Oddaję głos na Peace Sells... But Who's Buying? . Bez wahania. Jest to jedna z moich ulubionych płyt w ogóle,a u Mega jeśli miałaby z kimś konkurować,to tylko z Rust In Peace. Wciąż nie jestem pewna, którą z tych dwóch płyt lubię bardziej,bo kiedyś z pewnością byłby to RIP, ale od jakiegoś czasu to nieporównywanie częściej słucham Peace Sells. Ale dobra,temat inny to nie będę się rozpisywać
Więc najpierw o Peace Sells. Arcydzieło, płyta wybitna, uwielbiam wszystkie kawałki (jedynie cover oceniam niżej niż pozostałe,ale to w końcu cover). Wake Up Dead - co tu więcej pisać,klasyka. Nieco ponad 3,5 minuty, a ile ciekawych riffów,zmian tempa,przeróżnych zagrywek i solówek. Potem słyszymy świetny wstęp do The Conjuring i znowu genialny kawałek. Oj chciałoby się go usłyszeć na żywo... Kolejny mamy utwór tytułowy, Megadethowy hicior. Kocham,kocham i jeszcze raz kocham ten utwór. Kocham kultowe intro na basie. Kocham zwrotki,tekst i ten "zaczepny" sposób,w jakie Dave go śpiewa. Kocham refreny, kocham moment w którym Dave pyta "Can you put a price on peace?". I kocham całą resztę,kiedy wszystko przyspiesza, a zawsze jak Rudzielec się wydziera "Peace sells,but who's buying, peace sells, but who's buyyiiiin'?" to mam ochotę się drzeć razem z nim
Nastęny w kolejce Devils Island też super,jednak nie chcę wyczerpywać zbyt szybko epitetów,bo zostawiam na inne kawałki
Good Mourning/ Black Friday - niesamowite,przepiękne intro,tworzy świetny,niespokojny klimat by potem wybuchnąć w kolejny zabójczy kawałek. Jest to jeden z moich ulubionych z tego albumu. Wściekły, napakowany zabójczymi riffami i solówkami,no i do tego dosłownie zabójczy tekst
Potem mamy Bad Omen, kolejny ciekawy utwór. Po nim zaś...no cóż,najsłabszy moment całego albumu. Nie powiem,że to zły cover,oryginału też nie słyszałam,ale trochę nie pasuje do reszty płyty. Z jednej strony dobrze,że płyta jest dzięki niemu bardziej różnorodna, ale z drugiej bez tego covera dostalibyśmy album chyba idealny.
I teraz, jak to mówią, najlepsze na koniec. Całą płytę uwielbiam,jednak gdy zaczyna się My Last Words, to nie sposób opisać tego co czuję. To jest dla mnie naprawdę jeden z ulubionych kawałków na calutkim świecie. Może "jeden z ulubionych" brzmi jak jeden z naprawdę wielu,ale chodzi mi tu o naprawdę ścisłą czołówkę,takie top 3.Może nawet jest to pierwsze miejsce. W każdym razie ten kawałek to po prostu MIAZGA. Jeden ze świetnych przykładów,że Dave to prawdziwy muzyczny geniusz. Od początku do końca mamy utwór idealny, świetnie zagrany,do tego cała ścieżka basowa to jeden z najlepszych momentów Juniora w Megadeth. Ale to co po prostu zabija, to ten punkt kulminacyjny, wściekły krzyk i następuje to na co czekałam najbardziej przez cały czas trwania albumu- solówka Dave'a. Jak dla mnie jego najlepsza solówka,a jeśli chodzi o wszystkie solówki Mega,to jest na podium razem z solo z Tornado of Souls Marty'ego. Mogę tego słuchać bez końca. Daje niesamowitego kopa i...nie no,tego się nie słowami nie opisze jak już mówiłam. Kocham ten kawałek!!
Dobra,a teraz przejdźmy do SFSGSW. Nie będę już pisać o każdym kawałku (trochę wcześnie się robi,przydałoby się pójść spać
) ale tak ogólnie to powiem, że chyba najrzadziej słucham tego albumu, jeśli chodzi o płyty Megadeth z lat 80. Jednak i tak bardzo lubię tą płytę,jak wszystkie z tamtego okresu. Mój ulubiony kawałek z tego krążka to In My Darkest Hour. Piękny, poruszający utwór, Dave doskonale umiał przekazać w nim tyle emocji- smutek, żal, złość... Jest wolno,jest szybko, jest spokojnie i jest mocny kop,gdy utwór przyspiesza. Kolejny z moich ulubionych to Hook In Mouth. Znowu mamy świetne riffy i świetny tekst oraz solówki,uwielbiam zwłaszcza tą tappingową Rudzielca. Z tej płyty kolejne byłoby u mnie Set The World Afire. Tu także mamy milion świetnych, chwytliwych riffów,solówek i do tego post-apokaliptyczny tekst, oj lubię takie klimaty
Ciekawy jest też kawałek Mary Jane,tam też cały czas coś się dzieje. Pozostałe,czyli Into The Lungs Of Hell, Anarchy In The UK, 502 i Liar również uwielbiam,każdy jest inny i żaden się nie nudzi, ale już nie będę dokładnie opisywać,bo chyba trochę wyczerpałam mój zasób epitetów
Dodam jeszcze tylko, że ta płyta ma jedne z najlepszych wokali, o ile nie najlepsze. Ogólnie to zaliczyłabym do tej kategorii trzy pierwsze płyty,tam słychać jeszcze tą młodzieńczą wściekłość,czy jakby to nazwać...najlepiej oddaje to chyba stwierdzenie, że śpiewa ,,na pełnym wkurwie"
Ten zadziorny, przećpany głos Rudzielca to jest to co kocham i doskonale pasuje do jego muzyki-nie potrafię sobie wyobrazić nikogo innego za mikrofonem w Megadeth. Ech,szkoda tylko, że tak mu się teraz głos postarzał
Czyli podsumowując bezsprzecznie wygrywa u mnie Peace Sells. Mimo,że SFSGSW jest również ciekawe i nie ma tam kawałków,które bym przewijała czy chciała z płyty wywalić,to jednak Peace Sells jest tak o niebo wyżej. To już zupełnie inna klasa. Coś jest w tej płycie,a w sumie to milion czynników składa się na to, że to po prostu arcydzieło i mogę go słuchać w nieskończoność.