Megadeth Info Forum

Forum poświęcone amerykańskiemu zespołowi metalowemu Megadeth
Obecny czas: Wto Lis 26, 2024 19:06

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 257 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 13  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: Sob Lis 17, 2012 18:04 
Offline
Prince Of Darkness
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 12:41
Posty: 5418
Miejscowość: from hell
bialkomat napisał(a):
Ee, tak to można powiedzieć o każdym temacie czy każdej dyskusji, które zaczynają się od czyjegoś tam pojedynczego postu.

Dla mnie temat jest Ok, zresztą uważam że jego "prototyp" czyli Newsy też miał rację bytu. W sumie to nie wiem czemu został usunięty.


przecież nie mówie że to zle, dobrze ze sie rozkręca ;)

mateusz napisał(a):
Żułek napisał(a):
i oplułem laptopa

Ponieważ ?


rozbawiłeś mnie tym In Flames :P

_________________
Image
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Lis 17, 2012 18:12 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 15:11
Posty: 4504
Żułek napisał(a):
rozbawiłeś mnie tym In Flames

Ale dlaczego ?
Jak dla mnie Cryptic i Infernal to taki melodic death metal, trochę w stylu właśnie In Flames, przy czym tych drugich słucha mi się lepiej.
Jeśli jednak chodzi o album Crimson, to totalnie mnie rozpieprzył - coś kapitalnego! Zupełnie inna muzyka. Tak sobie słucham dalej tej kapeli i jednak te wcześniejsze albumy są lepsze. Nie ma tutaj takich naleciałości jak na Cryptic czy Infernal. Zdecydowanie bardziej surowy materiał. Crimson II też już nie to samo.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Lis 17, 2012 19:04 
Offline
Head Crusher
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Sty 09, 2009 05:46
Posty: 1288
Miejscowość: Warszawa
Właśnie Edge of Sanity jest o tyle ciekawe, że z każdym albumem kapela ewoluuje. Jedynka jest najbardziej zbliżona do klasycznego death metalu i kolejne albumy coraz bardziej się od siebie różnią. Osobiście najbardziej lubię Spectral Sorrows.
Ale z porównaniami do power metalu i In Flames to pojechałeś równo :D power metalu nigdy tam jakoś nie usłyszałem :) natomiast In Flames to właśnie takie muzyczne pierdolamento i porównywanie do nich Edge of Sanity to kiepski żart.
Dan Swano miał jeszcze mnóstwo innych projektów i jak chcesz w tym grzebać dalej to będziesz miał sporo słuchania. Koleś jest bardzo wszechstronnym muzykiem i moim zdaniem przynajmniej połowa tych projektów to dziwadła do potęgi ntej. Ale Infestdead wyszło mu cacy :D


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Lis 17, 2012 19:13 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 15:11
Posty: 4504
Maciej napisał(a):
Ale z porównaniami do power metalu i In Flames to pojechałeś równo

Poważnie. Gdyby pod Crimson lub Infernal podłożyć wokal Andy' ego Derisa, to bym pomyślał, że słucham Helloween ;) Sporo tam takich "wesołych" melodii, które na myśl przywodzą właśnie power, no i niekiedy In Flames. Ja przynajmniej tak to odbieram. Crimson w zasadzie też jest dość melodyjny, ale słychać na nim ten cały mrok, hehe.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Lis 17, 2012 19:26 
Offline
Head Crusher
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Sty 09, 2009 05:46
Posty: 1288
Miejscowość: Warszawa
To, że jest dużo melodii to się zgadzam. Te późniejsze albumy są bardzo melodyjne. Jednak jest to grane w takiej formie, że nie przeszkadza mi to. Generalnie melodic death to nie moja dziedzina ale te melodyjki są słuchalne :P


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Lis 17, 2012 19:34 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 15:11
Posty: 4504
Maciej napisał(a):
Generalnie melodic death to nie moja dziedzina ale te melodyjki są słuchalne

Wiem, wiem. Pamiętam jak w Łodzi mówiłeś, że dla Ciebie nie ma czegoś takiego jak melodic death - gość ze starej szkoły ;)
Maciej napisał(a):
Jednak jest to grane w takiej formie, że nie przeszkadza mi to.

Ogólnie to ja bardzo lubię melodyjną muzykę, tyle że akurat w przypadku tych dwóch albumów te złowrogie growle czy co tam wydają mi się nieco groteskowe, bo sama muzyka jest taka... wesoła. Jeśli jednak chodzi o starsze albumy, to słyszę, że wszystko jest zajebiście i słychać w tej muzyce jakąś konsekwencję.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Lis 17, 2012 20:12 
Offline
Head Crusher
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Sty 09, 2009 05:46
Posty: 1288
Miejscowość: Warszawa
Melodie jako że same w sobie są wesołe, nadają muzyce nieco łagodniejszego klimatu. Death metal łagodny nie jest i dlatego melodyjny zupełnie mi nie podchodzi. A jednak Swano potrafił jakoś połączyć te dwa teoretycznie sprzeczne elementy w słuchalną całość. Dlatego uważam, że to wartościowy zespół.
Wspominałeś Mateusz, że spodziewałeś się czegoś bardziej podobnego do Death. Jeśli chodzi o rozwój zespołu to jest bardzo podobnie :P od tradycyjnego death metalu do ultra progresywnego :) znając różnice między amerykańskim death metalem a szwedzkim nie miałbyś podobnych nadziei ale nie słuchasz (a przynajmniej do tej pory nie słuchałeś) death metalu na co dzień więc miałeś prawo nie wiedzieć. Fajne jest właśnie to że Swano do momentu nagrania Crimsonów umieszczając pokaźną ilość melodii nie zabił w tej muzyce ducha tego tradycyjnego szwedzkiego death'u. A w przypadku tych typowo melodic death metalowych zespołów tak właśnie się dzieje i dlatego ich nie rozumiem. Szwedzka scena to jeden z cudów świata i powinna trafić na listę światowego dziedzictwa unesco. A melodic death to profanacja tego dziedzictwa.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Lis 17, 2012 23:32 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 15:11
Posty: 4504
Maciej napisał(a):
Dlatego uważam, że to wartościowy zespół.

