Believer to śmiało się rejestruj! Zawsze to to fajnie wygląda :) Forum? Nieee, tzn kiedyś było, ale ten band jest u nas zbyt niszowy i nie miałby tak kto pisać... Zarejestrowani użytkownicy mogą pisać komentarze przy newsach, przy albumach, mogą je oceniać, itd... Taka forma zastępcza zamiast forum :)
Niszowy jak Megadeth :P Tak mówi Żułek :lol: co do płyt mojego brata to posiada Dimensions i Sanity Obscure 8-)


Góra
  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Nie Lip 12, 2009 16:09 
Offline
Prince Of Darkness
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 12:41
Posty: 5418
Miejscowość: from hell
http://i30.tinypic.com/2vlnpc8.jpg

masz wywiadzik i nie płacz ;)

_________________
Image
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Nie Lip 12, 2009 16:41 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 17:42
Posty: 1301
Miejscowość: Zabrze
Niech Ci Bóg w dzieciach wynagrodzi :P Co do samego wywiadu - dla mnie to oczywiście nic nowego, ale może ktoś się tym bandem dzięki takim wywiadom w końcu zainteresuje ;)

_________________
www.believer.dbv.pl - moja strona o jednym z najlepszych bandów grających progresywny/techniczny thrash
www.crossroads-of-metal.blogspot.com


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Śro Gru 30, 2009 10:30 
Offline
Sleepwalker

Rejestracja: Wto Lut 03, 2009 13:33
Posty: 572
Believer – Gabriel (2009)

„W imię Ojca i Syna...” opsssss... to nie to forum:))))

Po szesnastu latach milczenia na scenę powróciła amerykańska, kultowa – do tego chrześcijańska – formacja Believer. Od razu trzeba dopowiedzieć – powróciła ze wszech miar udanym krążkiem. Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że oto nastąpiło „nieoczekiwane, acz wspaniałe zmartwychwstanie, powrót do świata metalu z niebytu”. I chyba tak należy rozumieć tytuł albumu – jako powrót do świata żywych... bo „Gabriel” to, pozwolę sobie na zacytowanie za wikipedią: „Archanioł Gabriel („Bóg jest moją siłą”, „mąż Boży” albo „wojownik Boży”) – w tradycji chrześcijańskiej, judaistycznej i islamskiej, jeden z trzech najwyższych rangą aniołów. Jest aniołem zwiastowania, zmartwychwstania, miłosierdzia, zemsty, śmierci i objawienia. Obok Michała i Rafała (Rafaela), jest jednym z trzech znanych z imienia archaniołów Starego Testamentu. Gabriel sprawuje władzę nad rajem. W Nowym Testamencie pojawia się dwukrotnie w Ewangelii Łukasza: pierwszy raz gdy zwiastował Zachariaszowi w świątyni żydowskiej narodzenie św. Jana Chrzciciela (Łk 1,19), oraz kiedy Najświętszej Maryi Pannie zwiastował narodzenie Jezusa (Łk 1,26). Jest patronem filatelistów, pracowników łączności, pocztowców, dyplomatów, teledetekcji, radia i telewizji, sieci komputerowych INDS.” No właśnie – Gabriel to anioł tak zwiastowania, jak i zmartwychwstania. Z poprzedniego wcielenia Believera pozostali: Kurt Bachman - gitara, wokal oraz perkusista Joey Daub. Skład uzupełnił nowy zaciąg w osobach: Jeffa Kinga - klawisze i programowanie, Kevina Leamana – gitara, Eltona Nestlera – bas i programowanie. Przy nagrywaniu płyty formację wsparło całkiem spore grono gości, o których jeszcze przyjdzie czas wspomnieć.

Najkrócej rzecz ujmując „Gabriel” stanowi naturalny rozwój i rozwinięcie „Dimensions”, choć wcale nie jest aż tak bardzo zbliżony do swego wielkiego poprzednika. Jak wypowiadali się sami muzycy: „chcieliśmy się dobrze bawić i wrócić do naszych emocjonalnych metalowych korzeni”. I te metalowe korzenie bardzo dobrze się ujawniają, bowiem krążek zawiera bardzo dużo ciężkich, mocnych dźwięków, sporo thrashowych riffów. Od razu trzeba jednak dopowiedzieć, że nie jest to thrashowa płyta!!! Ten materiał to coś więcej niż tylko thrash. Doczytałem w jednym z wywiadów, gdzie Kurt Bachman sam wypowiadał się o zawartości płyty, jako o skrzyżowaniu wpływów/stylistyki takich kapel: Tool, Voivod, Destruction i Nine Inch Nails. I wiecie co? Jest w tym sporo prawdy! Już „Dimensions” wyłamywała się z typowo thrashowych schematów. Podobnie rzecz ma się z „Gabrielem”. Brzmieniowo i owszem jest nawet oldschoolowo, ale już sama warstwa instrumentalna mocno odbiega od utartych, tradycyjnych standardów. Dużo tu nowoczesności, ale tej dobrze pojmowanej, dobrze kojarzącej się fanom metalu. Nie ukrywam – bardzo pasuje mi nowe, powrotne oblicze Believera, nawet bardziej niż to z „Dimensions”, do której nie do końca przekonałem się. „Gabriel” jest mi po prostu bliższy, od strony instrumentalnej rzecz jasna. To bardzo ciekawa, ambitna, piękna muzyczna podróż po najskrytszych zakamarkach duszy. W tę muzykę trzeba się zaangażować, trzeba w nią wejść, trzeba jej smakować powoli... ja tak uczyniłem i nie żałuję, wciąż mnie ona czaruje.

