creeping_death napisał(a):
komu przeszkadza support?
Mnie przeszkadza. Może i faktycznie marudzę, ale nie po to kupuję GC by później gówno widzieć (choć widziałem w tym przypadku wszystko). Ja lubię sobie wparować na koncert dosłownie na chwilę przed główną gwiazdą. Nie jara mnie koczowanie pod bramkami i walka o miejsca z fanatykami trzymania się krat.
Wiadomo, że jeśli jestem na jakimś festiwalu to sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
creeping_death napisał(a):
omijając walory artystyczne to doceniam tych muzyków za chęci, pozytywną energię i kontakt z publiką (przynajmniej w Łodzi)
Ok, tego nie można im odmówić, ale właśnie muzycznie to jest mało ciekawe. Tym bardziej nie chcę mi się grzać miejscówki słuchając tego typu wybryków. Taka muzyka kompletnie psuje mi oczekiwanie na główną gwiazdę. Stałem i wręcz modliłem się żeby w końcu skończyli grać.
Teoretycznie, gdyby nie było supportu, mogłoby to stworzyć również pewne problemy, bo tłum jednorazowo mógłby napierać do przodu.
Z wyżej wymienionych powodów zastanawiam się czy nie lepiej zacząć kupować miejscówki na trybuny. Wpada się na 5 minut przed koncertem i ma się w dupie cały ten cyrk. Jednocześnie można delektować się w pełni występem. Swoje się wyszalałem i podejrzewam, że zacznę stosować taką taktykę. Z koncertu należy czerpać przyjemność, i tutaj każdy zdefiniuje to na swój sposób.
Nie chcę absolutnie wyjść na jakiegoś ponuraka czy coś, bo lubię sobie zdrowo ponapierdalać, ale z drugiej strony zaczyna mnie to męczyć.
Byliśmy w Ergo chyba na 1,5 godziny przed koncertem i nawet piwa nie sprzedawali. Trochę to frustrujące, bo oczywistą tradycją jest walnąć kilka piwek przed gigiem. Co prawda spędziliśmy połowę dnia przemieszczając się po knajpach, ale liczyliśmy na to, że w Arenie podtrzymamy dobry humor (Bialko, Aga nie chcę mówić za Was, ale z tego, co gadaliśmy to raczej tak było?
). Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. I co człowiek ma robić przez tyle czasu jeśli nie cierpi supportu? Snucie się po Ergo czy nawet wyjście na papieroska nie umili czasu. Potworny gorąc potęgował atmosferę wkurwienia i całe szczęście, że Ironi jak zwykle się spisali, bo okres oczekiwanie na ich występ był swego rodzaju katorgą.
creeping_death napisał(a):
Dla takich chwil warto żyć ten płomień i gorąco na twarzy było niesamowite. Adrenalina, ekscytacja i podziw sięgnęły maksimum
Nie wiem czy piszemy o tym samym - mnie chodzi o te petardy, które kończyły wolne, środkowe motywy, bądź zaczynały moment przed solówkami (te, które wybuchały z górnego oświetlenia). Wzdrygnąłem się tak gwałtownie, że poczułem się jak idiota. Dobrze, że nikt uwagi nie zwrócił