bialkomat napisał(a):
Yer Blue napisał(a):
Poza Set The World Afire nie widzę tam nic wyjątkowego.
A Mary Jane
Coś kojarzę, że lubiłeś
Ja uwielbiam w każdym razie.
O Mary Jane trochę zapomniałem. Tak, to drugi zacny numer na tej płycie, ale jednak sporo poniżej średniej Peace Sells nawet. Ten numer ma swój klimat, a najbardziej lubię spokojny początek, w której jest śliczna melodia i śpiew pod Ozzy'ego.
Moje chłodne spojrzenie na So Far zawdzięczam po części remasterowi, który uwypuklił smaczki, które mnie czasem denerwują (np. ten dziwny głos w Mary Jane, jak z horroru), ale przede wszystkim wyczyścił brzmienie (jest takie wygładzone) i trochę obnazył tez przez to same kompozycje, które uważam za potwornie monotonne i trochę chaotyczne, nawet Set The World Afire.
Mateusz napisał(a):
W lekkim szoku mnie pozostawiłeś po tej wypowiedzi. Kurde, a taki Hook In Mouth czy otwierający Into The Lungs Of Hell również zasługują na taki "los" ?
Hook In Mouth, ciężko powiedzieć, ale mnie nieco drażni. Na swój sposób to potwornie monotonny numer. A pamiętam kiedyś był moim ulubionym, bo ma taki smutny klimat. Into The Lungs Of Hell to bardzo dobre intro ale znów się przyczepie, że to takie monotonne.
Utwory maja taki swój upiorny klimat, ale nie ma w nich zbyt wiele pomysłow (oprócz Set The World), mam wrażenie, że ta płyta powstała najmniejszym wysiłkiem ćpającego wówczas Rudego i chyba z koniecznosci bo trzeba było coś wydać. Uważam, że brzmi okropnie w porównaniu z poprzednikiem i następcą. Jest tak dziwna. Poza tym perkusja jest monotonna jak diabli i solówki które zazwyczaj są zbudowane na takim podwyższaniu napięcia (skali?) jak choćby ta w Hook In Mouth co jest trochę prymitywne jak na mozliwości Megadeth. Ta płyta powstała chyba w samym środku balangi i miała jej nie przeszkadzać
Trochę na plus wyróznia się Liar, który znow jest monotonny ale ma niesłychanego kopa. Na plus równiez przećpany wokal Rudego
Ale to tez o czymś świadczy w jakich okolicznosciach powstała.
Płyta sama w sobie jest dobra, takie 7/10, ale jak na Mega to rozczarowanie. Juz wolę Youthanasię i debiut. Kiedyś dawałem 9/10, chyba nawet na tym forum. Pamietam jak dziś, gdy wyszło Endgame to nawet pisałem w recenzji, że So Far ma godnego rywala czy jakos tak - kurde, dzisiaj Endgame rozkłada dla mnie na łopatki So Far, punkt po punkcie. 100 razy lepsze kompozycje. No dobrze, akurat intro 100 razy gorsze
Ciągle mam spory sentyment do tej płyty, ale widzę w niej dzisiaj mnóstwo wad.