Pora kilka słów poświęcić samej zawartości płyty. Na zasadniczą jej część składa się dziesięć, w przeważającej mierze dość długich utworów. Do tego doliczyć należy trzy żartobliwe (ukryte) bonusy, nie wymienione jednak w książeczce (króciutkie „Circus” i „Coordinates” oraz dłuższy „Freedom”). Ortodoksyjnym fanom thrashu niekoniecznie spodoba się ten album, gdyż jest on wielowarstwowy, zawiera poza dobrym riffowaniem, ekspresyjną perkusją i zadziornym wokalem (partie Bachmana są znakomite), także sporo dodatkowych elementów: sampli, klawiszowych teł, różnych efektów, udziwnień, odgłosów, zakrętów. To niezwykle zwarty, przemyślany, bardzo ciekawie ułożony materiał. Generalnie mamy do czynienia z niezwykle intensywnym przekazem, muzyka z „Gabriela” wręcz hipnotyzuje słuchacza. I wiecie co? Te wszelakie klawiszowe podkłady, ozdobniki, smaczki odgrywają bardzo istotną rolę, nie mniejszą niż ciężkie gitary. Te wszystkie dodatkowe efekty nie dość, że użyte z umiarem i ze smakiem, to jeszcze dodają tej nieziemskiej, niepokojącej atmosfery i wprowadzają świetny nastrój, ba... powiedziałbym taki „chory” klimat, to one ten klimat budują, co więcej powodują takie fajne zakręcenie. Już ten fakt wystarcza, bym został kupiony. Ale to przede wszystkim metalowy album, zatem mięcha na nim nie brakuje... ale próżno szukać prostych, kopiących w zad numerów. Najostrzejszym nagraniem bez wątpienia jest tu w pełni thrashowy, szybki, ostry „Focused Lethality”. Jeden riff nieodparcie kojarzy mi się ze Slayerem. Poza tym sporu tu typowej młócki, ale i zwolnienie się trafia oraz świetne, chore solo, autorstwa Rocky’ego Graya (Soul Embraced, Evanescence). I to jedyny tego typu killer! No prawie... bym się zagalopował, a jest jeszcze trochę thrashowania na tym albumie. Wolny wstęp, ciekawe zagrywki basu stanowią urozmaicenie drugiego prawie thrashowego kawałka, jakim bez wątpienia jawi się rytmiczny, utrzymany w średnim tempie z przyspieszeniami „The Need For Conflict”. Sporo w nim dobrego mieszania, znakomicie wybrzmiewa „chora” gitara. Skoro jesteśmy przy thrashowaniu... to jako trzeci najbliższy temu gatunkowi objawia się nie za szybki „Stoned” z efektownymi „przeszkadzajkami”. Pachnie mi tu lekko Coronerem! Tak intensywnie panowie tu zasuwają, jest zatem nieco piłowania, fajny bas, mamy wyhamowanie i dobre solo (Jim Winters). Podoba mi się praca sekcji, która przywodzi mi na myśl stare, dobre czasy i zagrywki w stylu Death. Fanom thrashu już dziękujemy. Żartowałem:))))) Ale coraz mniej tego „szlachetnego metalu” w pozostałych kawałkach z „Gabriela”. W kilku innych utworach też mamy trochę (raz więcej raz mniej) thrashowania, ale oprócz tegoż pojawiają się i inne, bardziej niespokojne dźwięki, bliskie tego co nieraz można było usłyszeć na wydawnictwach choćby Voivoda. Już w otwierającym album, ambitnym, złożonym „Medwton” frapuje klawiszowe tło. Numer charakteryzuje się wieloma zmianami tempa, parokrotne pojawiają się stylowe zwolnienia, jak też ciekawy, nieco progresywny fragment, dość wolny, klimatyczny. Jednak przeważają tu mocne, zacinające gitary oraz brudny wokal. Solówkę gitarową zagrał Deron Miller, zaś za „dziwnymi szeptami” kryje się William Keller. Sporo technicznego grania pod Coronera (i momentami klimaty ala Celtic Frost) przynosi piękny „A Moment In Prime”, jeden z moich faworytów na tym krążku. Cóż za rewelacyjny – „cudownie chory” klimat!!! Zmienne tempa, zmienne motywy, efektowna perkusja, morderczy wokal Kurta (kojarzy mi się z tym co wyprawiał krzykacz Laaz Rockit na dwóch ostatnich płytach tejże kapeli) a do tego super klawiszowe tła/podkłady muszą robić wrażenie na ludziach otwartych na piękno, na tępakach nie zrobią... Dorzućmy jeszcze fantastyczną solówkę (kłania się Joe Rico z Sacrifice) przepełnioną morzem uczuć oraz wspaniałe, melancholijne wstawki (chyba dwie) i wieńczącą dzieło partię skrzypiec Scotta Lairda, a obraz malowany dźwiękiem przez Amerykanów jest już pełen... Przekonałem kogoś do tego albumu??? Jak jeszcze nie to zapraszam do dalszej podróży, warto! Kolejnym tajemniczym, niepokojącym kawałkiem okazuje się czwarty w kolejności „Redshift”, nieco rozmyty, do tego nieźle zakręcony i wciągający. Poraża on świetną gitarą w tle, która z basem i klawiszami buduje fajny, mroczny klimat. Znów słychać dalekie echa Coronera, znów sporo mieszania, znów jakieś dodatkowe dźwięki, ale nie brak też zacinających gitar, niedbałego (ale w tym urok) wokalu, jest też wyhamowanie, pojawia się także wolniejszy fragment, zupełnie jakby oderwany od całości... co to jest? Jakieś swingowanie z pianinem w tle? Cokolwiek by to nie było – słucha się tego z otwartymi ustami i wybałuszonymi oczami. Ledwie człowiek ochłonie z wrażenia, a panowie serwują następny narkotyczny wręcz numer. „History Of Decline” aż kipi od niespokojnych dźwięków, to trudny, dość wolny kawałek z „chorym” solem Jima Wintersa i zaangażowanym krzykiem Bachmana i znakomitymi partiami bębnów Dauba. Pozostały mi do omówienia jeszcze dwie perełki: „Shut Out The Sun” i „The Brave”. Pierwszy zawiera sporo technicznego grania, choć utrzymany jest w raczej wolnym tempie. Chłopaki potrafią przywalić prosto w nos i właśnie takie przylutowanie, niczym seria z CKMu dostajemy w tym nagraniu. Gwałcąca gitara, wyluzowany refren – a w nim nieziemski klimat – dziwna wstawka (sitar?? albo jakieś sample imitujące ten uroczy instrument, kurcze nie znam się, proszę o wybaczenie) i po raz n-ty fantastyczne tło stanowią o sile przekazu, bijącej z tej kompozycji. „The Brave” szokuje jeszcze bardziej, gdyż to bardzo wyluzowany, wręcz rockowy numer z gościnnym, wokalnym udziałem Howarda Jonesa (Killswitch Engage, to te czyste partie, brudne należą do Kurta). Płytę wieńczy najdłuższy „Nonsense Mediated Decay”, który tak naprawdę nie stanowi jednolitego dzieła, bowiem podzielony jest muzycznie na kilka części... nie wiem jak opisać to wszystko co się w tym nagraniu dzieje, co muzycy wyprawiają... zatem krótko: kosmos, odlot. I wystarczy.

