Mateusz, chyba jeszcze nigdy nie słyszałem tylu kontrowersyjnych opinii o Led Zep co żeś tu napisał.
Dla mnie np. środek How Many More Times jest orgiastyczny, jest to najbardziej niesamowity i transowy jam jaki dane mi było słyszeć w życiu. Wszystko jest tam na właściwym miejscu. To w ogole moja ulubiona studyjna kompozycja Zeppelina. Mowie studyjna, bo na koncertach grali go (jak i inne) z jeszcze wiekszym polotem i wyobraźnią.
Cała Jedynka jest dla mnie wzorcem płyty rockowej. Absolutnie każdy na niej dźwięk to czysta magia. Uważam, że wtedy, pod koniec 68 roku, gdy ta czwórka weszła do studia to przeszedł jakiś prąd między nimi. Nie znam drugiej tak "zgranej" płyty.
Pisanie, że np. Daze And Confused jest męczące nie mieści mi sie w głowie, tak samo doszukiwanie sie podobieństw w riffie do...Paranoid. Ale Ok, Twoj gust, Twoja wola
Zgadzamy sie chyba tylko w jednym - Lemon Song jest NUDNE. Moim zdaniem troche osłabia Dwójkę. Nie przepadam jeszcze za Moby Dickiem, który poza genialnym riffem jest dla mnie workiem waty - bardzo nijakie solo Bohnama. Ale mimo tych wad Dwójka jest wciąż mocarna płytą Zepa, tyle, że do Jedynki nie ma startu, uwazam, ze taki material jak na debiucie moze zdarzyć sie zespołowi tylko raz.
A moim cichym faworytem na płycie jest Heartbreaker. Living Loving Maid rozbrzmiewajacy zaraz po nim jawi sie przy nim jako mrówka w cieniu słonia
Trójka podoba mi sie w całości chociaz z drugiej strony uważam, że nie ma tam specjalnie dużo wybitnych momentów. Since i Immigrant Song i wszystko. Pisanie coś złego na temat Since I've Been Loving You to znowu kategoria wysokiego ryzyka
Bardzo sobie cenie z tej płyty jeszcze Hats Off to (Roy) Harper, Friends i That's The way ale oczekuje od tego zespołu jednak czegos wiecej.
Tak na marginesie, za nieco przereklamowane z Trójki uważam Tangerine i Gallows Pole. Chociaz oczywiscie równiez je lubie.
Trójeczka jest jendak pewnym rozczarowaniem po dwóch pierwszych płytach Zepa.
Czwórka to znowu zestaw wyącznie udanych numerów. Tutaj moim cichym faworytem jest...The Battle of Evermore. Choć pewnie powinienem wskazać Schody, ale to jaka legenda obrósł ten utwór troche mnie odrzuca. Najbardziej w nim cenie niebiański wstęp, ale jak wiadomo to bolesny plagiat, wiec ostatecznie mam mieszane uczucia z tymi Schodami.
Minusem Czwórki jest nie zawsze dobra forma wokalna Planta, co jeszcze bardziej zgrzyta na Houses Of The Holy.
Nie widze jakiegos drastycznego spadku formy po pierwszych czterech płytach, jak by tak sie zastanowić to dla mnie Trójka jest nie wiele lepsza od In Through the Out Door, a Physical Graffiti wole bardziej od Dwójki i Trójki razem wzietych
Mateusz znajac jako tako Twoj gust, nie rozumiem jak moze Cie odrzucać od Custard Pie, Rover, Wanton Song i Sick Again? Przeciez to są cieżkie torpedy. Z kolei Houses Of The Holy (nie myslic z płyta) i Night Flight nawiązuja prostotą do Living Loving Mad dosc wyraźnie, więc tez nie rozumiem, że je tak skreślasz.
Chciałbym poznac opinie Przemka na temat płyt Led Zeppelin.