Po wysłuchaniu Crimson też tak uważam.
Maciej napisał(a):
Wspominałeś Mateusz, że spodziewałeś się czegoś bardziej podobnego do Death. Jeśli chodzi o rozwój zespołu to jest bardzo podobnie od tradycyjnego death metalu do ultra progresywnego

Tak, na pewno masz rację i da się to zauważyć, ale:
Maciej napisał(a):
znając różnice między amerykańskim death metalem a szwedzkim nie miałbyś podobnych nadziei ale nie słuchasz (a przynajmniej do tej pory nie słuchałeś) death metalu na co dzień więc miałeś prawo nie wiedzieć.

Dlatego właśnie Cryptic i Infernal mnie rozczarowały, jednak kiedy doszedłem do Crimson, to mnie rozwaliło! Może źle zrobiłem, że tak od dupy strony zacząłem słuchać. W każdym razie jest coraz lepiej, a The Spectral Sorrows faktycznie również świetnie się słucha.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Lis 18, 2012 00:11 
Offline
Prince Of Darkness
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 12:41
Posty: 5418
Miejscowość: from hell
mateusz napisał(a):
Może źle zrobiłem, że tak od dupy strony zacząłem słuchać.


nie może tylko napewno ;)

może coś z dwójeczki ? https://www.youtube.com/watch?v=4BTKWd6Ckt0 ;)

_________________
Image
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Lis 18, 2012 00:23 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 15:11
Posty: 4504
Dobre, dobre. Jutro dotrę do tego :)


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Lis 18, 2012 00:26 
Offline
Head Crusher
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Sty 09, 2009 05:46
Posty: 1288
Miejscowość: Warszawa
Widzę, że gust Mateusza ewoluuje :) co następne w kolejce? może Morbid Angel? :D


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Lis 18, 2012 03:10 
Offline
Prince Of Darkness
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 12:41
Posty: 5418
Miejscowość: from hell
Maciej napisał(a):
Widzę, że gust Mateusza ewoluuje :)


najwyższy czas, ile można sie jarać Megadeth ? ;)


Cytuj:
co następne w kolejce? może Morbid Angel? :D


dobry pomysł byle nie znowu od dupy strony bo czarno to widze :lol:

_________________
Image
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Lis 18, 2012 10:10 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 15:11
Posty: 4504
Żułek napisał(a):
najwyższy czas, ile można sie jarać Megadeth ?

Ty jak coś palniesz, to kartofle gniją w piwnicy ;) To, że Megadeth jest moim ulubionym zespołem, nie znaczy że jaram się tylko nimi. Po prostu nasze gusta się różnią, co nie znaczy, że musisz sobie dorabiać ideologię. Z nas dwóch, to w ogóle bym zaryzykował, że ty się bardziej jarasz Megadeth. W końcu masz tak wielką ilość "itemów" związanych z zespołem, że bijesz na głowę całe forum. Wniosek jest jeden - jarasz się Megadeth jak mało kto :P
Maciej napisał(a):
Widzę, że gust Mateusza ewoluuje

Na to wychodzi, choć wiem, że muzyki death nie będę w stanie cenić tak wysoko jak proga, thrash i heavy. Wychowałem się na klasyce i jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do tak ostrych ostrych klimatów i raczej wzbraniałem się przed zapuszczaniem w te rejony, choć Obituary lubiłem sobie czasem pierdyknąć, Behemotha również.
Maciej napisał(a):
co następne w kolejce? może Morbid Angel?

Kiedyś się nawet zabierałem za nich. Nie pamiętam jednak jak wrażenia.
Miałbym dobrą okazję usłyszeć ich na żywo z Kreatorem i Nile (ta kapela może mi się spodobać, słuchałem trochę i mają moc), ale postanowiłem sprzedać bilet i zakupić wejściówkę na Rogera Watersa. Stwierdziłem, że Kreatora już widziałem i warto przeznaczyć szmal na jakiś konkretny gig. Zazdroszczę Ci trochę, że masz pod nosem taki koncert i jedyne na co musisz wydać kasę to bilet. W moim przypadku to eskapada, na którą trzeba przeznaczyć 400 zł.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Lis 18, 2012 13:46 
Offline
Prince Of Darkness
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 12:41
Posty: 5418
Miejscowość: from hell
mateusz napisał(a):
Żułek napisał(a):
najwyższy czas, ile można sie jarać Megadeth ?

Ty jak coś palniesz, to kartofle gniją w piwnicy ;) To, że Megadeth jest moim ulubionym zespołem, nie znaczy że jaram się tylko nimi. Po prostu nasze gusta się różnią, co nie znaczy, że musisz sobie dorabiać ideologię. Z nas dwóch, to w ogóle bym zaryzykował, że ty się bardziej jarasz Megadeth. W końcu masz tak wielką ilość "itemów" związanych z zespołem, że bijesz na głowę całe forum. Wniosek jest jeden - jarasz się Megadeth jak mało kto :P


bardziej sie jaram "itemami" niż samym Megadeth którego słucham od święta ;)