Wszelkie ozdobniki, dodatki klawiszowe plus sample sprawiają, że płyta jeszcze bardziej wciąga, intryguje, nabiera zupełnie innego posmaku. Podobne odczucia towarzyszyły mi przy obcowaniu z „Out for Blood” Sadusa. I tak chyba należy ją sytuować, tuż obok dzieła DiGiorgio i spółki, gdyż tak samo jak w przypadku tamtej płyty, mamy do czynienia z kawałkiem naprawdę technicznego, sporymi fragmentami progresywnego metalu.
Nie Megadeth, nie Slayer, nie Mastodon a Believer jest moją płytą 2009 roku. Zasłużenie, bowiem będę wracał do niej po latach, gdyż naprawdę swym klimatem wciąga i czaruje!
„Bogu niech będą dzięki. Amen”.

9/10


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Śro Gru 30, 2009 21:37 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 17:42
Posty: 1301
Miejscowość: Zabrze
No, no... Co ja mogę tutaj dodać?... Ano trochę mogę, bo na dniach skończę swoją recenzję! :twisted: Co ciekawe - pewne rzeczy mam napisane podobnie :lol: I chyba po raz pierwszy przebiję Cię objętościowo :twisted: (jakościowo nie mam szans ;) ).

Twoja opinia jest dla mnie ważna, tak więc strasznie się cieszę, że Ci się tak ten album spodobał i że miałem w tym swój mały udział :) Coraz więcej ludzi dostrzega to, co ja wiem od już od kilku lat - Believer rulez! :D

Dwie sprawy:

- Z grzeczności spytam: mogę wkleić Twoją reckę na swoją stronę? :)

- Uderzaj z tym tekstem na inne fora (TMF, Metal Cave[!]), czyli tam, gdzie kogoś to zainteresuje (a zainteresować musi, bo 9/10 u Tomka nie zdarza się na co dzień) ;)

BTW., jakie noty wystawiłbyś pozostałym albumom Believera? Wychodzi na to, że została Ci do zrecenzowania jeszcze jedna płyta tego zespołu... Zrobisz kiedyś reckę Dimensions? ;)

_________________
www.believer.dbv.pl - moja strona o jednym z najlepszych bandów grających progresywny/techniczny thrash
www.crossroads-of-metal.blogspot.com


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Czw Gru 31, 2009 07:20 
Offline
Sleepwalker

Rejestracja: Wto Lut 03, 2009 13:33
Posty: 572
Cytuj:
No, no... Co ja mogę tutaj dodać?... Ano trochę mogę, bo na dniach skończę swoją recenzję!


no proszę! fajnie... a dlaczego na dniach? dawaj ją dziś:))))

Cytuj:
Co ciekawe - pewne rzeczy mam napisane podobnie


hmmm, ale ja od Ciebie nie zrzynałem:))))

Cytuj:
I chyba po raz pierwszy przebiję Cię objętościowo


poczekaj... zaraz uzupełnię swoją reckę o parę drobiazgów, kilka wypowiedzi muzyków, dwa dodatkowe komentarze... tak, że rozrośnie sie ona o połowę:))))

a poważnie - miałem zamiar napisać bardzo krótką reckę, tylko na potrzeby podsumowanka top 10 lat 2000-2009 (zresztą okrojoną do 35% zawartosci niniejszej - znaczy tej pełnej, dałem w tymże wspomnianym zestawieniu), no ale jak mi napisałeś, ze czekasz na prezent:))) to się lekko rozpisałem:)))) ale więcej tam luźnych refleksji, niż jakiegoś wielkiego pisania

Cytuj:
Twoja opinia jest dla mnie ważna, tak więc strasznie się cieszę, że Ci się tak ten album spodobał i że miałem w tym swój mały udział


:)))) miło mi, dzięki - faktycznie masz w tym swój udział

Cytuj:
- Z grzeczności spytam: mogę wkleić Twoją reckę na swoją stronę?


