bialkomat napisał(a):
lesny002 napisał(a):
Słuszne słowa, bialkomat, po reaktywacji jeszcze chyba tylko na Systemie była większa różnorodność wewnątrz kawałków np. takie Truth Be Told i Blackmail the Universe, kompozycje rozbudowane (jak na swój czas trwania) i ciekawe. A potem co? Może Burnt Ice, How the Story Ends i Never Dead. W każdym razie w pełni zgadzam się ze słowami przedmówcy.
Zgadza się, System pod tym względem nawet jeszcze trzymał poziom, Rudy bardziej kombinował, kompozycje kipiały pomysłami, coś się działo... A potem coraz gorzej, byle odbębnić piosenkę (no właśnie - piosenkę!), byle specjalnie się nie wysilać i nie nadwyrężać łepetyny.
Zapomnieliście chyba o Endgame (utworze) oraz Head Crusher. Obydwa wprost kipiały od pomysłów, zmienności klimatów i patentów. W pewnym stopniu również The Hardest Part of Letting Go zaskakiwał: ballada przeradzająca się w galop i powrót do ballady (konstrukcja ewenement). A i Bodies miał kilka fajnych przejść i zmian w drugiej części.
How the Story Ends jest akurat banalny pod względem konstrukcji.
Natomiast System nie wydaje mi się specjalnie wyróżniający pod względem bogactwa kompozycji. Właściwie tylko Truth Be Told zaskakiwał. Blackmail The Universe ma całkiem prostą konstrukcję, przy Endgame czy Head Crushem - jest dośc prosty. Juz szybciej bym wyróznił Tears in a Vial, który wyraźnie przyspiesza, jego różnorodność jest bardziej widoczna. Ale też szaleństwa kompozycyjnego nie słyszę. System to taka właśnie całkiem piosenkowa płyta.
Słowem pod względem róznorodności kompozycji:
Endgame > System Has Failed
A żeby było coś w temacie: ostatnio posłuchałem raz jeszcze Super Colider i stwierdzam, że nie daje się go słuchać. Chyba na początku działał jakiś efekt zaskoczenia, że jest tak lajtowo, jak dawno juz nie było. Po któryms przesłuchaniu utwór wydaje się zwyczajnie fatalny. Juz wolę Breadline. Nie wiem czy kiedykolwiek powróce do tytułowego z Super Colider. Strata czasu.