Wpisujemy po 5 pozycji: artysta, tytuł albumu, krótkie uzasadnienie.
W kategorii "świat" nie bierzemy pod uwagę "Th1rt3en" Megadeth z oczywistych względów.
Miłej zabawy.
ŚWIAT
1. Evile "Five Serpent's Teeth" - płyta dająca nadzieję na to, że wśród "młodych" zespołów thrashowych będzie jeszcze czego słuchać. Nie jest to nowy "MoP" czy "RiP" i nie oszukujmy się, nigdy czegoś takiego nie nagrają, ale warto śledzić ich poczynania.
2. Opeth "Heritage" - to lubię, odejście od schematów, olanie zagorzałych fanów i nagranie czegoś zupełnie świeżego. Jest lżej, niż na innych płytach, brak growlu, ale klimat i tak niesamowity.
3. Ulver "Wars of the Roses" - pan Garm wciąż przechodzi "ewolucję" od czasów kiedy grał black metal do teraz, kiedy z płyty na płytę zapuszcza się coraz bardziej w klimaty elektroniczne i ambient. Wciąż jest dobrze, ale gdzie jest granica "lajtowości", do której Ulver nieuchronnie zmierza?
4. Septic Flesh "The Great Mass" - grecki symfoniczny death metal.
Brzmi fatalnie, ale jak się okazuje warto sięgnąć. Mistrzowski growl (ścisła światowa czołówka jak dla mnie), klimat, doniosłość, ciężar, a elementy symfoniczne ładnie wkomponowują się w całość.
5. Anthrax "Worship Music" - niech będzie. Plastykowe brzmienie dalej działa mi nerwy, ale materiał nie jest zły.
POLSKA
1. Vader "Welcome to the Morbid Reich" - nie mogło być inaczej. Słucham tego od premiery i nadal mi się nie nudzi. W odróznieniu od "Necropolis" nie ma wypełniaczy, sam konkret. Brzmienie to dla mnie totalny rozwał, a samą płytę dalej stawiam w Vader'owej trójce dzieł.
2. Obscure Sphinx "Anaesthetic Inhalation Ritual" - zdecydowanie odkrycie roku. Jeśli ktoś zna i lubi klimaty: Isis, czy Neurosis powinien obowiązkowo sięgnąć po tę płytę. Chore, ciężkie klimaty, na wokalu fajna laska z jeszcze fajnieszym głosem.
Jeśli masz depresję sięgnij po tę płytę, jeśli nie masz..., to sięgnij a będziesz miał.
3. Decapitated "Carnival is Forever" - nowy skład, ale godnie zastępuje tych którzy byli. Ciężkie, dobrze bujające napierdalanie, sprawdza się zarówno przez słuchawki, jak i live.
4. Azarath "Blasphemers' Maledictions" - o poziomie tej płyty i w ogóle polskiego metalu w tym roku, niech zaświadczy fakt, że tą płytę ustawiłbym wyżej od Evile, gdyby połączyć oba zestawienia.
Nowy wokalista daje radę, a materiał chyba najlepszy w karierze zespołu. To był zdecydowanie rok polskiego deathu.
5. Stillborn "Los Asesinos del Sur - nie wiem czy to bardziej death czy black, w każdym razie rozpierducha nieziemska. Poziomu "Manifesto de Blasfemia" nie przeskoczyli, ale nadal zacnie.