taaaaaak... ale musi ona nabrać mocy prawnej... a to czasami troszkę trwa:))))

PS: wrzucaj... ale podpisz, no wiesz... Basia:))))

Cytuj:
Uderzaj z tym tekstem na inne fora (TMF, Metal Cave[!]), czyli tam, gdzie kogoś to zainteresuje (a zainteresować musi, bo 9/10 u Tomka nie zdarza się na co dzień)


ano 9/10 nie zdarza się za często... dałem o cały punkt więcej niż ostatniemu Sadusowi (podobne klimaty), ale tyle się należy... wszak: 1. to u mnie płyta roku (apropo - Slayerkowi z WPB daję 8,5/10), 2. najwyżej oceniam właśnie takie płyty, które... wchodzą długo, ale za to zostają w głowie... na zawsze (mam nadzieję:)))) - pewnie po roku/dwóch ta ocenka u mnie nieco spadnie (tak mam prawie ze wszystkimi albumami, ale płyta ma szansę wejsć do mojego ścisłego top 100 albumów wszech czasów - takowy raz na ruski rok sobie aktualizuję:))) - i to wskoczyć gdzies w okolice miejsca 50)

Cytuj:
BTW., jakie noty wystawiłbyś pozostałym albumom Believera?


jedynka - pewnie 7,5/10, dwójka 8/10, a trójka NIC:)))) (nie wiem ile, bo nie przetrawiłem nalezycie, podobniez jak tegoroczny Mastodon - no nie umiem łyknąć połowy tegoż albumu - Mastodona znaczy się, dwa genialne numery, jeden fajny... a reszta - no nie wiem:))))


Cytuj:
Zrobisz kiedyś reckę Dimensions?


jak ją ostatecznie pokumam (bez względu czy polubię, czy nie) - to tak... ale nie wiem kiedy to nastąpi, bo... mam tak, że czasem całymi tygodniami nie słucham NICZEGO... poza tym ostatnimi czasy męczę sie z pewnym opracowankiem (osłuchałem już większosc płyt potrzebnych do tego, zostały mi 2... w tym jedna dla mnie dziewicza:))) - nie za bardzo mi się chce jej zapuszczać... ale muszę:))) )

nie obiecuję więc na kiedy - ale mogę obecać, ze pokuszę się o reckę


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Czw Gru 31, 2009 16:44 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 17:42
Posty: 1301
Miejscowość: Zabrze
Anka napisał(a):
Cytuj:
No, no... Co ja mogę tutaj dodać?... Ano trochę mogę, bo na dniach skończę swoją recenzję!


no proszę! fajnie... a dlaczego na dniach? dawaj ją dziś:))))


Nieee, nie skończona, ciągle jestem z niej niezadowolony... Muszę ją dopracować :)

Anka napisał(a):
Cytuj:
Co ciekawe - pewne rzeczy mam napisane podobnie


hmmm, ale ja od Ciebie nie zrzynałem:))))


No raczej nie hehehe, ale ja od Ciebie też nie, bo zacząłem ją pisać jakiś tydzień temu ;)

Anka napisał(a):
Cytuj:
I chyba po raz pierwszy przebiję Cię objętościowo


poczekaj... zaraz uzupełnię swoją reckę o parę drobiazgów, kilka wypowiedzi muzyków, dwa dodatkowe komentarze... tak, że rozrośnie sie ona o połowę:))))

a poważnie - miałem zamiar napisać bardzo krótką reckę, tylko na potrzeby podsumowanka top 10 lat 2000-2009 (zresztą okrojoną do 35% zawartosci niniejszej - znaczy tej pełnej, dałem w tymże wspomnianym zestawieniu), no ale jak mi napisałeś, ze czekasz na prezent:))) to się lekko rozpisałem:)))) ale więcej tam luźnych refleksji, niż jakiegoś wielkiego pisania


No tak, musiałeś mnie zniszczyć :P :lol: Moją recenzję również ciężko nazwać wielkim pisaniem, ale różnica jest taka, że ja bardzo się staram i tak mi wychodzi, a Ty na luzie piszesz dobre teksty :lol:

Anka napisał(a):
Cytuj:
- Z grzeczności spytam: mogę wkleić Twoją reckę na swoją stronę?


taaaaaak... ale musi ona nabrać mocy prawnej... a to czasami troszkę trwa:))))

PS: wrzucaj... ale podpisz, no wiesz... Basia:))))


Hmm... O.K., tak zrobię, ale z drobną modyfikacją, tak aby wilk był syty i owca cała :)

Anka napisał(a):
Cytuj:
Uderzaj z tym tekstem na inne fora (TMF, Metal Cave[!]), czyli tam, gdzie kogoś to zainteresuje (a zainteresować musi, bo 9/10 u Tomka nie zdarza się na co dzień)


ano 9/10 nie zdarza się za często... dałem o cały punkt więcej niż ostatniemu Sadusowi (podobne klimaty), ale tyle się należy... wszak: 1. to u mnie płyta roku (apropo - Slayerkowi z WPB daję 8,5/10), 2. najwyżej oceniam właśnie takie płyty, które... wchodzą długo, ale za to zostają w głowie... na zawsze (mam nadzieję:)))) - pewnie po roku/dwóch ta ocenka u mnie nieco spadnie (tak mam prawie ze wszystkimi albumami, ale płyta ma szansę wejsć do mojego ścisłego top 100 albumów wszech czasów - takowy raz na ruski rok sobie aktualizuję:))) - i to wskoczyć gdzies w okolice miejsca 50)