Morbidów spróbuj ponownie, mozliwe że tym razem bardziej ci podejdzie

z debiutu (nieco thrashowy jest) bym polecił
Immortal Rites https://www.youtube.com/watch?v=mmOYSH_LjF4
Chapel Of Ghouls - https://www.youtube.com/watch?v=vgw3mOFU2q4
Maze Of Torment https://www.youtube.com/watch?v=7cer5dnZ3kk

z Blessed Are The Sick bym polecił
tytułowy https://www.youtube.com/watch?v=oVcKzxXD9wQ
Fall From Grace https://www.youtube.com/watch?v=WsAFNBrVI3Q
Day Of Suffering https://www.youtube.com/watch?v=QDqsU9jvHM4
mój ulubiony The Ancient Ones https://www.youtube.com/watch?v=5nV8d3vu_Yc

z Covenant polecam
Sworn To The Black https://www.youtube.com/watch?v=xE28cWFl7bI
Angel Of Disease https://www.youtube.com/watch?v=C67nMg7O-Ew
czy mój ukochany God of Emptiness https://www.youtube.com/watch?v=UYdfsZRURF0

_________________
Image
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Lis 19, 2012 09:33 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 15:11
Posty: 4504
Kurde, spokojnie, spokojnie. Jeszcze jednego nie skończyłem ;) Zajmę się tym za kilka dni.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Lis 19, 2012 16:25 
Offline
Head Crusher

Rejestracja: Czw Sty 15, 2009 16:08
Posty: 1357
bialkomat napisał(a):
A co sądzisz tak w ogóle o The Battle Of Epping Forest? Zawsze miałem wrażenie, że o tym utworze jakoś niewiele się mówi i pisze, tak jakby nikt go nie zaliczał do panteonu największych dzieł Genesis, a ja go po prostu uwielbiam! :) Jest niesamowicie pokręcony, połamany, dynamiczny; ileż tam się dzieje. I z kolei ja się teraz porwę na śmiałą opinię - dla mnie to najlepszy utwór jeśli chodzi o wokal Gabriela.


No jest to absolutna perełka! Gdyby te 12 minut było zmarnowane to i zachwiana byłaby jakość całego Sellinga. Wiadomo, że ta płyta ma cztery dania główne i przerywniki między nimi i każde z tych 4 dań głównych to po prostu klasa Genesis. Taak, wokalnie jest nieziemski, Gabriel porywa się na szaleństwa, które trudno szukać gdzie indziej. Udaje jakby kilka postaci, jednocześnie pokazując swoje mozliwości interpretacyjne, myśle dobry byłby z niego aktor.
Tez zauważyłem, że Forest jest bardzo w cieniu innych dłuszych numerów z tej płyty, słyszałem opinie, że jest przeładowany, dzieje się tam aż za dużo. Nawet mogę to zrozumieć, chociaż dla mnie utwór jest akuratny i całkowicie fenomenalny. Mysle, że łapie się do mojego top 10 Genesis, ale jest na pewno poza piątką (Cinema Show, Supper's Ready, Musical Box, Firth of Fifth, Knife, One For The Vine), właściwie szóstką. ;)

bialkomat napisał(a):
A skoro jesteśmy już przy Foxtrocie to muszę przyznać, że w ostatnim czasie po prostu ubóstwiam Can-Utility And The Coastliners. Dla mnie to bez dwóch zdań numer 2 tej płyty. Chyba najlepiej wykorzystany mellotron przez ten zespół, ale nie będę się już rozdrabniał ;)


Dla mnie cała pierwsza strona jest w każdej sekundzie na najwyższym poziomie. W Can-Utility And The Coastliners cenie sobie bardzo to, że jest niesamowice skondensowany. Jest w sumie nie długi a najwięcej się w nim dzieje z tych ze stony A. Uwiebiam w nim rozpędzoną końcówkę. Z pierwszej strony wolę tylko Watcher of the Skies, które rozwala mnie i niebiańskiem intrem i w jeszcze większym stopniu swoją nerwowoscia - czadowością - przebojowością. Wszystko wymieszane w idealnych proporcjach.
Jak Ci juz wcześniej pisałem Foxtrot obecnie cenie najwyzej, oprócz tego, że jest równiejszy od Sellinga, wpływ na moja ocene ma też to, że posiada w sobie wiecej tego nerwu i spontanicznosci, i brzmeinie ma surowsze. Jakby nie chwalic Sellinga to uwazam go za ciutke wygładzonego, wypolerowanego. Oczywiscie mozna to tez odebrać jako zaletę.

bialkomat napisał(a):
Cytuj:
Dla mnie od razu narzuciło sie pewne skojarzenie z Get 'Em Out By Friday - nie wiem czy sie ze mna zgodzić. Friday jest oczywiście dużo bardziej agresywniejszy, ale i Twilight Alehouse posiada ten specyficzny "nerw", w drugiej częsci zwłaszcza. Nie ma jakichś podobieństw muzycznych, ale od razu odczuwam podobna, napietą atmosferę. Utwór ma też nieco zbliżona konstrukcje, chociaż Friday jest ostrzejszy i bardziej przebojowy.

Zgadza się! Mi się też od razu skojarzył z Friday'em.


:)

bialkomat napisał(a):
Cytuj:
O ile pamiętam istnieją jakies 2 nagrania Genesis z okresu chyba W&W, których zespól nie wykorzystał bo podobno ich nie cierpiał, a krążą słuchy, że są własnie świetne. Tez muze je poznać.

Hmm, a może tu chodzi o trzy nagrania, które weszły w skład EPki Spot The Pigeon, czyli Match Of The Day, Pigeons i Inside And Out, a które były właśnie odrzutami z sesji do W&W ?


