Zarys historyczny:
The System Has Failed pojawił sie równie nie oczekiwanie jak jego poprzednik. Latem 2004 roku kiedy to zespół od dobrych 2 lat juz nie istniał, i nie wygladało na to, żeby coś miało sie zmienić, raptem wiadomość, że we wrześniu ma być nowa płyta Megadeth
Ale skad ten materiał, kto w ogóle na nim gra i czy Dave jest już sprawny - chyba każdy zadawał sobie te pytania. Podchodziłem bardzo sceptycznie do tych rewelacji. W okolicach premiery pojawiło sie mnóstwo wywiadów z Mustainem, który wszystko wyjaśniał, ale gadał zupełnie innym głosem niż kiedys: że zespołu już nie ma, interesuje go już tylko kariera solowa, i że stał sie głęboko wierzącym człowiekiem - to ostatnie aż takim zaskoczeniem nie było, bo Dave zawsze wspominał o Bogu, dziekując mu nawet na każdej z płyt.
No i temat samej muzyki - miała być agresywna jak za najlepszych czasów, nawet dostało sie dla The World Needs A Hero, że nie była jeszcze tym co Mustaine planował, a płycie Risk zarzucał, że w ogóle wydał ją pod szyldem Megadeth. Wygladało to tak jakby nowe dzieło miało być jakąś megathrashową płytą, przy której bledną wszystkie poprzednie produkcje zepołu. Do tego doszły rewelacyjne recenzje, które głosiły że to absolutnie najlepszy album od czasu CTE, Nergal z Behemotha w recenzji Mystic Art stwierdził nawet, że to najlepsza płyta zespołu i że pod jej wpływem stanie sie chyba fanem zespołu, którym nigdy nie był.
Niestety ten ośli zachwyt wszystkich tylko zaszkodził płycie...
Jednak miałem spore obawy co do tej płyty, bo wydawała sie być bardziej płytą solową Dave'a a nie Megadeth (zreszta początkowo miała taką być), stworzyli ja Lider i nieznani nikomu (oprócz Chrisa Polanda rzecz jasna) muzycy sesyjni wymienieni na trase na zupełnie innych muzyków - i to właśnie spowodowało moje sceptyczne nastawienie, ja juz nawet nie chciałem zapamiętywac nazwisk nowych nabytków zespołu, bo zmieniali sie co chwila w zależnosci od kaprysów Rudego - nie mozna było za tym nadazyc. Nawet powstał z tego żart wyrwany z wywiadu z muzykiem z tego okresu, który mówił wszystko: "To kto właściwie gra dzisiaj w Megadeth? - Mustaine: tego do końca nie wiadomo..."
Muzyka:
Ale tak po prawdzie to najważniejsze by Muzyka obroniła sie sama. Płyty nie kupiłem bo była zbyt droga (a i tak zobaczyłem ja w sklepach dopiero w listopadzie), a poza tym można było ją sobie ściagnąć z sieci. Pierwszym nagaraniem, które usłyszałem było Kick The Chair (ze składanki Metal Hammera) i mówiąc szczerze troche sie zawiodłem. Kawałek był bardzo ostry ale jakos wielce powalajacy to juz nie, poza tym nie podobało mi sie jego sterylne brzmienie.
Poznane wkrótce pozostałe kawałki niestety mocno poglebiły moje uprzedzenia, ale po kolei:
Blackmail The Universe - Początek płyty to jeszcze dobre złego początki. Jak sie potem okaże jest to jeden z 2-3 naprawde thrashowych wymiataczy na płycie. Od strony muzycznej jest wyśmienity - świetna konstrukcja: od szybkich temp po zwolniena, chwytliwe tematy, dobre riffy, niezłe solówki - naprawde przekonywujace granie. Ale...jest coś czego nie potrafie zaakceptować na tej płycie: BRZMIENIE. Czasem mam wrażenie, że zostało mocno obrobione cyfrowo bo jakos brak mu naturalności - gdzieś sie podzaiła ta soczystosć z The World Needs A Hero; tracą na tym np. solówki, które moim zdaniem brzmia potwornie płasko (mimo, że pod wzgledem wykonania sa genialne), a najbardziej nie znosze wokalu Mustaine'a, który na pewno przeszedł jakąś obróbke, Rudy czasem miałczy, skomle, nie wiem jak to nazwac, czasem brak mu charyzmy...Z początku myslałem, że Dave miał gorsze dni albo głos mu sie pogorszył (na TWNAH śpiewał fenomenalnie!!!) ale po usłyszeniu United Abominations, na którym znów pokazał klase swego wokalu nabrałem przekonania, że na Systemie schrzaniono naturalność brzmienia, jak wczęsniej pisałem jest jakieś sterylne jakby je obrobiono komputerowo. I spotkało to równiez wokal. Właśnie słucham sobie końcówki utworu i to dla mnie nie brzmi jak Dave Mustaine, którego znam.