A widzisz, u mnie Slayer się do 10 nawet nie załapał... Dobry album, gdzieś w 15scte bym go zmieścił, ale postawiłem na troszkę inne klimaty w moim podsumowaniu. Klasyczny thrash u mnie raczej w odwrocie, mimo, że było w tym roku kilka dobrych/bardzo dobrych płyt z tego gatunku. No ale to nie ten temat ;)

Anka napisał(a):
Cytuj:
BTW., jakie noty wystawiłbyś pozostałym albumom Believera?


jedynka - pewnie 7,5/10, dwójka 8/10, a trójka NIC:)))) (nie wiem ile, bo nie przetrawiłem nalezycie, podobniez jak tegoroczny Mastodon - no nie umiem łyknąć połowy tegoż albumu - Mastodona znaczy się, dwa genialne numery, jeden fajny... a reszta - no nie wiem:))))


Czyli dla Ciebie Gabriel jest najlepszym albumem Believera? Nie ma szans! :P Ja już tam swoje zdanie przedstawię odpowiednio w tekście 8-)

Anka napisał(a):
Cytuj:
Zrobisz kiedyś reckę Dimensions?


nie obiecuję więc na kiedy - ale mogę obecać, ze pokuszę się o reckę


Cool :) Pasowałoby do kompletu :)

BTW odświeżam sobie dzisiaj poprzednie albumu Believera, jeden po drugim... Kocham te dźwięki :twisted:

_________________
www.believer.dbv.pl - moja strona o jednym z najlepszych bandów grających progresywny/techniczny thrash
www.crossroads-of-metal.blogspot.com


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Sob Sty 09, 2010 11:33 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 17:42
Posty: 1301
Miejscowość: Zabrze
Image

Tracklista:

01. Medwton 07:23
02. A Moment In Prime 06:07
03. Stoned 04:32
04. Redshift 05:21
05. History Of Decline 03:49
06. The Need For Conflict 05:14
07. Focused Lethality 03:46
08. Shut Out The Sun 05:38
09. The Brave 04:19
10. Nonsense Mediated Decay 08:49
11. Circus 00:28
12. Coordinates 00:23
13. Freedom 04:57

Rok wydania: 2009
Gatunek: Progressive Thrash Metal
Kraj: USA

Skład:
Kurt Bachman - gitara, wokal
Joey Daub - perkusja
Jeff King - klawisze i programowanie
Kevin Leaman - gitara
Elton Nestler - bas i programowanie

Gościnnie:
Deron Miller - solo gitarowe (w "Medwton")
William Keller - "głosy" (w "Medwton")
Jim Winters - solo gitarowe (w "Stoned" & "History Of Decline")
Joe Rico - solo gitarowe (w "A Moment In Prime")
Scott Laird - skrzypce (w "A Moment In Prime")
Rocky Gray - solo gitarowe (w "Focused Leathality")
Howard Jones - wokal (w "The Brave")
John & Alexander Boden - "głosy" (w "Nonsense Mediated Decay")