Rozwale Cie ale pierwsze słysze o tej EPce, a to juz zakrawa na pewną ułomnosć w znajomosci klasycznego Genesis, wiem wiem :) Na bank to muszą byc te utwory (dziwne, że słyszałem o dwóch), mam przeogromna ochotę je poznać! Wiesz co sądze o W&W.

bialkomat napisał(a):
Cytuj:
Ostatnio zetknąłem sie tez z opinią, że podczas sesji Duke powstał jakis ambitniejszy numer, który zespół odrzucił bo miał priorytet wydania lżejszej płyty. To bodaj jakies nagranie Banksa, tez musze je poznać.

A to nie słyszałem tego. A może tu chodzi o tą niedoszłą suitę, o której pisałem wcześniej, a która ostatecznie została rozmontowana na oddzielne utwory?
Jedyne mi znane odrzuty z czasów Duke'a to 2 b-side'y - Evidence of Autumn oraz Open Door, ale nie nazwałbym ich specjalnie ambitnymi, chociaż ten pierwszy jeszcze ujdzie i mógł się w sumie znaleźć na płycie.


Tak, chodziło mi o Evidence of Autumn, mogę Ci nawet przytoczyc całą wypowedź z forum dinozaurów o tym utworze i Open Door:

Ostatnim albumem Genesis, który niemal do końca mnie przekonuje to ,,Duke''. Niemal... ponieważ, moim zdaniem, Panowie popełnili trochę błędów repertuarowych na tej płycie. Na niemal zbrodnię zakrawa fakt nie umieszczenia takiego cudeńka jak ,,Evidence of autumn'' Tony'ego Banksa. ,,Open door'' Rutherforda to także bardzo urokliwa ballada, aż prosiłoby się umieścić te utwory zamiast takich ,,perełek'' jak ,,Turn it on again'' i ,,Misunderstanding'', choć rozumiem zamysł artystów, to miały być komercyjne lokomotywy tej płyty. I faktycznie tak się stało. Myślę, że album byłby wtedy bardziej spójny. W tamtych czasach priorytety zespołu ulegały jednak zmianom i niestety te komercyjne stawały się nadrzędne.

Nie znam tych utworów, ale taka opinia zapada w pamięć i podsyca ciekawość poznania tego. Swoją droga widzę, że Ty w temacie Genesis masz wszystko w jednym paluszku :)
Czasem mam wrazenie, że to Twoj ulubiony zespół. Wnosze choćby po tym, że kiedys napisałeś, że ze wszystkich nie widzianych dotąd zespołow najbardziej chciałbyś zobaczyć Genesis z Gabrielem. Pamiętam cos takiego. Oczywiście pewnie mocno przesadzam z wysnuwaniem tak daleko idących wniosków ;)

bialkomat napisał(a):
Cytuj:
Twilight Alehouse rozbudził we mnie chęć doszeprania się odrzuconych ciekawostek.

Dlatego właśnie zachęcam do zapoznania się z dołączanymi do ostatnich boxów płytkami z rarytasami, ew. z boxami Genesis Archive. Aczkolwiek ciekawostek z najlepszego ich okresu jest niestety bardzo niewiele, tak więc specjalnie się nie napalaj. Później sporo mieli różnych odrzutów, b-sideów itp. ale kto by się tym interesował. Na pierwszej części Archive'a jest jeszcze całkiem dużo wykopalisk sprzed i z czasów From Genesis To Revelation, ale to już chyba coś bardziej dla maniaków.


Same From Genesis To Revelation to rzecz dla maniaków :)


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Lis 19, 2012 21:04 
Offline
Rattlehead

Rejestracja: Pią Sty 02, 2009 15:20
Posty: 2404
Miejscowość: Gdynia/Pogórze
Yer Blue napisał(a):
No jest to absolutna perełka! Gdyby te 12 minut było zmarnowane to i zachwiana byłaby jakość całego Sellinga. Wiadomo, że ta płyta ma cztery dania główne i przerywniki między nimi i każde z tych 4 dań głównych to po prostu klasa Genesis.

Tez zauważyłem, że Forest jest bardzo w cieniu innych dłuszych numerów z tej płyty, słyszałem opinie, że jest przeładowany, dzieje się tam aż za dużo. Nawet mogę to zrozumieć, chociaż dla mnie utwór jest akuratny i całkowicie fenomenalny.

Cieszę się, że Ci się podoba, bo utwór chyba faktycznie dzieli fanów, jak żaden inny.
Cytuj:
Taak, wokalnie jest nieziemski, Gabriel porywa się na szaleństwa, które trudno szukać gdzie indziej. Udaje jakby kilka postaci, jednocześnie pokazując swoje mozliwości interpretacyjne, myśle dobry byłby z niego aktor.

Dokłanie! Ponoć wykonywanie go na koncertach kosztowało Gabriela mnóstwo energii, tak że za każdym razem był nieźle zdyszany :)
Cytuj:
Z pierwszej strony wolę tylko Watcher of the Skies, które rozwala mnie i niebiańskiem intrem i w jeszcze większym stopniu swoją nerwowoscia - czadowością - przebojowością. Wszystko wymieszane w idealnych proporcjach.

A ja Ci się muszę przyznać, że Watcher Of the Skies, pomimo że to oczywiście klasyk, to dla mnie był zawsze nieco przeceniany i z pewnością nie należy do mojej najściślejszej czołówki. Nie wiem, czegoś mi w nim jakby brakuje.
Wstęp rzeczywiście świetny.
Cytuj:
Rozwale Cie ale pierwsze słysze o tej EPce, a to juz zakrawa na pewną ułomnosć w znajomosci klasycznego Genesis, wiem wiem :) Na bank to muszą byc te utwory (dziwne, że słyszałem o dwóch), mam przeogromna ochotę je poznać! Wiesz co sądze o W&W.

