Deathmagnetic poprosiło nas o zamieszczenie przetłumaczonego wywiadu na forum
http://www.deathmagnetic.pl/trash-metal ... -wytworni/Cytuj:
W wywiadzie dla Shockwaves / HardRadio, Dave Mustaine OBSZERNIE odpowiedział na kilka bardzo ciekawych pytań. Po pierwsze stwierdził, że nie wierzy w ewolucję, ale w stworzenie. Po drugie zdradził motywy i kulisy założenia własnej wytwórni Tradecraft, a po trzecie opowiedział historie stojące za utworem tytułowym i kilkoma innymi kawałkami z nadchodzącej wielkimi krokami płyty Megadeth – “Super Collider” (premiera w czerwcu).
Angielska transkrypcja tutaj. Zapisu audio brak.
- Czy zmiana wytwórni przed premierą nowej płyty wpłynęła na jej muzyczny kierunek?
Oto jak nagrywaliśmy ścieżki, gdy byliśmy w studio. Najpierw weszliśmy do niego i pogadaliśmy trochę z Johnnym [- producentem -] o tym, co robić. Naprawdę nie miałem napisanych żadnych utworów na tę płytę; miałem fragmenty, ale nie było utworów. A wiadomość, że wejdziemy we współpracę z Universal i jak duży to ma być kontrakt, że CAA będzie naszym agentem, a my będziemy wśród artystów Career Artists Management wraz z [Irvingiem] Azoffem i jego organizacją, że będziemy częścią całej rodziny Live Nation i tak dalej, stary, nie mogło być lepiej. Więc presją była naprawdę duża. Nie obrażając Roadrunner; przysłużyli się naszym celom i było tam paru ludzi, którzy byli naprawdę świetni i miło wspominamy nasz okres z nimi, ale teraz naprawdę czujemy się docenieni tam gdzie jesteśmy. Nim do tego doszło, zanim label przyszedł posłuchać nowych utworów, było sporo napięcia i wyczekiwania: ‘Czy piszemy właściwie utwory? Wracamy do wielkiej wytwórni. Czy będą chcieli radiowych kawałków? Będą chcieli utworów dla MTV? VH1, Fuse, tego typu teledyskowe utwory itd.? Czy zrozumieją stare małe Megadeth?’. I przyszli w ubiegłym tygodniu i usłyszeli kilka kawałków i naprawdę dobrze na nie zareagowali.
- O jego nowej wytwórni, Tradecraft, którą Universal Music Enterprises będzie dystrybuował:
Gdy dostaliśmy ofertę przejścia do Universal… Andy Gould to słynny rockowy manager; zarządzał Panterą i zarządza teraz Rob Zombie. I Andy poszedł do Universal i powiedział, ‘Roadrunner to jedyna opcja dla metalu. Co byście powiedzieli, gdybym przyprowadził tu Roba Zombie i gdybym powiedział wam, że mogę też przynieść do was stamtąd rzeczy Megadeth?’ My na to powiedzieliśmy, ‘Wchodzimy w to’. No i on ma swój label – nazywa się T-Bog, bo kiedyś był gościem, który robił herbatę Beatlesom; stąd ‘t-boy’ ['t' = czyt. jako 'tea' = 'chłopiec od herbaty' - przyp. tłum.]. I parę razy słyszałem jak ludzie mówili, że podpisałem umowę z labelem Roba. Na co ja mówię, ‘Nie, nie jestem’. Jestem z Universal. I gdy przyszło podpisywać kontrakt, tak się cieszyli i w ogóle, że tak to wszystko przebiegało, że powiedzieli, ‘Hej, chcesz mieć własną pieczęć? Moglibyśmy to załatwić’. I pomyślałem, że byłoby świetnie, bo byłby to wspaniały sposób, by Megadeth położyło pewne fundamenty pod ten label, by [za jego pośrednictwem] tworzyć pewne koneksje itp., jeśli przyjdzie czas, w którym niejako zawiesimy działalność [wcześniej Dave sugerował, że mogą np. promować nowe zespoły - red.]. Nie wiem jednak, czy dojdzie do tego teraz, bo wszystko świetnie się nam [jako zespołowi] układa.
