Jak już wyrażam swoje opinie o każdej płycie to i czas na Endgame
Była to pierwsza płyta Megadeth na jaka przyszło mi czekać aż się ukaże.
Dialectic Chaos - Niewinny wstęp który po chwili przeradza się w zapowiedź tego co dostaniemy na albumie. Czyli napieprzanie solówkami do tego stopnia, że człowiek bez formy zajedzie się jak koń po westernie. Instrumental pierwszy raz od So what...? Takie oczko w stronę fanów jakiego rodzaju napieprzania się spodziewać. Wiedząc już te obie rzeczy...
This Day We Fight! - Dostajemy strzał prosto w twarz! Dlaczego ludzie musieli czekać tyle czasu na taki utwór?
Szybko, równo, mocno - jak za starych dobrych czasów, ale cóz sie dziwić. Megadeth w dniu wydaniu tej płyty dał znać, że ciągle walczy.
44 Minutes - po wyśmienitym początku pora na odpoczynek i przetarcie potu z czoła. Czuję tu taki klimat CTE i przez to ta kompozycja średnio mi wchodzi.W sumie jedyne co mnie zainteresowało w tym kawałku to tekst o strzelaninie z Los Angeles w moje 4 urodziny
. I to tyle jeśli chodzi o wstęp płyty.
1,320' - Zaczynamy środkową część płyty. Traktuję ten kawałek jako pierwszą część duetu 1,320&Fast Lane. I obie te piosenki zalatują mi zwykłością, ale to nie oznacza, że 1,320 jest złe. To solidne prawie 4 minuty łojenia.
Bite The Hand - Znowu + za tekst traktujący o rządzie który jest jak pies który gryzie rękę która go karmi. Pojawia sie też nawiązanie do ''We The People'', ogólnie ok, ale nie za często wracam do tego kawałka.
Bodies - Dla mnie to najgorszy kawałek na płycie. Takie egzystencjonalne popłuczyny ciągnące się za rudym od dawien dawna. Wszystko zwyczajnie doprawione średnio szybkimi riffami. Nie trafiło to do mnie i od 4 lat trafić nie może. A fe.
Endgame - Utwór tytułowy...przy okazji najdłuższy na płycie. Oglądałem kiedyś film o tym samym tytule opowiadający o nowym porządku świata, grupie Bilderbergów etc. W sumie to pozwoliło zrozumieć tekst. Rozumiem rudego jako fana teorii spiskowych bo zwyczajnie sam je lubię. Buntownicza liryka została doprawiona ładnie rozbudowanym rozbudowana muzyką. Jak dla mnie Dave mógłby pisać w większości takie utwory.
The Hardest Part Of Letting Go......Sealed With A Kiss - Wszyscy się czepiają tego utworu. Ja go wezmę lekko w obronę. Jak wiemy jest to 2 częściowa piosenka, a w części pierwszej maczał palce tylko Dave. Miał to być chyba tribute dla swojej żony. Dopiero w drugiej część palce maczał Krzyś. W sumie nie fajnie ze strony rudzielca, że pozwolił mu grzebać tylko przy jednym kawałku. Traktuję ten utwór jako takie swobodne zakończenie środka płyty. I jest bardzo poprawne.
I przyszedł czas na mocny epilog :
Head Crusher - To chyba ostatni raz kiedy Dave bardzo dobrze wybrał pierwszy singiel i zaostrzył apetyt na nowy longplay. TO był właśnie kawałek dzięki któremu usłyszałem o istnieniu Megadeth. Byłem wtedy mlokosem który nie mógł sie doczekać tego albumu. Przy 13 i SC nie stety juz tego uczucia nie było... Ale wracając - jest to krótki utwór w którym w kwestii gitarowej dzieje się multum. Uwielbiam go własnie za to. Miażdżyciel głów udał się panu M. może to dodatkowa zasługa Drovera jako współtwórcy, który przyłożył się w komponowaniu bo to jego pierwsza piosenka przy której popełnianiu brał ''współudział''. W końcówce utworu kiedy Krzyś gra solówkę słychać symboliczną inspirację riffem z Holy wars...
Ukłon dla duetu Mustaine-Drover.
How The Story Ends - Solidny środek zakończeniowej trójki. Tekst traktujący o niszczeniu, paleniu, zgniataniu, marszu wojaków. Końcowe słowa refrenu mówiące, że tak kończy się ta historia. Po tej płycie taki się własnie czuję. Zgnieciony jej siłą i zniszczony. Niestety utwór trochę schematyczny, ale jest to do przełknięcia.
The Right To Go Insane - Bo przecież każdy z nas ma prawo by oszaleć
Bardzo dobry utwór, chociaż w wersji teledyskowej został zmaltretowany skróceniami i inną ścieżką perkusyjną z domkniętym hi-hatem co odebrało mu trochę uroku. Generalnie bardzo fajnie się słucha kiedy jest się w bojowym nastroju
Czy jest to dobre zakończenie na taką płytę? Jest przysłowiowe ''pierdolnięcie'' i dodatkowo wzmocnione, gdy w video na końcu Dave zostaje ostatecznie dorwany w czołgu i zabity to już zawsze sobie tak wyobrażam koniec Endgame
Andy Sneap jako producent sprawdził się tu zdecydowanie lepiej niż na UA.
Mamy tu Super początek, średni jak dla mnie środek, i mocne zakończenie. Przekłada się to oczywiście na solidność tej płyty. Co mnie razi? Wpieprzanie solówek gdzie się tylko dało. Rozumiem, że przez wydaniem E Dave chwalił Krzysia co to nie on i jaki z niego to jest zastępca Martiego, ale na litość boską... pamiętam 3 może 4 solówki z tej płyty bo zwyczajnie więcej nie mogę zarejestrować. To w sumie jest tyle. Teksty są dużo ambitniejsze od tego co dostaliśmy nie dawno jako Super Collider. Muzyka zdecydowanie nakazuje tej płycie spoczynek obok najlepszych dokonań zespołu.