Wszystkie trzy utwory znajdziesz (poza oczywiście rzeczoną EP-ką, która zresztą była wznowiona na CD), na dodatkowej płytce dołączonej do Boxu Genesis 76-82. Na Archive 2 76-92 nie wiedzieć czemu został pominięty Match Of The Day, podobnie zresztą jak Me And Virgil pochodzący z sesji do Abacab. To znaczy w sumie wiadomo - muzycy po prostu nie znosili tych utworów, poniekąd niestety mając gdzieś fanów.
Match of the Day to taki krótki, skoczny, wesoły kawałek, który nastrojem może się nieco kojarzyć z Harold The Barrel.
Pigeons - tutaj w sumie mógłbym powtórzyć powyższe zadnie.
Natomiast z całej tej trójki zdecydowanie najlepszy jest niespełna 7-minutowy Inside and Out i on faktycznie śmiało mógł się znaleźć na Wind & Wuthering. Składa się niejako z dwóch częsci - pierwsza spokojna, melancholijna, z ładnymi melodiami. Później natomiast kawałek się rozkręca i mamy w końcówce bardzo żywiołową, pełną werwy część instrumentalną, z Tonym Banksem i jego karkołomnymi pasażami na pierwszym planie, aczkolwiek Hackett też nie pozostaje dłużny.
Ponoć ten utwór to była prawdziwa kość niezgody w zespole, przede wszystkim Hackett bardzo się domagał, aby go umieścić na płycie, gdyż uważał, że był zbyt dobry, aby go tak marnować.
Cytuj:
Czasem mam wrazenie, że to Twoj ulubiony zespół.

Hehe, wiesz, ciężko to mi tak jednoznacznie stwierdzić, ale jest coś w tym :)
Przede wszystkim ciężko mi zestawiać ze sobą zespoły, grające zupełnie odmienną muzykę. Np. nie potrafiłbym stwierdzić, który zespół bardziej cenię - Genesis czy Megadeth (który jest moim nr 1 jeśli chodzi o metal). Do tego dochodzą jeszcze różne względy sentymentalne i inne takie.. ;)
W każdym razie jeśli chodzi tylko i wyłącznie o prog rocka, czy nawet w ogóle starego klasycznego rocka, to tak - Genesis to moja ulubiona kapela :)

Tak a propos klasycznego proga, to powiem Ci, że kiedyś dawno temu brylował u mnie w tej kategorii inny z wielkich, czyli Yes. Zasłuchiwałem się w takich płytach jak Close To The Edge czy Fragile i było to dla mnie naprawdę coś. To znaczy dalej jest, jednak z czasem ten zespół się u mnie znacznie zdewaluował i patrząc na całokształt dużo wyżej stawiam Genesis. Pomijam oczywiście to, czym ten zespół stał się potem, bo pod tym względem nie jest w niczym gorszy od Genesis, ale nawet biorąc pod uwagę ich najlepszy, klasyczny okres, to jednak mieli w tym czasie dużo potknięć, nieporozumień i ogólnie nie byli tak równi i zjawiskowi. A to co zrobił Genesis ery Gabriela i Hacketta było po prostu niepowtarzalne i poza zasięgiem innych.
Cytuj:
Wnosze choćby po tym, że kiedys napisałeś, że ze wszystkich nie widzianych dotąd zespołow najbardziej chciałbyś zobaczyć Genesis z Gabrielem. Pamiętam cos takiego.

Zgadza się :) Zdaję sobie oczywiście sprawę, że jest to marzenie ściętej głowy i że technicznie jest to niewykonalne.
Cytuj:
Same From Genesis To Revelation to rzecz dla maniaków :)

Haha! No tak, to się zgadza! :)


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Lis 20, 2012 16:38 
Offline
Head Crusher

Rejestracja: Czw Sty 15, 2009 16:08
Posty: 1357
bialkomat napisał(a):
Cytuj:
Taak, wokalnie jest nieziemski, Gabriel porywa się na szaleństwa, które trudno szukać gdzie indziej. Udaje jakby kilka postaci, jednocześnie pokazując swoje mozliwości interpretacyjne, myśle dobry byłby z niego aktor.

Dokłanie! Ponoć wykonywanie go na koncertach kosztowało Gabriela mnóstwo energii, tak że za każdym razem był nieźle zdyszany :)


Apropos koncertów to widziałem jeden, chyba z początku 73 roku, nie grają tam jeszcze nic z Sellinga. Ale juz widać, że Gabriel wcielał się w jakieś postacie, chyba najwiecej w Supper's Ready, nakładał jakieś maski, cholernie ekscentryczny frontman o wielu obliczach i zdolnosciach. W niektórych momentach normalnie robił z siebie wariata :) To samo image: do dziś nie spotkałem nikogo kto by miał taką fryzurę jak on, z wycietą do zera częścią włosów - tam gdzie zwykle wyrasta irokez. Zawsze uwazałem Gabriela za dziwaka, w pozytywnym sensie. O wyczynach w The Battle Of Epping Forest nie słyszałem, ale znam legendy wykonywania Baranka na jednych z ostatnich tras - o ile pamiętam chował się do ...jakiegoś kokona, co trochę uniemożliwiało mu śpiewanie.

bialkomat napisał(a):
Cytuj:
Z pierwszej strony wolę tylko Watcher of the Skies, które rozwala mnie i niebiańskiem intrem i w jeszcze większym stopniu swoją nerwowoscia - czadowością - przebojowością. Wszystko wymieszane w idealnych proporcjach.

A ja Ci się muszę przyznać, że Watcher Of the Skies, pomimo że to oczywiście klasyk, to dla mnie był zawsze nieco przeceniany i z pewnością nie należy do mojej najściślejszej czołówki. Nie wiem, czegoś mi w nim jakby brakuje.
Wstęp rzeczywiście świetny.


