Noname, to co chce Ci przekazać Mateusz można sprowadzić do prostego zdania: Jedyne co robisz na tym forum, to negujesz nasze argumenty. Negujesz, nie obalasz. Potrafisz czemuś zaprzeczyć i tego nie uargumentować, ewentualnie sprowadzić do tego, że Megadeth wcale nie jest lepsze.
Z góry mówię, że nie będę odpowiadać na oskarżenia typu "jesteś fanem Megadeth, jak Twój mistrz Dave nienawidzisz Metalliki", a swoją "Historię z Metalliką" opiszę na samym końcu, po ocenieniu wszystkich płyt.
Ale żeby nie offtopować: na tapetę trafia Czarny Album. Opiszę w skrócie i ocenie każdy kawałek po kolei w skali 1-10.
1. Enter Sandman: szczerze nie rozumiem fenomenu tego kawałka. Riff jest fajny, solo ok, ale ogólnie nic wielkiego. 5/10.
2. Sad But True: lubię za prostotę i tekst. 7/10
3. Holier Than Thou: Metallika przypomina, że potrafi być szybka i wściekła. 6/10
4. The Unforgiven: Istne arcydzieło, chyba pierwszy utwór Metalliki, w którym słychać, że James naprawdę śpiewa. Cholernie klimatyczny. I wyprzedzając troszkę: najlepszy z całej trylogii. 9/10
5. Wherever I May Roam: chyba jeden z moich ulubionych kawałków Metalliki. Coś genialnego. Riff to arcydzieło a wykonanie z S&M mnie powala. 10/10
6. Don't Tread on Me: kolejny prosty utwór, dość chwytliwy. 6/10
7. Through the Never: jak wyżej, ciężko coś nowego napisać. 6/10
8. Nothing Else Matters: kompletnie nie łapie fenomenu tego kawałka (podobnie jak w przypadku A Tout Le Monde). Jestem w stanie go słuchać tylko w wersji live (jestem w stanie go śpiewać nawet na żyo), jeśli chodzi o wersje studyjne to nawet ta w wykonaniu Acid Drinkers bardziej mi się podoba. 5/10
9. Of Wolf and Man: kolejny dobry kawałek. 7/10
10. The God That Failed: uwielbiam ten prowadzący bas i solówkę. 9/10
11. My Friend of Misery: popisowy kawałek Newsteda, świetną robotę odwalił, swoją drogą to dla mnie najlepszy basista, jaki grał w Metallice. Wydaje mi się, że James był do niego trochę uprzedzony, ale o tym napiszę więcej jak skończę cenzurować wszystkie płyty, tak jak obiecałem. Generalnie mocny kawałek. 8/10
12. The Struggle Within: szybkie zakończenie, prawie w stylu thrashowej Metalliki. 7/10.
Podsumowanie: umówmy się, Metallica nie przestała być thrashowa podczas tej płyty tylko przez tę płytę a właściwie jej komercyjny sukces. Lubię taką heavy metalową Metallikę, bo przynajmniej czuć, że jest szczera. To (oprócz St. Anger) moim zdaniem ostatnia szczera płyta Mety. To płyta Metalliki, gdzie gra Larsa mi nie przeszkadza a wręcz idealnie pasuje. Płyta jest złożona z prostych, ale świetnych riffów. Jest dla mnie troszeczkę nierówna.
Ocena: 80/120 = 66,6 (
) %. Czyli ogólnie: 7/10.
I przepraszam za powtórzenia w stylu "płyta mi nie przeszkadza, to płyta" itd. ale nie chce mi się już szukać synonimów i tego poprawiać. : P