- Czy pozostali członkowie Megadeth byli zaangażowani w pisanie nowych utworów?
Chris zaangażował się bardziej w komponowanie, Shawn nadal [bierze w tym udział] w tym samym stopniu, choć nie skończyliśmy jeszcze wszystkich tekstów. Ale Shawn, on po prostu cieszy się, że tu jest. David Ellefson dostarczył nieco muzyki i w tej chwli, w tym momencie, myślę że jego…… Jedną z jego mocnych stron są teksty, więc mamy nadal trochę tekstów, nad którymi musimy popracować. I nie mogę doczekać się aż zobaczę, co wyjdzie z chłopaków w tej kwestii, bo nagrałem już dziewięć z czternastu utworów.
- O tytułowym utworze z nowego albumu Megadeth, “Super Collider”:
Byłem [wtedy] w Santa Barbara i USA Today to gazeta, którą zacząłem czytać dawno temu, bo było w niej sudoku. Nie do końca zgadzam się z punktami widzenia przedstawianymi w tej gazecie, ale przyzwyczaiłem się do czytania jej z uwagi na łamigłówki [w środku] – bo kocham słowne łamigłówki; lubię wzbogacać swój zasób słów. I była tam historia o tym, jak wreszcie zidentyfikowano masę, która zawiera się w molekułach itd.; to się nazywa Bozon Higgsa i odkryliśmy to dzięki Wielkiemu Zderzaczowi [z ang. Super Collider - przyp. tłum.]. Wtedy pomyślałem, ‘Wow, to naprawdę fajny motyw’. Zasadniczo to coś nazywa się “boską cząstką”. I pomyślałem, wiedząc jacy ludzie są ograniczeni w odniesieniu do mojej wiary i że pomyślą, że to zmieni mnie jako osobę – co się faktycznie stało – i że to też zbiegnie się ze zmianą mojego stylu gry, do czego nie doszło, nie chciałem, aby utwór nazywał się “Boska Cząstka” ["God Particle"], bo w każdej wiosce są idioci i na moje nieszczęście niektórzy z nich śledzą mnie w internecie. Więc postanowiliśmy nazwać go “Super Collider”.
I ten pierwszy utwór jest jakby utworem o tym, że nie ważne jak źle by nie było, pójdź ze mną, pojedziemy szosą, spędzimy fajnie czas i będziemy trzymać się razem aż do końca świata, że tak powiem, gdy świat eksploduje jak Wielki Zderzacz. Bo cała teoria Wielkiego Zderzacza to atomy wpadające na siebie przy prędkości milionów mil na godzinę, tak mi się zdaje. Uwielbiam tę koncepcję, uwielbiam artwork, jaki mamy dla tej płyty – to Zderzacz Hadronów, a to wspaniała maszyna. I jeśli spojrzysz na Wielki Zderzacz, sama ta rzecz – czy, do cholery, wnosi cokolwiek dobrego, czy nie, nikt naprawdę nie wie; ja nie wiem, czy to wpłynie na obniżenie cen paliwa, czy cokolwiek takiego, albo czy sprawi, że ludzie przestaną próbować sterować życiem innych i dalej ogłupiać Amerykę… Ale to naprawdę fajne, jeśli spojrzysz na to, jakie to jest wielkie. Wiele zdjęć w sieci ukazuje ogrom tej maszynerii i kolesi wielkości mrówek stojących przy niej. I jedno z tych zdjęć, którego użyliśmy do swojej okładki, było – jak już mówiłem – Zderzaczem Hadronów, a to po prostu piękna rzecz, stary. Nauka jest naprawdę ciekawa. Tzn., ja nie wierzę w ewolucję, wierzę w stworzenie, więc nauka dla mnie ma pewne granice, ale naprawdę podoba mi się wpatrywanie w te wszystkie szyby, rury, reaktory i wszystkie te rzeczy, które w tym tkwią. To trzeba samemu zobaczyć.