Może po prostu jest zbyt przebojowy, jednowymiarowy a tym samym osłuchał Ci się. Dla mnie jest idealny a jako opener płyty nie mogę juz sobie nic właściwszego wyobrazić.

bialkomat napisał(a):
Cytuj:
Rozwale Cie ale pierwsze słysze o tej EPce, a to juz zakrawa na pewną ułomnosć w znajomosci klasycznego Genesis, wiem wiem :) Na bank to muszą byc te utwory (dziwne, że słyszałem o dwóch), mam przeogromna ochotę je poznać! Wiesz co sądze o W&W.

Wszystkie trzy utwory znajdziesz (poza oczywiście rzeczoną EP-ką, która zresztą była wznowiona na CD), na dodatkowej płytce dołączonej do Boxu Genesis 76-82. Na Archive 2 76-92 nie wiedzieć czemu został pominięty Match Of The Day, podobnie zresztą jak Me And Virgil pochodzący z sesji do Abacab. To znaczy w sumie wiadomo - muzycy po prostu nie znosili tych utworów, poniekąd niestety mając gdzieś fanów.
Match of the Day to taki krótki, skoczny, wesoły kawałek, który nastrojem może się nieco kojarzyć z Harold The Barrel.
Pigeons - tutaj w sumie mógłbym powtórzyć powyższe zadnie.
Natomiast z całej tej trójki zdecydowanie najlepszy jest niespełna 7-minutowy Inside and Out i on faktycznie śmiało mógł się znaleźć na Wind & Wuthering. Składa się niejako z dwóch częsci - pierwsza spokojna, melancholijna, z ładnymi melodiami. Później natomiast kawałek się rozkręca i mamy w końcówce bardzo żywiołową, pełną werwy część instrumentalną, z Tonym Banksem i jego karkołomnymi pasażami na pierwszym planie, aczkolwiek Hackett też nie pozostaje dłużny.
Ponoć ten utwór to była prawdziwa kość niezgody w zespole, przede wszystkim Hackett bardzo się domagał, aby go umieścić na płycie, gdyż uważał, że był zbyt dobry, aby go tak marnować.


Ciekawe. Ponoć właśnie inna wizja płyt spowodowała, że Hackett odszedł. Jakis czas temu był obszerny wywiad z Hackettem w Lizardzie, zapadł mi w pamięć wątek o jego odejsciu z Genesis - ponoc był zadowolony z tej decyzji jeden dzień, po czym bardzo jej żałował. Wcześniej wydawał się trochę z tym kryć, szczególnie w obliczu jego płodnej kariery solowej (za którą nie przepadam - jakbyś chcial wiedzieć - zapadła mi w pamięć tylko płyta Dark Town).
Był tam też świeży wywiad z Banksem, w którym wypowiada się, że nie wierzy już w powrót Genesis w jakiejkolwiek formie. Oba wywiady były dosć obszerne, na kilka stron.

Od dzisiaj znam te nagrania i musze przyznać, że się potwornie nimi rozczarowałem! Choć może jeszcze coś w nich odkryje, zwłaszcza w Inside and Out, którym się coś więcej dzieje. Ale póki co ta smętna, zresztą przeważająca część wynudziła mnie na maxa, dalej tez nic wielkiego tam się nie dzieje. Posłucham jeszcze kilka razy. Na dzień dzisiejszy bardzo się ciesze, że nie dopuszczono go na W&W, do którego ten utwór nie dorasta do pięt. Jest tam co prawda słabsze od reszty Your Own Special Way - ale jakoś przy całej jego popowosci jest on bardzo przyjemny i stanowi odpoczynek na płycie, który toleruje.
A Inside and Out wydaje mi sie po prostu rozlazły i nijaki.
2 pozostałe odrzuty tez za żadne skarby nie powinny znaleźć się na tej genialnej dla mnie płycie, są tak pioseneczkowate, że aż strach. Ale o dziwo Pigeons bardzo przyjemnie mi sie słuchało, utwór prowadzi jakiś taki przyjemny motyw, banalny ale urokliwy. Dla mnie Pigeons jest OK. Match of the Day jest jakis taki zbyt skoczny, prawie taneczny, jakis potencjal komercyjny pewnie i ma. Uwazam, że ta EPka do dobre rozwiązanie, lepiej żeby tworzyły taki dodatek do płyty niż miałyby stanowić jej integralną częsć.


bialkomat napisał(a):
Cytuj:
Czasem mam wrazenie, że to Twoj ulubiony zespół.

Hehe, wiesz, ciężko to mi tak jednoznacznie stwierdzić, ale jest coś w tym :)
Przede wszystkim ciężko mi zestawiać ze sobą zespoły, grające zupełnie odmienną muzykę. Np. nie potrafiłbym stwierdzić, który zespół bardziej cenię - Genesis czy Megadeth (który jest moim nr 1 jeśli chodzi o metal). Do tego dochodzą jeszcze różne względy sentymentalne i inne takie.. ;)
W każdym razie jeśli chodzi tylko i wyłącznie o prog rocka, czy nawet w ogóle starego klasycznego rocka, to tak - Genesis to moja ulubiona kapela :)


A więc trafiłem :) A jeśli ten Megadeth może im zagrozić to ostatecznie masz tylko 2 takie zespoły ponad wszystkie inne. Fajnie wyciągnać z Ciebie takie istotne szczegóły :)

bialkomat napisał(a):
Tak a propos klasycznego proga, to powiem Ci, że kiedyś dawno temu brylował u mnie w tej kategorii inny z wielkich, czyli Yes. Zasłuchiwałem się w takich płytach jak Close To The Edge czy Fragile i było to dla mnie naprawdę coś. To znaczy dalej jest, jednak z czasem ten zespół się u mnie znacznie zdewaluował i patrząc na całokształt dużo wyżej stawiam Genesis. Pomijam oczywiście to, czym ten zespół stał się potem, bo pod tym względem nie jest w niczym gorszy od Genesis, ale nawet biorąc pod uwagę ich najlepszy, klasyczny okres, to jednak mieli w tym czasie dużo potknięć, nieporozumień i ogólnie nie byli tak równi i zjawiskowi. A to co zrobił Genesis ery Gabriela i Hacketta było po prostu niepowtarzalne i poza zasięgiem innych.


