Marko napisał(a):
No cóż u mnie jest nieco inaczej, z racji tego, że sam gram nieco na gitarze i nie słucham tylko „sercem”, a często mocno zagłębiam się w różne niuanse kompozycyjne, partie gitarowe, tabulatory, itd. Pewne płyty podziwiam ze względów czysto muzycznych, a do pewnych mam sentyment i szczególne nastawienie, o to tu chodzi
Porównując do siebie np. „No More Color” Coronera i debiut Megadeth – jest dla mnie oczywistym, że pierwszy album jest pod praktycznie każdym względem lepszy, ale nie wywołuje on u mnie tego rodzaju konkretnych emocji, nie przywołuje takich wspomnień, jak tysięczne przesłuchanie KIMB...ABIG!
Mam nadzieję, że wytłumaczyłem w miarę zrozumiale
Tak, zrozumiale wytłumaczyłeś, ale.... ja jednak dalej uważam trochę inaczej
Po prostu wchodzimy tutaj w jakiś obiektywny sposób oceniania muzyki.
Ja podobnie do Ciebie też nieco pogrywam - na perkusji i pianinie i również przez to zwracam uwagę na różne niuanse. Istotne są dla mnie technicza biegłość i ogólnie muzyczna erudycja. Szczególnie zwracam uwagę na rytmikę, mam hopla na punkcie mieszania metrum, polirytmii itp, ale to absolutnie nie znaczy, że jesli jakaś kompozycja będzie naszpikowana takami kompozycyjnymi smaczkami a poziomem umiejętności kompozytorskich będzie przewyższać wszystko co nagrał ktokolwiek inny, to od razu stwierdzę - tak, to jest zajebiste, to mi się podoba, uwielbiam to. Właśnie dlatego, że o podobaniu decyduje właśnie to "coś" (czy też to owo "serce"), a nie, jak już piasłem wcześniej, jakaś obiektywna chłoda analiza.
Wiesz, to trochę tak jak byśmy jakość muzyki chcieli wyrazić za pomocą jakiegoś wzoru matematycznego
Mam nadzieję, że tym razem ja w miarę zrozumiale napisałem o co mi mniej więcej chodzi
Yer Blue napisał(a):
Pewnie Was zawiode ale Megadeth nawet przez chwile nie był moim nr 1 W chwili gdy poznawałem Mega (lata 97-98) szalałem na punkcie Van Halen, wtedy jeszcze wolałem lżejszy metal/hard rock, a Van Halen był moim ideałem (głownie wczesny, z Lee Rothem). Przed Van Halen z kolei moj absolutny nr 1 to było Aerosmith (94-96).
Trochę mnie zaskoczyłeś tym Van Halenem i Aerosmith.
Kurcze, przecież dla mnie to kompletnie drugi biegun tego, co słuchasz teraz
No to u mnie przed Megadeth (czyli gdzieś w pierwszej połowie lat 90.) numerem jeden było AC/DC a jeszcze wcześniej Queen
Yer Blue napisał(a):
Absolutnym i dozgonnym number one sa dla Beatlesi, to wiadomo
Mam tez stały od moze 10 lat nr 2 - Pink Floyd. W sumie Beatle i Floydzi to chyba tez 2 najbardziej wpływowe zespoły w muzyce rockowej - tak obiektywnie patrzac.
Numerow 3 mam chyba z 7 jak sobie wyliczyłem i wsrod nich jest Megadeth. Nie potrafie powiedziec czy wole Mega od Led Zep czy Black Sabbath. W tej druzynie sa jeszcze Van Der Graaf Generator, Genesis, Budgie...i Closterkeller.
Zastanowiłbym sie jeszcze nad Slayerem, King Crimson i...Metallika. To jest moja ścisła czołowka.
No u mnie Megadeth musiałbym ulokować gdzieś na początku drugiej dziesiątki.
Zresztą trochę ciężko jest mi zestawiać i porównywać zespoły z różnych gatunków, dlatego właśnie napisałem, że jeśli chodzi o sam metal, to Megadeth jest numerem jeden - z tym akurat nie mam problemu
W tej samej "konkurencji" drugi był prawie od zawsze Slayer.
Cytuj:
Ale mam z Megadeth cos blizszego, cos takiego "mojego".
No właśnie! Dokładnie wiem o co Ci chodzi. No i mam podobnie
Cytuj:
Cos w tym jest, że jestem na forum Mega od lat a np. nigdy mnie nie ciagneło do for Floydow czy King Crimson, a na forum Genesis napisałem kiedys chyba z 15 postow
No doładnie, też o tym wspomniałem