Ponoć ładny gnój był

Ale... i tak cały wypad był zajebisty

Samo to stanie na mrozie nie było nawet takie najgorsze - humor nas cały czas nie opuszczał, żartowaliśmy sobie z tej sytuacji i tak właściwie to było całkiem wesoło

Nawet urządziliśmy sobie mini-koncert

nie masz gdzie pisac tylko akurat tam ? wstydu nie masz ?

Ale nagłośnienie podobno było nawet ok:D

W końcu coś drgnęło i fani zaczęli w miarę sprawnie przekraczać barierki, kontrolę i ostatecznie wchodzić do środka.

Ostatecznie doszliśmy do kompromisu i spór został rozstrzygnięty. Zdezorientowany fan postanowił ulokować się gdzie indziej

Cała ta lawina nieprzewidywanych wydarzeń mocno nas rozdrażniła, jednak od tej chwili mogliśmy się skupić wyłącznie na występie Dream Theater.

Można powiedzieć, że Teatr Marzeń, paradoksalnie, zagrał w cyrku.

No z tym "sprawnie" to bym akurat polemizował, bo na początku otworzyli przecież tylko jedno wejście

Sama rewizja i kontrola biletów też już wtedy była na szczęście taka "bylejaka", tak że pewnie bez problemu można byłoby przejść z jakąś maczetą i ze skanem biletu wydrukowanym na domowej drukarce

Myślę jednak, że ten typek nie nazwałby tego kompromisem

Mateusz, relacja super! I wcale nie za długa Czytać te wszystkie wspomnienia to czysta przyjemność

Muszę też przyznać, że szybciutko się z nią uwinąłeś, byłem pewien, że dłużej będziesz zbierać myśli

Taaa, ale też już sobie podarowałem zagłębianie się w szczegóły.

Nie dość, że nie dotarliśmy na początek koncertu to jeszcze kolejny kawałek lub dwa mialam z głowy bo dochodziłam do siebie po tym zimnie .