Ja z proga jednak wyżej cenie Pink Floyd. Wiadmo, że nie mieli oni takiej ciągłości wydawania arcydzieł, ale pomiędzy 67 a 79 rokiem nagrali z 10 płyt, które bardzo cenie, a 4 z nich uważam za wybitne (Meddle, Atom, Piper, Wall). W przypadku Floydów jest taki problem, że nawet te najlpesze płyty uważam za nie równe (np. Meddle, wyjatkiem jest tylko The Wall), prawie każda płyta jest czymś skażona, ale w ogolnym rozrachunku nagrali oni wg mnie po prostu więcej lepszej muzyki, która być może jest porozrzucana po całej dyskografii, a nie jak w przypadku Genesis skondensowana w jednym, kilkuletnim okresie, co oczywiscie budzi duży podziw (tak jak to jest z Metalliką).
The Beatles i Pink Floyd dla mnie sa poza zasięgiem. Poniżej ich pułapu mam jakieś 8 zespołow, które cenie na równi. Wśród nich z proga jest Genesis oraz VDGG. Z tych dwóch nie potrafiłbym wskazać lepszego.
Ostatnio zauważyłem, że mało słucham King Crimson, i jakos tak mniej ich cenie od Genesis. A Yes... nie lubiłem nigdy. Zawsze dziwie tym ludzi :) Jak dla mnie nagrali bardzo dobrą The Yes Album, po czym juz tylko dobrą Fragile (3 świetne fragmenty, reszta nudy), a Close To Edge, którą kiedys słuchałem non stop i za wszelką cenę próbowałem polubić - niestety nijak nie moge zrozumieć. To pewnie moja najbradziej kontrowersyjna opinia o progu - ale Yes są wg mnie koszmarnie nudni i przereklamowani. Te późniejsze płyty są tak rozwleczone i rozwodnione, że mam na nie alergie. I uważam, że na Close To The Edge jest tego początek - nie kumam suity kompletnie. Jakis przypadkowy zlepek dźwieków, nic tam nie trzyma się kupy. Cholernie piękna jest ta wzniosła partia organów gdzies w srodku ale to trochę mało. "Siberian Khatru" brzmi plastikowo, odpychajaco wrecz, klawisze Wakemana drażnią mnie syntetycznym brzmieniem, tak, że chyba nigdy tego utworu nie wysłuchałem do końca. Pozostaje You And I - piekna piosenka z genialnym motywem, oj tak, ale po cholere to ma 10 minut? Odbieram ją jako wydłużona na siłę piosenkę o wielkim potencjale. Ostatecznie płyty ona tak czy siak nie wybroni, ani te cudowne organy z tytułowego nagrania. Mam jakąś wrodzona alergię na Yes i nic na to nie poradzę.
The Yes Album urzeka mnie surowizną, to taka uczciwa płyta, konkretna. Na Fragile czuje juz zbyt wypolerowaną produkcje, ale klawisze Wakemana jeszcze mnie nie drażnią. Oprócz genialnego Heart Of The Sunrise i świetnego Roundabout podobają mi sie jeszcze 2 nagrania, które tworzą jedna całość, ale ich nazw juz nie wspomnę :)
O muzykę Yes możemy się tylko pokłócić. :)

bialkomat napisał(a):
Cytuj:
Wnosze choćby po tym, że kiedys napisałeś, że ze wszystkich nie widzianych dotąd zespołow najbardziej chciałbyś zobaczyć Genesis z Gabrielem. Pamiętam cos takiego.

Zgadza się :) Zdaję sobie oczywiście sprawę, że jest to marzenie ściętej głowy i że technicznie jest to niewykonalne.


Teoretycznie jest to możliwe, technicznie też. Panowie muszą tylko chcieć. Bo z tego co wiem nie są jakos wielce ze sobą skłoceni (w końcu dogrywali ponoć Baranka na potrzeby wydania Archives w tym 98 roku), wydaje mi się, że to kwestia przerośniętego ego co najmniej 4 z nich. To trochę tez przez to, że az 4 członkom Genesis udało się zaistniec poza zespołem, niektórzy bardziej komercyjnie, inni artystycznie - ale trzeba przyznac, że kazdy stał się osobna marką. Co na swój sposob podziwiam.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Lis 20, 2012 21:30 
Offline
Rattlehead

Rejestracja: Pią Sty 02, 2009 15:20
Posty: 2404
Miejscowość: Gdynia/Pogórze
Yer Blue napisał(a):
Apropos koncertów to widziałem jeden, chyba z początku 73 roku, nie grają tam jeszcze nic z Sellinga. Ale juz widać, że Gabriel wcielał się w jakieś postacie, chyba najwiecej w Supper's Ready, nakładał jakieś maski, cholernie ekscentryczny frontman o wielu obliczach i zdolnosciach. W niektórych momentach normalnie robił z siebie wariata :) To samo image: do dziś nie spotkałem nikogo kto by miał taką fryzurę jak on, z wycietą do zera częścią włosów - tam gdzie zwykle wyrasta irokez. Zawsze uwazałem Gabriela za dziwaka, w pozytywnym sensie. O wyczynach w The Battle Of Epping Forest nie słyszałem, ale znam legendy wykonywania Baranka na jednych z ostatnich tras - o ile pamiętam chował się do ...jakiegoś kokona, co trochę uniemożliwiało mu śpiewanie.