- O nowym utworze, “Dance In The Rain” ["Taniec W Deszczu"]:
Kiedy założyłem Megadeth, przyjechałem z Nowego Jorku [po wyrzuceniu mnie z Metalliki] i byłem dość wkurzony i nie wieidziałem, czy w ogóle chcę jeszcze robić muzykę, nie wiedziałem, czy potrafię, nie wiedziałem, czy powinienem, ale coś w środku ciągnęło mnie w tym kierunku. Potem zidentyfikowałem to jako chęć zemsty, ale w tamtym czasie sądziłem, że to po prostu złość. I wtedy spotkałem takiego kolesia, gdy po raz pierwszy założyłem zespół. Czy to się wtedy nazywało Megadeth na początku, czy nie, nie ma znaczenia; zespół założyłem zaraz, gdy wróciłem. To były początki Megadeth. Poznałem tego gościa, tego trzepniętego gościa imieniem Robbie… nie wiem jak miał na nazwisko. Tak czy inaczej… Grywał te naprawdę dziwaczne akordy, których użyłem w “Looking Down The Cross”. I zawsze naprawdę interesowały mnie te akordy. I trochę się jakby wygłupiałem aż wpadłem na progresję, która ostatecznie stała się uosobieniem zwrotek do “Dance In The Rain”. I zabawną rzeczą ad. tego kawałka jest to, że spytałem Davida Drainmana z Disturbed… Gralismy trochę wspólnych koncertów i przytrafiła się okazja, żeby trochę się razem powygłupiać. Nie stworzyliśmy razem w sumie wielu rzeczy, ale jest parę smacznych kąsków, które mi podsunął, a których użyjemy na płycie.
Poszliśmy do Pei Wei, żeby zjeść lunch. Zrobiliśmy swoje i on pojechał z powrotem na lotnisko. Ja miałem straszną ochotę na słodycze, więc zagarnąłem garść ciasteczek szczęścia. Wziąłem jedno i odłożyłem przepowiednię, wziąłem kolejne i też odłożyłem przepowiednię. Potem je podniosłem w odwrotnej kolejności niż je otworzyłem. To naprawdę istotne, bo to, które podniosłem najpierw w istocie było drugim, i było w nim napisane: “Naucz się tańczyć w deszczu zamiast czekać na słońce”. Coś w tym stylu. A w pierwszej było, “Nieoczekiwany dar od losu trafi ci się za moment”. Więc gdybym otworzył je w dobrej kolejności, dostałbym: “ieoczekiwany dar od losu trafi ci się za moment. Naucz się tańczyć w deszczu zamiast czekać na słońce”. Pomyślałem wtedy, “O mój Boże! To jest niezłe”. Nie wierzę w szczęście i tego typu rzeczy – wierzę, że rzeczy dzieją się z jakiegoś powodu – ale musze ci przyznać, stary [śmiech] – zdecydowanie wierzę temu ciasteczku.