16 długich lat. Właśnie tyle fani ambitnego thrashu musieli czekać na nowy studyjny album muzyków Believera. Poprzednie trzy dzieła zespołu, a więc młodzieńczy, thrashowy Extraction From Mortality z 1989, kontynuujący stylistykę debiutu, ale bardziej urozmaicony Sanity Obscure z 1990, oraz natchniony i progresywny Dimensions z 1993 roku, ewentualnemu następcy zawiesiły poprzeczkę bardzo wysoko. Zespół rozpadł się około roku 1994 i przez długi czas nie było nawet cienia nadziei na reaktywację grupy. Na szczęście także i tym razem sprawdziło się słynne przysłowie o wilku powracającym do lasu - po ponad dekadzie przerwy Kurt Bachman oraz Joey Daub (liderzy kapeli) postanowili skomponować i nagrać swój czwarty album. Ujrzał on światło dzienne 17 marca 2009 roku. Czy „Gabriel” dorównuje swoim poziomem poprzednikom? Czy spełnił oczekiwania wygłodniałych fanów?
Dorównanie starym dokonaniom było zadaniem trudnym, ale nie niemożliwym. Sami muzycy przekonywali, iż ich najnowszy album będzie łączył „stare” z „nowym”, tak, aby zachowując indywidualny charakter poczynań Believera, mogli jednocześnie odkrywać nowe obszary muzycznego świata. Takie podejście zlikwidowało w zarodku zagrożenie zaserwowania słuchaczom niekoniecznie strawnego, odgrzewanego kotleta. Jak ma się ostateczny efekt do planów i zapowiedzi? Co z tego wszystkiego wyszło?
Chyba najbardziej rzucającą się w uszy zmianą, w porównaniu ze starymi płytami, jest nowy wokal Kurta Bachmana. Jego partie są troszkę czystsze i wyższe niż kiedyś, przypominają skrzyżowanie głosów Mike’a Schmiera (Destruction) i Roba Urbinatiego (Sacrifice). Gardłowy Believera nagrał naprawdę dobre wokale, jednak ja z początku byłem zawiedziony, że lider zespołu nie kontynuował stylu z Dimensions, czyli krzyku typu „thrashowy Schuldiner”, który moim zdaniem był dla niego optymalny. Teraz trochę mi przeszło, płyta jest zamkniętą całością i nowe wokale są jej nieodłączną częścią. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości frontman grupy powróci jeszcze do takiego sposobu śpiewania jak na wspomnianej trzeciej płycie, czyli nieco niżej i z chrypą.
Pod względem instrumentalnym nie można Gabrielowi nic zarzucić. Stara gwardia w osobach Kurta Bachmana oraz Joey’a Dauba spisała się bez zarzutu, a nowi członkowie Believera wpasowali się zespołowy organizm tak, że aż trudno uwierzyć, iż nie grają oni w nim od lat. Bardzo dobre, wyraziste i charakterystyczne riffy, ciekawe harmonie, pomysłowe i inteligentnie rozbudowane aranżacje – z tego ten band słynął zawsze i nie inaczej jest tym razem. Nowością są partie klawiszy, które na szczęście nie wybijają się na pierwszy plan, a tworzą interesujące, odpowiednio klimatyczne podkłady. Ciekawym uzupełnieniem trzonu kompozycji są również różnorakie sample oraz inne bliżej niezidentyfikowane dźwięki, których na Gabrielu znalazło się dość dużo. Jako dodatkowe „przyprawy” sprawdziły się idealnie.
Ważnym smaczkiem albumu jest z pewnością spory udział muzyków spoza zespołu. Wśród licznych gości nie zabrakło także starych znajomych grupy: Jima Wintersa (basista i gitarzysta w czasach Dimensions), Williama Kellera (narrator w jednym utworze na Dimensions) oraz Scotta Lairda (skrzypek grający na każdym LP Believera). Ich popisy oraz gościnne solówki i wokale innych muzyków niemal perfekcyjnie wpasowały się w złożoną zawartość płyty, czyniąc ją jeszcze bogatszą.
Kilka słów na temat produkcji krążka. Gabriel posiada dość staro-szkolny szlif brzmieniowy, jednak w pozytywnym tego słowa znaczeniu – płyta od strony produkcyjnej nie brzmi przestarzale, a bardzo naturalnie; jest tu sporo dołu, świetnie nagrany bas, przytomnie schowane klawisze, przejrzysta perkusja i odpowiednio wyeksponowany wokal. Pewne kontrowersje wprowadził natomiast dźwięk gitar, który nie każdemu musi się podobać. Niektórzy ortodoksi narzekali, że brzmienie tych instrumentów nie jest zbyt „tłuste”, że nie ma w nich tyle mocy i szorstkości ile powinno być, że są zbyt „lotne”... Ja jednak nie mam z nimi żadnego problemu, odbieram tę specyficzną produkcję albumu jako część większej całości, tworzącą unikalność Gabriela. Tak więc brzmienie krążka uważam za bardzo dobre, chociaż wolałbym, gdyby panowie po prostu udoskonalili sound z mojego ukochanego Dimensions. Ale to tylko takie moje małe zboczenie ;-)
Wypadałoby jeszcze wspomnieć kilka słów o warstwie lirycznej Gabriela, tym bardziej, że zespołowi przypięto kiedyś (niechcianą) łatkę zespołu chrześcijańskiego, co dla wielu fanów metalu – nie wiedzieć czemu – jest równoznaczne z grzechem śmiertelnym. Cóż, twardogłowi ortodoksi pewnie i tak nie sięgną po ten album, ale ludzie, którzy nie lubią zbyt silnych i dosłownych akcentów religijnych w tekstach, nie mają się czego obawiać. Zespół nie przegiął pod tym względem, a słyszałem wręcz głosy, że ostatni Type O Negative ma bardziej religijne liryki... Cytatów z Biblii na Gabrielu brak, pojawiają się za to wątki kosmiczne (zjawiska astronomiczne, istoty pozaziemskie), a jeden numer dotyczy nawet komputerów i Internetu. Oczywiście zespół nie wyrzekł się swojej przeszłości, o czym świadczy chociażby tytuł albumu; w tekstach również można doszukać się pewnych nawiązania do biblijnych klimatów, jednak nie jest to ujęte w oczywisty, dosłowny sposób. Ogólnie rzecz biorąc, liryki są trochę zakręcone, sporo w nich przenośni i nie do końca jasnych sformułowań, ale są spójne i ciekawe. Mimo tego i tak zdaję sobie sprawę z tego, że o czymkolwiek Believer będzie miał teksty, to i tak panowie stoją na straconej pozycji, bo nie dogodzą pod tym względem wszystkim swoim fanom/nie-fanom... No ale zostawmy już te rozważania, czas opisać trochę poszczególne kompozycje.
Płytę rozpoczyna króciutkie intro (powtórka z „Arise” Sepultury?), po którym rusza agresywny „Medwton”. Jest to udany, dynamiczny otwieracz, w którym obok szybkich, thrashowych riffów pojawiają się również bardziej stonowane i nowocześniejsze zagrywki. Podczas zwrotek warto zwrócić uwagę na stylowo ponure, przestrzenne partie klawiszy, które dobrze uzupełniają gitarowe riffy. Wyróżnić trzeba również gęstą pracę perkusji – Joey Daub jak zwykle się nie oszczędza. Kawałek wieńczy ponad minutowe outro, złożone z różnych bliskowschodnio brzmiących wokaliz. Nad całością numeru unosi się dość osobliwa, duszna atmosfera, charakterystyczna dla tego krążka. Mocne wejście.
„A Moment In Prime” otwiera solowa partia perkusji, trochę podobna do tej z „Wisdom’s Call” z albumu Sanity Obscure. Na szczęście już po chwili utwór zaczyna żyć własnym życiem i bardzo ciekawie się rozwija – są tutaj frapujące partie nieprzesterowanej gitary, intrygujące, ciężkie riffy, niezwykłe motywy wyczarowywane przez klawisze Jeffa Kinga... Do tego dochodzi chwytliwy, ostry i motoryczny refren. Kontrastowo solo gitarowe jest melodyjne i nastrojowe, grane z dużym uczuciem. Dzieła zniszczenia dopełnia niezwykła końcówka, oparta na pulsacji reggae’a, w którą doskonale wpleciono skrzypce Scotta Lairda (bardzo udane nawiązanie do kawałka „Dimentia” z Dimensions). Kosmos. Genialny utwór, zdecydowanie jeden z najlepszych na tym wydawnictwie.