A wystarczyło tylko, że usłyszałem ten kapitalny utwór w wersji live i wszystkie uprzedzenia minęły jak ręka odjął. Na koncertach szczęśliwie nikt juz nie kombinuje z brzmieniem, jest tak jak brzmiec należy.
Ostatecznie Blackmail pozostaje jednym z moich dwuch faworytów z tej płyty, i z pewnością jest nieporównywalnie lepszym wejściem od Disconnnect. 8
Die Dead Enough - Temat brzmienia już wyczerpałem, bez wyjątków na całej płycie jest kiepsko pod tym względem, dlatego już nie bede sie powtarzał, skupie sie na samej wartosci muzycznej. W dalszym ciągu jest nieźle, początkowe solo robi dobry przedsmak, ale ostatecznie jest to dość lekki, mocno cukierkowy utwór, najbliżej mu do Risk (powiedzmy echo "I'll Be There") - tutaj zawiedli wszyscy, z Mustainem na czele, którzy zapowiadali odciecie sie ostateczne od tej płyty. Jak sie okazuje Dave ma ją głęboko w swojej świadomości tylko plecie co innego. Końcówka daje troche kopa, ale oprócz wybornej solówki nieco mnie drażni ("aj jaj jaj" jest zupełnie bez jaj
). Melodia jest ładna chociaż troche odrzuca, bo nijak mi nie pasuje do tego zespołu, w ogóle w moim odczuciu Megadeth momentami staje sie na tym krążku jakby innym zespołem, który swymi patentami mocno odcina sie od estetyki właciwej muzyce metalowej, gorsze przykłady nastąpia niebawem... 5
Kick The Chair - Drugie mocne uderzenie. Właśnie takie granie idealnie pasuje do słów i deklaracji Rudego na temat kształtu płyty. Potężne, nokautujące intro i kończące całosć wysmienite po prostu solówki to zdecydowanie najlepsze fragmenty. Częśc wokalna nie zachwyca mnie prawie w ogóle, zwłaszcza refren - mocny ale pozbawiony wyrazistości, nie potrafie go zanucić. Kompletnie byle co. Sam koniec drugiej zwrotki wyraźnie pokazuje nam mozliwości techniczne nowoczesnych zabawek w studiu - czyli to co zarzucałem wyżej. Dostaliśmy thrash ale troche nierównej jakości... 7
The Scorpion - Nudy, nudy, nudy...zwrotki, refreny, sola, klimat...drepczenie w miejscu wokół tych samych szechamtów w ślamazarnym tempie. Podziwiam wszystkich, którzy potrafią dotrwać do końca tego utworu
Ja po minucie dostaje nudności...w mojej opinii jest to najbardziej przeceniony utwór Megadeth i właściwie jeden ze słabszych, jesli nie najsłabszy. 3
Tears In A Vial - ufff..co za poprawa!!! Absolutny majstersztyk! Tutaj nawet nie boli brzmienie tak bardzo kocham ten kawałek! Refren to dla mnie mistrzostwo, nie gorsze budujące nastrój zwrotki, solówka fenomenalna, a zakończenie dokładnie takie jakie sobie życze - takie przypomnienie, że gramy jednak thrash
Chciaz może przesadzam, ale jest bardzo żywiołowo w stylu klasycznego Iron Maiden. Razem z Blackmail The Universe dość znacznie podwyższa poziom tej płyty. Zdecydowanie najlepszy moment Systemu. 9
Back In The Day - Szybko, przebojowo, do przodu, taki prosty, solidny hard rock jak dla mnie bez wiekszych wzruszeń. Refren kojaży mi sie ze Scorpions, jakbym juz gdzieś go słyszał...Druga czesć z wokalnym przeciąganiem jest całkiem ok. Cholernie przebojowy numer, jak na te płyte zdecydowanie na plus. 7
