Z tego, co słyszałem, to jedynie Beneath i Arise robią na mnie wrażenie (albumy, które polecił mi szanowny kolega Żułek, za co jestem mu wdzięczny bardzo
) Płyty z Greenem na wokalu są dla mnie nie do strawienia totalnie.
Słychać, że na tych 2 albumach, o których wspomniałem zespół czerapł sporo z twórczości Slayera oraz Metallicy.
Szczególnie zauważalne jest to przy solówkach, które często przypominają te slayerowskie.
Wokal średni, nie lubię takiego "darcia ryja", ale tutaj w sumie nie razi aż tak.
Same utwory są bardzo urozmaicone. Obfitują w wiele "zwrotów akcji". Brak jest jakiejś schematyczności i naprawdę wiele się dzieje.
Chcę wyróżnić kilka kompozycji, które zrobiły na mnie największe wrażenie lub jakoś mnie zaciekawiły:
*Beneath The Remains - "sympatyczne", spokojne wejście akustyczne, które w niespełna minutę przeradza się w niezłego killera. Dosyć złożona kompozycja, cały czas "coś się dzieje" - mnogość riffów i nastrojów (czasem wolno, czasem szybko, czasem umiarkowanie i tak na przemian). Właśnie w tym kawałku słyszalne są te charakterystyczne slayerowskie solówki.
*Inner Self - bardzo podobają mi się tutaj sola i kilka konkretnych riffów. Po 2 minucie następuje klimatyczne zwolnienie ze spokojną gitarką. Trochę w stylu Slayera, ale zrobione jeszcze lepiej.
*Stronger Than Hate - świetna początkowa, gnająca wręcz solówka. Około 40 sekundy wchodzi riff przypominający pewien fragment z FWTBT Metallicy. W środku kolejne krótkie solo w stylu Slayera. Ponownie mamy do czynienia ze złożoną i urozmaiconą kompozycją. Końcowy motyw z tym basikiem jest cudowny wręcz.
*Mass Hypnosis - kolejny świetny utwór. Ten początkowy, powtarzający się później motyw po prostu powala. Znowu mamy do czynienia z kawałkiem, w którym sporo się dzieje. Chłopaki serwują nam ponownie zwolnienie w stylu tego z Inner Self. Sola kojarzą mi się bardzo z metallicowymi.
*Slaves Of Pain - tutaj rozbroiła mnie pierwsza solówka, druga kolejny raz w stylu Slayera, tyle że o wiele lepsza niż te prezentowane przez Kerrego i Jeffa, przynajmniej takie odnoszę wrażenie.
*Primitive Future - i znowu genialne solo, które to już?... Sposób śpiewania Maxa przypomina mi w wielu fragmentach ten z FFWF Hetfielda, taki "przerywany".
Pora na coś z Arise:
*Arise - wymarzony wręcz opener. Jest ostro, dosyć jednostajnie, ale porywająco. I znowu solo slayerowskie, przynajmniej początkowo.
*Desperate Cry - chyba jak do tej pory mój ulubiony utwór. Intrygujący i niepokojący wstęp akustyczny, który po chwili przeradza się w dosyć stonowany, utrzymany w średnim tempie, ale "przygniątający" mocą utwór. Nabiera jednak szybszego tempa po 2 minutach, by niedługi czas po tym chwilowo zwolnić i powrócić do tempa z początku. Po 4 minucie zwalnia jeszcze bardziej, ale to wyłącznie na plus. Te zwolnienie kojarzy mi się bardzo z momentem refrenu kawałka Virgin Snatch - "Act Of Grace". Słychać, że VS mogli zaczerpnąć wzorca od Sepultury. Takim niezapomnianym dla mnie punktem utworu jest przepiękne solo, które pojawia się około 3 minuty. Wielka szkoda tylko, że takie króciutkie.
*Murder - tutaj bardzo spodoabały mi się riffy, nie wszystkie, ale kilka jest naprawdę powalajacych. Solówki też bardzo ładne. Moment od 2:58 do 3:12 jest śliczny wręcz - lubię gdy w utwór są wplecione tego typu smaczki, jak gdyby rozładowujące napięcie.
*Altered State - tutaj wszystko mnie zachwyca, a ten modlitewny sposób wypowiadania wersów (początkowa zwrotka - zaczyna się ostro wokalnie, ale po chwili Max "zwalnia") rzuca na kolana. Kolejny kawałek, który swoją złożonością sprawia mnóstwo frajdy słuchaczowi i nie pozwala mu o sobie zapomnieć. Buduję pewien nastrój, by po kilkudziesięciu sekundach przenieść nas w jeszcze inny świat. Myślę, że spokojnie mogę go postawić na równi z Desperate Cry.
Póki co - tyle