- O nowym utworze, “The Blackest Crow” ["Najczarniejszy Kruk"]:
Gra ślizgiem to coś, co stosowałem dawno temu, gdy byłem w Panic, a czego nigdy nie miałem okazji zastosować w Metallice, bo po prostu tak nie graliśmy, ale ja miałem swoje południowe wpływy i jest to w 100% wyraźne, gdy spojrzysz na to, co napisałem jako “Mechanix”, a potem gdy to zmieniliśmy i stało się “The Four Horsemen”, ten motyw który pokazałem Jamesowi i Larsowi był ze “Sweet Home Alabama”. Bo byłem fanem Skynyrd. Tzn., nie byłem zatwardziałym południowcem noszącycm dzwony, ale lubiłem ich muzykę i naprawdę podobała mi się krzepa w ich muzyce. Więc tak, lubię southern rock. Jednym z moich ulubionych gitarzystów, gdy jeszcze zaczynał, był Zakk Wylde, gdy pierwszy raz pojawił się w światku. Pomyślałem wtedy, że jest jakby idealnym z każdej strony rockowym gitarzystą – jego image, to jak się ubierał, jak grał, jak wyglądał, jak się zachowywał. I pewnie, że wszyscy niejako dojrzewamy i starzejemy się, oddalamy się od siebie samych i stajemy się zmęczeni, czy to czy tamto, i zawsze pojawi się na scenie taki świezy, młody rewolwerowiec, który wejdzie i sprawi, że zapomnisz o swoich bohaterach. Ale to właśnie podobało mi się w Zakku i zrobił na mnie wtedy tak świetne wrażenie, gdy się pojawił. Nie ma wielu gitarzystów takich jak on.
- O nowym utworze, “Burn” ["Spalanie"]:
“Burn” opowiada, rzecz jasna, o ogniu. Ten utwór jest o kimś, kto ma za sobą wątpliwą przeszłość, ale zamiast czynić rzecz oczywistą jak większość, czyli kłamać na ten temat, on po prostu spala wszystko za sobą. Nie ma dowodów; pozostaje za nim tylko popiół. A jeśli ludzie próbują wybadać, co z nim jest, muszą przedrzeć się przez popioły i postarać się jakikolwiek dowód znaleźć. Nie jestem podpalaczem – nie propaguję wzniecania pożarów i tak dalej, więc nie chcę, by ktokolwiek odczytał niewłaściwy przekaz – ale to zasadniczo jest o kimś, kto ma wątpliwą przeszłość i stara się zacząć od nowa, ale robi to w bardzo wątpliwy sposób.
Co jest w tym fajne to to, że Chris i ja próbowaliśmy ustalić, kto zagra które solo. Solo w środku utworu, zasadniczo mu je przygotowałem, ale coś się stało i partia, którą zrobił, nie brzmiała tak jak tego chciałem. Więc zrobiłem mu małą pokazówkę, jak ja bym to widział, zagrałem ją i okazało się, że to ją w końcu zostawiliśmy. Bo zaczęliśmy grać i mówię, “Po prostu zacznij wolno i zacznij grać szybciej i szybciej i szybciej i szybciej. W pewnym momencie podwoisz tempo, tak że będziesz grał wbrew rytmowi, a potem go dogonisz, a dalej go wyprzedzisz”. To solo dosłownie wypala ten fragment.; jest super, super, superszybkim solo. To zawsze jest dobra zabawa – jeśli jesteś w stanie tak zagrać i jest czysto i pasuje, to zawsze fajnie jest robić takie rzeczy.
- O nowym utworze, “King Maker” [trudno przetłumaczalne; chodzi o "coś co robi z ciebie króla"]:
Ten utwór jest o epidemii, z jaką mamy do czynienia w naszym kraju w tej chwili w zw. z oksykodonem, z tym że wszsycy biorą środki przeciwbólowe. To nie żadna tajemnica, że przeszedłem operację karku. Myślę, że gdy pojawiłem się na koncercie Wielkiej Czwórki w kołnierzu ortopedycznym, ludzie załapali, że coś ze mną nie tak. Okazało się, że miałem w karku złamaną kość, a odłamek kręgu dostał się do mojego kręgosłupa i powodował olbrzymi ból przez bardzo długi czas. Zacząłem brać tabletki przeciwbólowe i stałem się od nich chemicznie uzależniony. Przy mojej historii z nadużywaniem, było mi bardzo ciężko przejść od narkomana i alkoholika do uwolnienia się od tych wszystkich rzeczy. Bo przeszedłem przez całą tę 12-stopniową rzecz, która bardzo mi pomogła, lecz niestety nie był to dla mnie program anonimowy; Chodziłem tam i cokolwiek powiedziałem, ludzie potem o tym gadali. Więc to naprawdę naruszyło moją anonimowość. To również program, który oparty jest na Bogu, ale gdy mówiłem tam o Bogu, oni mówili, “Ah, G.O.D. oznacza Group of Drunks [grupę pijaków]“. I wiesz, ‘Nie, wcale nie. Nie umiesz literować, kretynie? To dlatego tu jesteś”. Ale w tamtym czasie miało to duży wpływ na moje życie i było to bardzo ważne i szanuję to ogromnie i życzę każdemu, kto potrzebuje 12-stopniowego programu, aby znalazł taki dla siebie.