Something I'm Not - Znowu całkiem konkretne granie, nie ma do czego sie przyczepić...ale i cokolwiek wychwalać. Solo i melodyje gitarowe motywy w końcówce wybijaja sie troche ponad przecietnosć i monotonie. Fajny hard rock w stylu Aerosmith powiedzmy. O thrashowej młócce ni widu ni słychu...6
Truth Be Told - Nareszcie troche ambitniejsze granie. Zdziwi sie ten kto nastawi sie na balladowy początek, bo nagranko sie nieźle rozkęca. Ale zanim to nastapi to trzeba przeżyc - jeśli można byc okrutnie szczerym - prawdziwe katusze z kompletnie bezpłciowym refrenem. Swego czasu ignorowałem przez to cały utwór, który jednak wart jest wysłuchania do końca. Najpierw dostajemy kilka serii ciekawych z reguły solówek by w końcu ucieszyć sie pysznym przyśpieszeniem, które właściwie dopiero poraz trzeci na płycie przywołuje stary dobry thrashowy Megadeth. I to już niestety koniec kilometrami zapowiadanego powrotu do źródeł...niestety wszystkie zapowiedzi o ostrym charakterze płyty były mylące, przez co dodatkowo sie zawiodłem.
Sam utwór wywołuje u mnie skarajnie różne emocje - początek kiepski, końcówka wyśmienita, ogólnie znów średnio. Niestety. 6
A Mice And Man - Dla mie to jest kontynuacja skomlenia z The World Needs A Hero (utworu)...chodzi o refren, a konkretniej mówiac wokal. Tak odpycha, że nie chce sie w ogóle wracać do tego kawałka. To jest kolejny przykład tych dziwnych patentów, o których wspominałem przy okazji Die Dead Enough. Ale ostatecznie całość tak tragiczna nie jest, pojawia sie tu fajny cieżar na zwrotkach, a przed komicznym refrenem można zaobserwowac krótkie ale bardzo piekne solo. Chociaz nie wiem jakbym sie starał uwypuklać zalety, to nie zasłonią one momentów, które nie potrafie tutaj przełknąć...5
The Shadow Of Deth - ciekawostka. Przetwożony wokal i gitarowe motywy. Ale jakie piękne motywy, lepsze od niektórych tutaj kawałków razem wziętych. Byłoby to całkiem krzepiące zakończenie płyty, niestety jest inaczej...6
My Kingdom - zaczyna sie tak bez wyrazu, że aż trudno to pojąc. Mustaine tutaj juz zupełnie załamuje swoim wokalem, a co gorsza muzycznie jest jeszcze bardziej tragicznie, zupełny brak pomysłow. Jak mozna tak fatalnie zakończyc płyte sie pytam
Chyba nawet The Scorpion wypada lepiej na tle tych bezradnych 3 minut. A jeszcze kilka lat temu na finał było takie Time: The End albo When...piękne czasy. 2
Podsumowanie:
Bardzo kontrowersyjna płyta, bazująca głownie na sprawdzonych schematach z przeszłości, od thrashu przez hard rock, po pop rock. Ostatecznie muzyke na System Has Failed można określic jako melodyjny metal/hard rock. Troche brak mu siły przebicia The World Needs A Hero. Jednak pełno tu innych wad, które bardzo obniżają moja ocene albumu - brzmienie i średnio przekonujące kompozycje. 2 utwory rewelacyjne, 2 bardzo dobre i koniec zachwytów.
Płyta nie wytrzymuje porównania z jakimkolwiek innym dziełem Megadeth, czy to z solidnie thraserskim debiutem, lekką ale przebojowa Youthanasią, czy z całkiem wyrównanym Risk, któremu oprócz pięknych melodii zupełnie nie brak charakteru.
Do The System Has Failed trzeba przywyknać, trzeba zaakceptować taki Megadeth. Mi po cześci sie udało, inaczej nie słuchałbym płyty 3 raz w ciagu dwuch dni...
Ocena: 6/10
PS. Recnzja z dedykacją dla Szczepana