„A Moment In Prime” bardzo płynnie przechodzi w „Stoned”. Utwór ten rozpoczyna się nietypowo – od dźwięków imitujących trochę fałszujące pianino... Przez chwilę słuchacz może czuć się lekko zdezorientowany, jednak po kilku sekundach jesteśmy w domu: następuje gwałtowny, huraganowy atak gitar i death metalowe kostkowanie (tremola prawie jak w czasach Extracion From Mortality), które następnie przechodzi we wgniatające w ziemię, potężne, monumentalne wręcz riffy. Swobodne zmiany dynamiki wpływają bardzo pozytywnie na motorykę tego numeru. W tle momentami ciągle słychać pokraczne, pianinowe dźwięki... Intrygujące połączenie.
„Redshift” dotyczy spraw kosmicznych i w takim klimacie utrzymane jest jego otwarcie. Przestrzenne plamy klawiszy, intrygujący motyw sekcji rytmicznej i tajemniczo brzmiące, nastrojowe nucenie Kurta. Po chwili wchodzą ciężkie gitary i całość nabiera „kopa”. Po raz kolejny na tej płycie zespół nie serwuje nam tylko „ciągłych” riffów, a stosuje także dość często „pauzujące”, urywane zagrywki gitarowe. Na początku trzeciej minuty następuje bardzo inteligentne wyciszenie i ni stąd, ni zowąd pojawia się kapitalna rockowa solówka na podkładzie delikatnych, klawiszowych muśnięć... Później znowu wracają dudniące metalowe riffy i całość naturalnie powraca na poprzednie tory. Słucha się tego wręcz z otwartymi ustami! Koniec utworu, podobnie jak wstęp, sprawia niepokojące wrażenie, czasami niemal czuć ciarki na plecach... Kapitalny klimat.
Kolejnym numerem w kolejce jest „History of Decline”. Zbudowany z dość nietypowych riffów na początku wywołuje trochę dziwne, „gryzące” odczucia. Pod względem wokalnym skonstruowany jest dość ciekawie – w "refrenie" oprócz wydzierającego się Kurta słychać w tym samym momencie dublujący go, melodyjny głos. Ten zabieg oraz pojawiające się tu i ówdzie w zwrotkach "szepty", skojarzyły mi się dość mocno z Cynicem. Ciekawy, nastrojowy fragment rozpoczyna się w 3 minucie - ponure gitarowe harmonie mogą trochę przywodzić na myśl klimat płyty Renewal Kreatora. Cały utwór utrzymany jest w dość chorym, paranoicznym wręcz klimacie i na początku można mieć problemy z jego zaakceptowaniem, ale zaręczam – wraz z kolejnymi odsłuchami to uczucie mija.
Nikt za to nie powinien mieć problemów z natychmiastowym zaakceptowaniem kolejnego numeru. „The Need For Conflict” to potężny, thrashowy wykop, który z pewnością ucieszy fanów wczesnego oblicza Believera. Jedynym zaskakującym fragmentem może być wstawka w środku numeru, utrzymana w bliskowschodnich klimatach, poza tym utwór jest typowo metalowym przyłożeniem. Dynamika, moc, przebojowość, zadziorność – wszystko to tutaj jest, lekko odświeżone, trochę unowocześnione w stosunku do starych płyt, ale w dalszym ciągu utrzymane na bardzo wysokim poziomie.
To samo w sumie można napisać o „Focused Lethality”, którego riffy dość wyraźnie nawiązują do gitarowych patentów grupy z okresu Sanity Obscure. Obłędne przejścia i fragmenty solowe w środku utworu oraz chwytliwa motoryka całości powinny zadowolić nawet najwybredniejszego thrashera. Stary, dobry Believer w nowym opakowaniu.
„Shut Out The Sun” zaczyna się trochę nietypowo jak na Believera. Dość skoczne, urywane gitary, uzupełnione swobodną, miękko grającą perkusją – czegoś takiego jeszcze chyba nie było. Jednak gdy po chwili pojawiają się ciężkie, motoryczne riffy zwątpienie szybko mija - od razu wiadomo, że to ciągle ten sam zespół, który stworzył Dimensions. Zaskoczenie przychodzi ponownie w momencie gdy z głośników wybrzmiewa... melodyjny, wyśpiewany przez Kurta refren! Przyznam, że początkowo byłem dość zaskoczony tym rozwiązaniem, ale dość szybko uznałem, że jest to interesująca próba urozmaicenia ostrych wokali Bachmana. Próba ciekawa i co najważniejsze udana. Intrygująca jest również sama końcówka utworu, która brzmi trochę niczym zmodyfikowane zakończenie „I’m Broken” Pantery, z dodanymi delikatnymi muśnięciami klawiszy, odgłosami bicia dzwonów i tym podobnymi dodatkami... Kolejny dobry, mocny kawałek.
„The Brave” to chyba najbardziej kontrowersyjny numer na Gabrielu. Melodyjne, delikatne zwrotki zaśpiewane gościnnie przez Howarda Jonesa czystym, troszkę „płaczliwym” głosem mogą wydawać się dość dziwne i raczej nie powalają. Refren za to oparty jest na ciekawym kontraście - zbudowany z wydzierających się naprzemiennie Kurta i Howarda, robi dobre wrażenie. Melodyjne fragmenty solowe dobrze wpasowują się do nastroju kawałka. Dzisiaj nie mam już z tym utworem takich problemów jak miałem na początku – muzycznie jest naprawdę w porządku, ale ciągle uważam, że od strony wokalnej można było trochę lepiej go zaaranżować. Cóż, być może była to pewna próba przypodobania się trochę młodszej części publiczności, fanom modnych zespołów. Czy udana? Nie mnie oceniać, ale na listach przebojów ten kawałek się nie znalazł...
Ostatni pełnoprawny i jednocześnie najdłuższy utwór na albumie to potężny quasi-instrumental, zatytułowany „Nonsense Mediated Decay”. Narratorami opowiadanej podczas trwania numeru historii o istotach pozaziemskich są John Boden (przyjaciel basisty grupy), oraz jego syn Alexander. Sam kawałek zbudowany jest z 4 połączonych ze sobą części, co odbieram jako takie swobodne nawiązanie do utworu „Trilogy of Knowledge” z Dimensions, który to (wliczając intro) również składał się z tylu części. Poza tym jednak „Nonsense Mediated Decay” ma niewiele wspólnego ze swoim poprzednikiem - operowych i klasycznych naleciałości tu brak, również klimat tej kompozycji jest całkowicie odmienny. Jest to nastrojowa, mocna, potężnie brzmiąca, melodyjna, epicka opowieść. Jak dla mnie to instrumental niemal kompletny, zawierający wszystko to, co potrzeba w takich kompozycjach... Nie razi w nim nawet brak solówek – nie ma tu dla nich miejsca, a gęsty klimat tego dzieła sprawia, że po prostu nie są one nawet potrzebne. Od strony gitarowej niejednokrotnie słychać w tym numerze kapitalne zagrywki przypominające swoim monumentalizmem ...And Justice For All Metalliki, bądź też riffy utrzymane w klimacie krążka Sanity Obscure. Uwagę zwraca również bardzo ciekawa, luźna struktura utworu; przejścia pomiędzy poszczególnymi fragmentami nie zawsze są płynne, czasami słychać, jakby wkradała się tutaj nutka awangardowych improwizacji oraz zabaw różnymi dźwiękami i samplami. Niektórzy fani nie lubią kawałka wieńczącego Gabriela, uważają go za przekombinowany, nieskładny i „nonsensowny”; inni natomiast uwielbiają go za jego klimat, pomysłowość, świetne zagrywki oraz riffy. Cóż, kwestia gustu, ja akurat należę do grona zagorzałych sympatyków.
Co ciekawe – słuchacz obeznany z twórczości innej legendy tej odmiany metalu, wyłapie z pewnością podobieństwa ostatniego numeru Gabriela do pewnego utworu zespołu Tourniquet. Wspaniały „The Skeezix Dilemma” również był monumentem umieszczonym na samym końcu albumu (Pathogenic Ocular Dissonance) i pojawiły się w nim podobne elementy - chociażby motyw cyrkowy, czy też dziecięca narracja. Inspiracja? Nawiązanie? Myślę, że raczej przypadek, bo to tak, jakby teraźniejsza Metallica podpatrywała Megadeth z początku lat 90tych – abstrakcja. Believer momentami raczej „puszcza oczko” do fanów swojej starszej twórczości: pojawiająca się na początku 7 minuty wstawka z biciem serca (znacie „Stop The Madness”?) jest chyba tego najlepszym przykładem.
Trzy ostatnie ścieżki (tracki numer 11, 12 i 13) to ukryte "żartobliwe utwory bonusowe" niewymienione w spisie. "Circus" jest nagraniem reklamy cyrku, "Coordinates" jest trudny do rozszyfrowania (zakłócenia radiowe?), natomiast "Freedom" to chaotyczny (jazzowy, ha!) mix zagrywek sekcji rytmicznej z różnymi riffami i fragmentami albumu.

