bialkomat napisał(a):
O kurde, ale żeś nabluźnił
domyslam się
Cytuj:
Po pierwsze trochę dziwie się, że zacząłeś właśnie od tych dwóch albumów zamiast np. od moim zdaniem (i nie tylko moim) najlepszych "Never Turn..." i "In For The Kill", czy nawet Jedynki.
po prostu te 2 albumy które obadałem polecali w książce, nie moja wina że autor ma taki gust
Cytuj:
Nie skomentuję wszystkiego ani też nie będę się specjalnie rozwodził nad moim uwielbieniem dla tego zespołu, ale dodam tylko że przykładowo taki "Young Is A World" ze wspomnianego przez Ciebie Squawk jest dla mnie czymś tak pieknym, że aż czasem serce chce mi pęknąć. Jeśli ktoś tego nie czuje/nie słyszy to ma chyba serce z kamienia.
eeetam zaraz serce z kamienia
po prostu do mnie nie trafiło
Cytuj:
Z drugiej strony tak sobie myślę, że przy takim Twoim skakaniu z jednego wykonawcy na drugiego, z jednej płyty na drugą i zaledwie jednokrotnym przesłuchiwaniu raczej nie będzie tutaj miejsca na jakiś głębszy i nie tak do bólu powieszchowny odbiór. Dziwny tak w ogóle żeś sobie dobrał system odkrywania kanonu rocka no ale nie ważne.
generalnie lata 70-te poza BS, DP i ewentualnie LZ mi nie wchodzą, raczej pojedyncze kawałki jeśli już, to żadne tam odkrywanie bo przecież aby coś odkryć trzeba porządnie osłuchać kilka płyt przynajmniej kilka razy (chociaz u mnie czesto 1 przesłuchanie jest decydujące), ja po prostu jestem ciekawy płyt których nie znam a pojawiły się w książce, kto wie może coś konkretnego sie jednak trafi do częstszego słuchania
Cytuj:
I co by nie mówić to było trochę w tej muzie coś z BS, co słychać głównie na debiucie jak np. w takich mocarnych, opartych na ciężkich riffach Guts, Himicidal Suicidal czy All Night Petrol albo na zdecydowanie najcięższej brzmieniowo płycie In For The Kill. Poza tym pierwsze dwa albumy Budgie wyprodukował Rodger Bain czyli ten od pierwszych trzech płyt Sabbsów. Dla mnie jednak Budgie to Budgie i tez nie jestem za jakimiś dosłownymi analogiami - ten zespół zawsze miał dla mnie przede wszystkim 100 razy więcej emocji, energii, finezji i magii niż LZ i BS razem wzięte...
no na tych dwóch akurat Sabbathów nie słyszałem ale "Budgie to Budgie" a Sabbath to Sabbath wiec nie ma o czym mówic
jeśli zać chodzi o
Cytuj:
ten zespół zawsze miał dla mnie przede wszystkim 100 razy więcej emocji, energii, finezji i magii niż LZ i BS razem wzięte...
powiedzmy że to kwestia gustu