Ale macie problemy, takie arcydziełka, że nie bardzo jest do czego sie przyczepić
O So Far napisze w innym miejscu.
Peace sells to jak dla mnie płyta idealna. No może traktuje tylko z przymrużeniem oka stanard Dixona. Pozostałe 7 utworów to esencja tego co w Megadeth, w thrashu a nawet w metalu w ogóle najlepsze
Uwielbiam połamane granie, z wieloma z mianami temp, z niezliczoną ilościa solówek dlatego Bad Omen, Black Friday czy Wake Up dead moge słuchać w nieskończoność.
Bad Omen to dla mnie prawdziwe mistrzostwo wszelakiego ostrego grania. Początek powala pieknymi motywami tak że tródno powstać. Niezwykle zakręcony środek sprawia że wszystko we mnie wibruje. A mordercza końcówka zabija! Te przjścia solówek po kanałach - coś niesamowitego. Po za tym co za szybkość! Dla mnie top 3 utworów Megadeth.
W ogóle większość utworów z tej płyty zrobiona jest na podobnej zasadzie: spokojny początek, zakręcony środek i szybka końcówka. To działa!
Ale żeby nie było tak słodko też lubie sie do zegos przyczepić.
Druga część utworu tytułowgo jest troszke wymuszona i w sumie mało ciekawa. Ale pierwsza: zwrotka, refren x2 jest tak cudownie czadersko chwytliwa że nie zostawia suchej nitki na sluchaczu.
Poza tym refreny Devil's Island (ja mam coś tymi refrenami
) wydaja się dużo mniej ciekawe od całej reszty tego całkiem porządnego kawałka. Ale te 2 szczegóły i utwór 7 to jedyne momenty płyty do których mogę sie przyczepić.
Takie The Conjuring wciąga mnie w niezimski, magiczny nastrój, by zaraz potem przywalić. Druga połowa to miazga! te riffowanie zawsze mocno nadwyręża moje kręgi szyjne
To samo moge pisać o Black Friday i My Last Words.
A za Wake Up Dead trudno nadąrzyć. KAPITALNE riffy!
9,5/10