Kawałek “King Maker” mówi o tym, jak ludzie uciekają od swoich problemów… I wiele jest o tym na tej konkretnie płycie – po prostu o spojrzeniu w stylu, “Oto co mi jest. I co na to poradzisz?” Mówi sporo o tym pokoleniu, o tym jak życie się ludziom wali, a oni po prostu biorą pigułki. Zamiast postawić się do pionu i zrobić to co ja zrobiłem, iść na operację i odstawić leki, nadal będą z trudem szli naprzód do końca swoich dni, gdy już będą brali te pigułki, aż ich ciała będą przez nie zjedzone…
A inną rzeczą, o której też mówi ten utwór, jest to jak te rzeczy sprawiają, że czujesz się inaczej, gdy je bierzesz. Niektórzy ludzie wchodzą w to, bo lubią to, jak sie potem czują, bo to sprawia, że jest ci lekko i przyjemnie. W utworze jest mowa o chęci latania i poczuciu, że ma się 3 metry wzrostu. Alkohol tak na niektórych działa. I jest to coś, co moim zdaniem, jeżeli istnieje sposób, w jaki mógłbym pomóc edukować naszych fanów, zwłaszcza tych młodszych, którzy mają przed sobą całe życie, to nie wygląda tak wspaniale, jak się wam wydaje, że można pójść tą drogą i tak na spróbowanie się naszprycować i nie zmierzyć się potem z rzeczywistością…
To, co m.in. oznacza dla mnie “King Maker”, to że mogę teraz spojrzeć wstecz na cały ten epizod swojego życia, bycia niewolnikiem przemysłu farmaceutycznego. Nie macie pojęcia, jaka to była cholerna bolączka. Podróżując za ocean potrzebowałem swoich leków ze sobą i ta świadomość, że jak mi ukradną plecak i zniknęłyby moje lekarstwa, że przez to miałbym poważne syndromy odstawienia i trafiłbym do szpitala i trasa musiałaby się skończyć… Tego typu rzeczy; to straszne. I całym sercem ejstem z ludźmi, którzy utknęli w takim błędnym kole i narkotycznej niewoli. Gwarantuję, potrzebujecie tego, gdy was boli, ale…
Problemem jest też to, że z uwagi na sposób w jaki sieci społecznościowe teraz działają, jako znani ludzie, którzy mają spore wpływy i spore możliwości do dzielenia się informacjami z innymi z uwagi na swoją siłę przebicia, naprawdę możemy zrobić dużo dobrego edukując ludzi. Ale po ostatnich kilku epizodach, przez które przeszedłem, bo coś powiedziałem, a ludzie mnie atakowali.. Chodzi mi o to, że nie boję się nikogo, ale w chwili, gdy coś mówisz i jesto to totalnie inaczej powtwórzone i widzisz potem młodych fanów, którzy naprawdę są w ciebie wpatrzeni, kwestionujących twoje słowa, to jest jakby, “Ale ja tego tak nie powiedziałem. Zupełnie wyrwano to z kontekstu”. Więc koniec końców nic już nie mówisz.