Podsumowując: Osobiście wyżej cenię poprzednie, klasyczne płyty tej kapeli, ale trzeba przyznać, że odnowiony Believer powrócił na scenę w wysokiej formie. Nie zapominając o swojej przeszłości spróbował wielu świeżych rzeczy, które nadały nowemu krążkowi indywidualny charakter i udanie go urozmaiciły. Gabriela można nazwać unowocześnioną mieszanką Sanity Obscure (zadziorność, dynamika pewnych fragmentów) i Dimensions (progresywność, osobliwy klimat, niektóre pomysły), pozbawioną elementów operowych, ale posiadającą wiele innych oryginalnych i interesujących rozwiązań. Believer nigdy nie grał prostej muzyki, w jego twórczości zawsze było dużo techniki, smaczków i zawiłości. Podobnie jest i teraz, tak więc nie każdemu słuchaczowi ta płyta się spodoba, jednak ja ze swojej strony polecam ją wszystkim fanom inteligentnego metalu.

Z czystym sumieniem stawiam najnowszy album Believera na półce obok poprzednich dzieł grupy i z niecierpliwością czekam na kolejne wydawnictwa tego zespołu. Czym zaskoczą tym razem?

Faworyci: A Moment In Prime, Redshift, The Need For Conflict

Na zachętę:

The Need For Conflict

A Moment In Prime

Stoned

Ocena: 9/10

_________________
www.believer.dbv.pl - moja strona o jednym z najlepszych bandów grających progresywny/techniczny thrash
www.crossroads-of-metal.blogspot.com


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: BELIEVER
PostWysłany: Nie Lut 06, 2011 00:24 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 17:42
Posty: 1301
Miejscowość: Zabrze
Mastering i mix ukończone, więcej szczegółów na - http://www.believer.dbv.pl/news.php

_________________
www.believer.dbv.pl - moja strona o jednym z najlepszych bandów grających progresywny/techniczny thrash
www.crossroads-of-metal.blogspot.com


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 108 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 39 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group