Dobra, byliśmy wczoraj z Agą i Bialkomatem w Pradze na Black Sabbath.
Koncert rozpoczął się punkt o 20, od supportu w postaci Uncle Acid & the Deadbeats. Wszyscy byli zgodni, że to kopia Black Sabbath, ale słuchało się ich całkiem przyjemnie.
O 21 na scenie pojawili się Sabbs. Występ nie zawiódł, powiem więcej - nawet się nie spodziewałem, że chłopaki są w aż tak dobrej formie! Szczególnie, tyczy się to Ozzy'ego, który bardzo miło zaskoczył mnie kondycją wokalną, zresztą pozostałych uczestników również. Takie Snowblind czy Under The Sun wykonał świetnie, a wiadomo, że trzeba w nich zaśpiewać dość wysoko, nawet mimo obniżonego stroju. Pod koniec (a nawet nieco wcześniej) zdarzały mu się już fałsze (chyba najgorzej wykonał Children Of The Grave), ale i tak szacunek za przygotowanie wokalne. Słychać było, że ta 3 dniowa przerwa od koncertu w III Rzeszy dobrze mu zrobiła.
Niesamowitym przeżyciem było zobaczyć Tony'ego Iommiego, tym bardziej, że facet był najwyraźniej w bardzo dobrym humorze. W pewnym momencie nawet lekko druta pociągnął z Ozzy'ego, który chyba zapomniał, że trochę przedłużył sobie zabawę z publicznością. Tony dał więc znać bębniarzowi, że już czas zaczynać następny kawałek (bez względu na Ozzy'ego)
Usłyszeć tytułowy utwór, zagrany przez mistrza riffów to już w ogóle odjazd. Normalnie włos się jeżył na głowie (choć muszę się lekko przyczepić, bo Ozzy gubił rytm). Do tego ta wręcz zniszczona, biała już, z odpadającym lakierem gitara na Dirty Woman i Children Of The Grave robiła piorunujące wrażenie.
Nagłośnienie było bardzo dobre. Dodatkowo nad sceną zawieszony był ogromny monitor/ekran, podzielony na 3 okna (jedno główne i 2 małe, boczne), na których były puszczane wizualizacje itp. oraz zbliżenia na muzyków. Tak więc jeśli chodzi o sprawy techniczne, to nie mam nic do zarzucenia organizatorom/dźwiękowcom/grafikom itd.
Samych emocji towarzyszących mi podczas koncertu nie da się opisać. To było coś niezwykłego i dlatego mogę chyba z czystym sumieniem stwierdzić, że to najlepszy koncert, na którym byłem.
Nie wiem jak płyta, ale GC było zdominowane przez Polaków. Czasem gdzieś się tam jakiegoś Niemca usłyszało. Poza tym - wszędzie Polacy, dlatego też może było tak wyjątkowo żywiołowo na tym koncercie. Naprawdę publika zachwyciła. Po występie musiałem przyjąć pozycję "na scyzoryk", tak mnie kręgosłup napieprzał
Jeśli ktoś się waha czy jechać do Łodzi, to nie ma się zupełnie nad czym zastanawiać. Black Sabbath na żywo zabiera słuchacza w zupełnie inny wymiar. Nie ma co myśleć, tylko, jak jest możliwość - uderzać na Łódź. Taka okazja się już pewnie nie powtórzy.
Koncert był kapitalny !
Jak zbiorę od wszystkich foty, to wrzucę coś z nich do tematu.
Edit:
Trochę fotek. Jakość nie powala, ale zawsze coś
:
Support:
Królowie Heavy Metalu:
Ktoś chce "ukraść" Ozzy'ego
Pozycja "na scyzoryk" już po