bialkomat napisał(a):
Yer Blue napisał(a):
Bialkomcie - dotarł do Ciebie priv ode mnie? Bo mozliwe, że sie nie wysłał - jest w "do wysłania", a to chyba sugeruje, że coś jeszcze trzeba zrobić by go wysłać
Tak dostałem. Ale wypasiona (w sensie wielkości)
Ale później jednak przeczytam, teraz jestem w pracy
OK.
Dobrze, że dotarł...
Let It Be także lubie, ale uważam że to całe Naked byłó nie potrzebne. Don't Let Me Down faktycznie szkoda, że sie nie znalazło, ale dsame wersje piosenek sa dla mnie najciekawsze po obróbce Spectora.
Moja recenzja Let It Be (i subiektywne oceny każdego w skali 1-10):
1. Two Of Us - Troche zaskakujący bo zbyt leniwy początek Płyty (przydałoby się coś żywszego), ale piekna odmówic mu juz nie mozna. Pełen uroku, trochę nostalgiczny McCartney wraz z wokalna pomocą Lennona tworzą wspaniałą całość, chociaz majstersztyk to też nie jest. Ostrzejsza wersja dla mnie jest dużo mniej udana i wysmakowana, za bardzo trąci rock & rollowa myszką jak dla mnie. 7
2. Dig A Pony - Rewelacja nr 1. chyba każdy fan Lennona załapie się na ten kawałek, w typowo Johnowskim stylu przecież. Od wokalu (te charakterystyczne "A A-a A-aj"), przez tekst po lekko rockową oprawe (świetne solo i genialny riff - wzmocniony na Antologii). Do tego chwytliwa melodia i wątpliwości o jakiejkolwiek wpadce są rozwiane. Brawo Johnny! 8
3. Across The Universe - jakbym miał TO nagranie określać jednym słowem to rewelacja byłaby zbyt skromnym słowem. Tak sobie cos myśle, że to najśliczniejsza ballada Lennona na świecie, duzo juz kiedys o tym pisałem... Do tego poetcki tekst zaśpiewany tym niezrównanym leniwym głosem... Nie da się opisać słowami. Bezsprzecznie najlepszy kawałek na płycie i pierwsza dziesiątka NAjBeatlowych kawałków u mnie. 10
4. I Me Mine - Wzruszeń ciąg dalszy. Oto jeden z lepszych Harrisonów jakie znam! Pełne bólu i nieokreslonej pasji zwrotki i sprzeciwiający się temu ognisty (co za gitarowy łomot!) refren to najlepszy chyba patent by rozłożyć mnie na łopatki. Do tego jeszcze absolutnie wspaniałe, podnosłe organy...Nie trzeba mi niczego więcej. 9
5. Dig It - Jestem fanem takich przerywników, chociaż do Wild Honey Pie troche mu brakuje. Gdyby to było długie to bym chyba zasnał, a tak...cudo! Ciecie Spectora było bardzo słuszne. 6
6. Let It Be - Jedna z piekniejszych i bardziej poruszających ballad McCartneya. Ale niestety jest u mnie wraz z Hey Jude na czołowym miejscu "Czarnej Listy" utworów Beatlesów - czyli takich, których słuchanie przynosi mi już fizyczny ból. Mam nadzieje, że mi to kiedys przejdzie bo jest do czgo wracać - sam kawałek jest absolutnym majstersztykiem lirycznego grania i najlepszym utworem Paula na płycie. 9
7. Maggie Mae - Tym razem krótko, ale tak sobie, mogłoby dla mnie tego tutaj nie byc, płyta tez jakoś nie stałaby się uboższa przez to, ale Dig It juz bym za nic nie oddał! Noooo, chyba, że za Don't Let me Down... 4
8. I've Got A Feeling - Rewelacyjny McCartney udowadniający, że rockowe szarpanie nie jest mu obce, a do tego spokojny Lennon i wychodzi dwuwymiarowa, ponadczasowa całość! Świetnie to wyszło, zwłaszcza jak obie dosć mocno gryzące się ze sobą kompozycje nakładają sie na siebie - taka troche kolidująca wspólnota - to jest coś co zawsze im wychodziło najlepiej! A chyba jeszcze lepszym momentem jest Middle Eight, gdzie Paul nieźle nadwyręża wokal po czym gitara sobie "zjeżdza" z niesamowitym czadem (Macca uczył Johna na filmie jak to ma zabrzmiec i wyszło arcydzieło). Ten utwór to mocny punkt Płyty. 9
9. One After 909 - Tutaj najlepiej słychac te zjadanie własnego ogona. Jedyny wypełniacz na płycie, zawsze mnie denerwował ten prostacki rock & roll i płyta w moich uszach na tym bardzo traci. Jedyne czego nie mozna tu odmówic to wykonawczej pasji - po prostu granie tego kawałka bardzo ich rajcowało. Największym plusem dla mnie jest specyficzny, nieco manieryczny wokal Lennona - bardzo mi się podoba. Dużym plusem są też organy - ciekawie sę tutaj dopasowały (dzięki temu wole jednak tą wersję od tej z 63 roku), ale sam utwór dośś przecietny. 5
10. The Long And Winding Road - To jest coś co ostatnio bardzo przypadło mi do gustu, dość smutny Paul pełen wdzięku i nieokreślonej nostalgii - to jest coś dla mnie. Wersja z Let It Be najlepsza - całe te orkiestracje podkreślają tutaj wspaniały podniosły klimat nagrania, który uwielbiam. Piękna rzecz. 9
11. For You Blue - Harrison przed All Things Must Passem mogł juz wyciągać tylko perły z rękawa, a tu dodatkowo jest bardzo oryginalny styl jak na tą płytę, cudne bluesidło pełne rozjechanej gitary. Poza tym typowy naiwny Harrisonowski urok i kolejna na płycie perła. Ostatnia już. 8
12. Get Back - Może nie jest to słabiak ale dla mnie kompozycja mocno przeciętna. Kompletny brak oryginalności to najwięszy zarzut z mojej strony, taki rock ale oklepany na 100 sposobów. Melodia też zaskakująco słaba, tez z serii "To juz było", kolejny minus to wokal Paula - nie wiem może miał gorszy dzień, Ringo gra coś w stylu "poklepywanie na kolanie" - nawet to oryginalne ale mocy tu nie dodaje i ciągle daleki jestem od zachwytu, tylko świetne solo na organach i całkiem konkretna solowa gitara brzmią przekonywująco. Za to na koncertach kawałek zawsze wypadał świetnie, McCartney wkładał więcej serca niż tu. Nie zmienia to faktu, że sam utwór jest średni - najbardziej lubie dodany dialog przed i po całym graniu...Dośc niemrawym graniu. 6
Chetnie poczytam co sądzisz o solowych płytach Fabsów....ale to jak wrócisz z pracy