Czas na małe podsumowanie Crack the Skye
Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolony z muzyki zawartej na tym albumie. W tym momencie sam już nie wiem, którą płytę cenię najbardziej. Zwłaszcza, że notowania Leviathana wzrosły u mnie znacząco i mógłbym odszczekać kilka zdań na temat tego LP.
Brzmienie kolejny raz jest niesamowite i nawet przypomina mi trochę taki "oldschoolowy" mix. Jeśli chodzi o wokale, to jest to mój faworyt pod tym względem. CTS jest w ogóle dość "wolnym" albumem. Owszem, jest ciężki, ale prędkość kompozycji zmalała. Tak to ujmę
W skrócie o poszczególnych utworach:
*Oblivion - ten numer znałem już wcześniej. Ciekawostką jest, że jak na otwierający kawałek, nie jest to kompozycja tak ostra, jak openery na pozostałych albumach. To absolutnie nie minus. Wręcz przeciwnie - Oblivion jest świetny. Doskonały klimat ze świetnymi zmianami nastroju. 10/10
Divinations - słychać, że chłopaki idą za ciosem. Kolejny utwór, który zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Początkowy riff przypomina mi trochę Diary Of A Madman Ozza. Może jest to naciągana teoria, ale wydaje mi się, że coś w tym może być. W ogóle nawet wokal przypomina mi czasem Osbourne' a. Tak czy siak, to cholernie dobry numer. 8/10
Quintessence - tutaj jest już trochę gorzej. Są fragmenty, które mi się podobają, jednak jako całość ten kawałek do mnie nie przemawia. Akustyczne wejścia coś mi przypominają, ale nie jestem w stanie teraz tego rozgryźć. 5/10
The Czar - natychmiastowa rehabilitacja po słabszym fragmencie. Niesamowita, rozbudowana, trwająca prawie 11 minut kompozycja.
Muszę przyznać, że jeśli chodzi o wprowadzanie słuchacza w jakiś specyficzny, niepowtarzalny klimat muzyczny, to Mastodon zajmuje pod tym względem czołowe miejsce. Sposób w jaki budują nastrój ciężko opisać. Ich płyty zabierają słuchacza w podróż wykraczającą poza wszelkie konwencje. Sam kawałek - palce lizać. 10/10
Ghost of Karelia - to z kolei jest dla mnie takim odgrzewanym kotletem. Znajome melodie i stosowane chwyty. Wszystko to już zostało wcześniej zawarte w ich muzyce. Sam utwór zły nie jest, jednak to za mało. 5/10
Crack the Skye - w tytułowym kawałku chłopaki zaskakuję jednak ponownie. Kolejny mocny punkt płyty. Fajny motyw z tym "space-wokalnym" fragmentem, który ponownie coś przywodzi mi na myśl, jednak nie mogę dogrzebać się w umyśle, co konkretnie
Sam kawałek ma dla mnie taki apokaliptyczny wydźwięk, który jest dodatkowym atutem. 8/10
The Last Baron - tutaj mamy chyba kontynuację poprzedniego. Odnoszę wrażenie, że te kawałki się świetnie uzupełniają. Uwielbiam te spokojne momenty "Please, please take my hand,
Please take my soul to rest, So we can always be around". Środek utworu tego kolosa również wyborny. Wiele świetnych, progresywnych momentów, przypominających te z Train Of Thought Dream Theater. 8/10
No to został mi jeszcze tylko debiut