Nikt oprócz Lanka nie słucha tej kapeli? To może ja ocenię krótko pierwsze albumy.
Doomsday for the Deceiver- dawka genialnego thrashu i według mnie jeden z najlepszych albumów lat 80-tych. Genialna moim zdaniem praca basu, charakterystyczny wokal Erica i wysoki poziom kompozycji pokazują, że thrash to nie tylko Big4. Najlepsze utwory:
Hammerhead, Iron Tears, Doomsday for the Deceiver, She Took an Axe, chociaż właściwe każdy utwór z tego krążka trzyma bardzo wysoki poziom-
10/10No Place for Disgrace- tutaj można dostrzec już "doroślejsze" brzmienie, a poziom kompozycji utrzymał się na tak samo wysokim lub nawet wyższym poziomie niż na debiucie. w N.E Terror wkradł się też przetworzony wokal, jednak brak tej surowości brzmienia Doomsday. Przez większą część fanów album ten jast uważany za najlepszy stworzony przez Flotsam- osobiście się z tym nie zgadzam, chociaż jest tu moim zdaniem najlepszy ich utwór- Escape From Within. Stawiam go na równi z Megadethowym Holy Wars, któremu w rankingu dałem 13, oba te utwory są obecnie moimi ulubionymi kompozycjami w ogóle. Utwór tytułowy z kolei niewiele od nich odstaje. Niezwykle klimatyczne zwolnienie oraz następująca po nim genialna solówka czynią go niesamowicie silnym konkurentem dla flagowych utworów Big4. Co ciekawe, na No Place znajduje się także cover Eltona Johna- metalowa aranżacja Saturday Night's Alright For Fighting. I kolejne
10/10I trzeci album:
When the Storm Comes Down- niestety rzadko się o nim słyszy, nawet w gronie metalowców. A szkoda- według mnie największe osiągnięcie Flotsam and Jetsam i trzeci najlepszy metalowy album po RiPie i PS. Płyta po pierwszym odsłuchu wydawała się dużo słabsza od No Place, jednak po kolejnych przesłuchaniach zyskiwała w moich oczach. Jako że, jak już wspominałem, rzadko się o niej słyszy, poświęcę jej odrobinę więcej miejsca niż poprzednim.
01. The Master Sleeps- potężne wejście, już po wstępie czuć że mamy do czynienia z nie byle czym, po intrze gitary i perkusja znacznie przyspieszają, a po chwili rozbrzmiewa wokal Erica A.K. Śpiewa on wysoko jak nigdy przedtem, ale jego partię zapadają w pamięć, niezwykle wysokie tempo utrzymane jest aż do końca utworu. Podczas słuchania polecam podkręcić pokrętło volume- co ciekawe, im głośniej- tym większe wrażenie robi. Naprawdę!
10/10
02. Burned Device- balladowy wstęp wprowadza nas spokojnie do moim zdaniem najlepszego utworu na płycie. Jest on niesamowicie różnorodny, każda zwrotka wygląda zupełnie inaczej i za każdym razem świetnie wprowadza do refrenu. W refrenie właśnie najlepiej słychać perkusję, która właściwie na całym albumie sprawuje się świetnie uwielbiam grę Kelly'ego Smitha. W Burned Device usłyszymy zarówno średnie jak i bardzo szybkie tempa. "This is reality!" i koniec utworu. 11/10
03. Deviation- lekkie nawiązanie do starszych kompozycji, jednak słabsze od dwóch poprzednich kawałków. 9/10
04. October Thorns- kolejny genialny wałek, świetne partie rytmiczne i genialna solówka wyróżniają ten utwór. 10/10
05. No More Fun- o rozpoczynającym się basowym intro 'No More Fun" mógłbym w zasadzie napisać to samo co o "Burned Device", tyle że słuchając po kolei w pamięci zostaje genialna solówka z October Thorns i ten robi trochę mniejsze wrażenie. Co nie zmienia faktu że jest tak samo dobry. 10/10
06. Suffer the Masses- od tego utworu ponownie zaczęła się moja fascynacja Flotsam, mimo że jest trochę bardziej monotonny od poprzednich, to nadal jest to świetne thrashowe wymiatanie, do tego wiadomo- sentyment
10/10
07. 6, Six, VI- chyba najszybszy na płycie obok "The Master...", i pod żadnym względem nie odbiegający od poprzednich wałków. Znów nietuzinkowy wokal, dobre partie gitarzysty prowadzącego, utwór zdecydowanie warty przesłuchania ze względu na samą solówkę, która jest niezwykle klimatyczna. 10/10
08. Greed- Chyba najmniej zwracający uwagę kawałek, chociaż przy dokładniejszym przesłuchu zawiera dużo ciekawych momentów. 7,5/10
09. E.M.T.E.K.- Tutaj wręcz balladowe partie przeplatają się z szybkimi. Jedyny moment na albumie w którym perkusja nie pasuje mi do całości (chodzi mi o część balladową, bo w szybkiej Smith jest niezastąpiony
). Jednak poziom samej kompozycji, jak dla mnie, niezwykle wysoki. 9,5/10
10. Scars- tutaj warte wyróżnienia są przede wszystkim solo Michaela Gilberta i Edwarda Carlsona pod którymi świetnie pracuje, nie kto inny jak Kelly Smith ze swoją perkusją, moment ten gdy wraz z perkusją solówka nabiera tempa- czysty geniusz. Reszta utworu stoi na wysokim poziomie, a jako całość zasługuje na 9,5/10
11. K.A.B.- nie wiem czy można nazwać to pełnoprawnym utworem, jednak trzeba przyznać że wykrzyczane kilka razy "Kill all bastards" i coś tam jeszcze bardzo ciekawie wieńczy ten zacny album.
Jak już wspominałem pozycja ta stoi w moim osobistym rankingu albumów na 3 miejscu. Nie zapowiada się, by zdetronizowała RiPa i PS, ale też nie sądzę by szybko spadła z tego miejsca. Zawarte na niej jest tyle genialnych momentów, że w ogóle nie dostrzegam tych słabszych, jeżeli w ogóle tam są. Także biorąc pod uwagę rankingową skalę, ocena ogólna wynosi
11/10.
Polecam
oficjalną stronę zespołu. W dziale download można znaleźć między innymi wersje pre-production i pre-mastered albumów When the Storm Comes Down i No Place for Disgrace, demo The Dogz, kilka niepublikowanych utworów oraz zapisy audio niektórych koncertów zespołu. Polecam! Genialnie brzmi wersja pre-production "The Master Sleeps", brzmienie w dalszej części utworu jest niesamowite.
Niedługo dołączę opinie o Cuatro i Drift.