Miałem coś napisać i oto jestem
Nie jest aż tak zajebiście jak przypuszczałem, ale niewątpliwie Coroner nagrał kawał porządnej muzyki. Przede wszystkim słychać, że grają tam świetnie wyszkoleni muzycy. Partie gitar robią ogromne wrażenie, ale... No właśnie, jest to "ale". Mimo wszystko uważam, że tej muzyce brakuje jakiejś iskierki geniuszu. Owszem, za taki można uznać skomplikowane, niekonwencjonalne riffy, ale z drugiej strony nie zapadają w pamięć na tyle, że człowiek nie może się od nich uwolnić.
Wydaje mi się, że zespołom pokroju Toxik, Realm czy Coroner (i masie innych technicznych thrashowych bandów) w zasadzie nie było pisane osiągnięcie sukcesu. Uważam, że technika to nie wszystko. Grupom tego pokroju brakuje trochę wyczucia i nie są w stanie wymyślić riffów na miarę Symphony czy Master itd. Wszystko zamknięte jest w takim diabelskim pudełeczku szybkości (choć nie zawsze) i techniki, gdzie nie ma miejsca na coś chwytliwego, wyjątkowego, coś co będzie w stanie porwać miliony i uzyska status fenomenu.
Przyznam, że przesłuchanie dwóch płyt Coronera z rzędu jest dla mnie problemem. Kompozycje zaczynają mi się zlewać i zamiast czerpać przyjemność ze słuchania, muszę ratować zmysły.
W każdym razie, na pewno nie można przejść obojętnie obok tego zespołu. W skrótach myślowych streszczę poszczególne albumy:
*R.I.P. - Przyznam, że bardzo porządny debiut. Brzmienie kuluje, ale w tamtym okresie było to normą. Faworyci: When Angels Die, Nosferatu ze świetnymi riffami i solówkami, Spiral Dream, R.I.P. oraz Fried Alive.
Ocena: 7/10
*Punishment For Decadence - Ten album spodobał mi się mniej. Myślałem, że będzie tendencja zwyżkowa, ale musiałem obejść się smakiem. Faworyci: Masked Jackal, Arc-Lite (nie tak dobry instrumental jak Nosferatu, ale również warty uwagi) i Voyage To Eternity ze świetną melodyjną solówką.
Ocena: 5/10
*No More Color - Na ten album oddałem głos w ankiecie. Urzekła mnie tu niemal każda kompozycja. Wyjątkami są otwierający Die By My Hand i Why It Hurts. Pozostałe to już jednak majstersztyk z naciskiem na D.O.A. (początek podobny nieco do Mary Jane Megsów) z potężnym riffem i Tunnel Of Pain, gdzie także nie brakuje fantastycznych zagrań.
Ocena: 9/10
*Mental Vortex - Pewnie się narażę, ale wynudziłem się trochę podczas odkrywania tej płyty. Na poważnie spodobały mi się Divine Step, Semtex Revolution (kapitalne solo!) i Metamorphosis. Od biedy do towarzystwa mógłbym włączyć Sirens.
Ocena: 6/10
*Grin - Tutaj mam zbliżone odczucia do poprzedniczki. Faworyci: Serpent Moves (ponownie wspaniałe solo), Paralized i Host.
Ocena: 6/10
Nie ukrywam, że zawsze wolałem bardziej przystępną formę thrashu i nie sądzę aby moje upodobania kiedykolwiek się w tej kwestii zmieniły. Muszę mieć do czynienia z czymś, co jest w stanie wywrzeć na mnie kolosalne wrażenie. Sprawić żebym nie mógł spać, bo moje komórki atakowane są przez niezapomniane riffy. Coroner z pewnością do takich kapel nie ma szans się dla mnie zaliczyć.