No tak, to się zgadza - Gabriel to niezły aktor a niegdysiejsze koncerty Genesis były niczym teatr, z apogeum właśnie na trasie Lamb Lies Down on Broadway.
Cytuj:
Może po prostu jest zbyt przebojowy, jednowymiarowy a tym samym osłuchał Ci się. Dla mnie jest idealny a jako opener płyty nie mogę juz sobie nic właściwszego wyobrazić.

Tak, chyba trafiłeś tutaj w sedno
Cytuj:
A więc trafiłem :) A jeśli ten Megadeth może im zagrozić to ostatecznie masz tylko 2 takie zespoły ponad wszystkie inne.

Jejku, ależ kombinujesz ;) Napisałem tylko, że te dwa zespoły przodują u mnie w swoich kategoriach. Poza tym są jeszcze inne kategorie, no i nie jest powiedziane, że kapela, która jest nawet i piąta czy dziesiąta w jednej kategorii nie możne być bardziej ulubiona od najlepszego zespołu w innej, tak więc nic nie jest do końca oczywiste. :) W każdym razie nic więcej ode mnie nie wyciśniesz ;) Sam sobie układaj te swoje zestawienia :)
Cytuj:
A Yes... nie lubiłem nigdy.

Taa, z tym Yes to coś kojarzę, że nie przepadasz. Muszę się przyznać, że trochę celowo z nim wyskoczyłem, bo nigdy w sumie nie debatowaliśmy o tym zespole, a byłem ciekaw Twojego zdania.
Jeśli chodzi o Close To The Edge, to nie da się ukryć że Twoja opinia dla większości prog-fanów jest nie tyle kontrowersyjna co... bluźniercza! :) Spoko, moich uczuć religijnych nie uraziłeś, aczkolwiek muszę przyznać, że tytułowa suita to dla mnie istny majstersztyk. Cóż, nie jestem zbyt oryginalny ;)
O sile Fragile rzeczywiście świadczą w znacznej mierze dwa wspomniane przez Ciebie utwory, ale czasowo to i tak daje już połowę albumu.
The Yes Album również bardzo lubię, chociaż momentami wydaje mi się zbyt przebojowy i jakiś taki... "radosny", a jeden z jego jaśniejszych punktów, czyli Starship Trooper nie ma nawet startu to jego wersji koncertowych. Powiem ci, że moje pierwsze zetknięcie z tym utworem było właśnie w wersji live, jakież było moje rozczarowanie jak potem usłyszałem płytę..
Bardzo lubię też Time And A word - moim zdaniem cholernie niedoceniany album, który zawsze był gdzieś w cieniu późniejszych kluczowych dla tego zespołu pozycji.
Ja natomiast zawsze miałem problem z płytami Relayer oraz Going For The One - ogromnie cenionych przecież przez fanów. Z Relayer'em i jego głównym punktem programu, czyli The Gates Of Delirium to miałem nawet dokładnie to samo co Ty z CttE, czyli "kiedys słuchałem non stop i za wszelką cenę próbowałem polubić - niestety nijak nie moge zrozumieć" :) A nieco konkretniej - lubić lubię, ale fenomenu pojąć nie potrafię. Chyba już większą sympatią darzę mega-ultra-kontrowersyjny Tales From The Topographic Oceans - płytę po prostu bardzo specyficzną i osobliwą, ale moim zdaniem mającą ciekawe i intrygujące momenty.
Cytuj:
O muzykę Yes możemy się tylko pokłócić. :)

No właśnie myślę, że niekoniecznie. Jak wspominałem wcześniej mam z nimi jakoś ostatnio mały problem i mnóstwo ambiwalentnych uczuć.
Cytuj:
Teoretycznie jest to możliwe, technicznie też. Panowie muszą tylko chcieć. Bo z tego co wiem nie są jakos wielce ze sobą skłoceni (w końcu dogrywali ponoć Baranka na potrzeby wydania Archives w tym 98 roku), wydaje mi się, że to kwestia przerośniętego ego co najmniej 4 z nich. To trochę tez przez to, że az 4 członkom Genesis udało się zaistniec poza zespołem, niektórzy bardziej komercyjnie, inni artystycznie - ale trzeba przyznac, że kazdy stał się osobna marką. Co na swój sposob podziwiam.

A ja myślę, że jest to jednak niemożliwe.
Wyobraź sobie - Genesis się reaktywują w oryginalnym składnie i ruszają w trasę, oczywiście wtedy z repertuarem głównie z pierwszej połowy lat 70. Przecież popularność tej nazwy zrobiłaby swoje - momentalnie zostałyby wyprzedane całe stadiony i zwaliłaby się tłuszcza i inna swołocz oczekująca radosnej zabawy przy dźwiękach piosenek takich jak Land Of Confusion czy Invisible Touch. A w sytuacji kiedy otrzymaliby progrockwy teatr, to chyba rozwaliliby te stadiony w pył :)
Tak więc moim zdaniem problem nie tkwi w tym, że panowie nie mogliby się przy flaszce dogadać (bo pewnie by mogli), tylko ciężko tutaj tak naprawdę pogodzić fanów.
Przyznaję, że jest to tylko moja teoria, ale wydaje mi się, że taki problem jest całkiem realny.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Lis 20, 2012 21:51 
Offline
Prince Of Darkness
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 24, 2008 12:41
Posty: 5418
Miejscowość: from hell
a ja lubie płyty Yes z lat 90-tych ;)

_________________
Image
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 257 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 13  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 6 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group