W sumie zaczęło się od tego, że w pracy zrobiłem sobie kiedyś breloczek ze stalowej linki, na której była aluminiowa blaszka z wybitym z jednej strony "Megadeth" a z drugiej "The World Needs A Hero". Przed koncertem wpadł mi do głowy pomysł, żeby wziąć go ze sobą i wrzucić na scenę z nadzieją, że Dave go zauważy i sobie weźmie. Zabrałem go, ale postanowiłem ze względów bezpieczeństwa nim nie rzucać
Po koncercie, opuściłem Spodek kierując się na przystanek autobusowy. Zauważyłem, że przy tylnym wyjściu Spodka (gdzie był zaparkowany autokar Mega) stoi grupka ludzi, więc do nich dołączyłem. Chociaż miałem mieszane uczucia, bo to było w sobotę, było koło północy a ja miałem w niedzielę rano egzamin z matematyki. No ale jednak do nich dołączyłem. Staliśmy tak sobie jakiś czas z nadzieją zdobycia autografów, kiedy nagle ze Spodka wyszedł Lomenzo. Podszedł do nas, widać było, że cieszy go kontakt z fanami. Z każdym chętnym zrobił sobie zdjęcie i dał autograf. Powiedziałem mu, mocno zachrypnięty, że od śpiewania straciłem głos. On z podobną chrypką odpowiedział, że to dobrze, że on też. Niedługo później wyszedł Broderick i sytuacja wyglądała podobnie. Również miał dobry nastrój z każdym pozwolił sobie na interakcję. Po tych spotkaniach nasze nadzieje na spotkanie Rudego wyraźnie wzrosły. Tym czasem Spodek opuścił Drover. Nie wiem, czy nas nie widział, czy nie chciał widzieć, ale minął nas bez słowa i nie zareagował na kilka zawołań "Shawn!". Czekaliśmy dalej, w między czasie Spodek opuszczali różni techniczni, w tym ten czarnoskóry z dredami, wszyscy reagowali na nas pozytywnie. Dochodziła godzina druga, kiedy podeszła do nas jakaś kobieta, która powiedziała po angielsku, że Dave jest już w autokarze, co nas wystraszyło. Ale wytłumaczyła, że jeśli będziemy przestrzegali zasad typu ustawienie się w kolejce wzdłuż autokaru, przygotowanie tylko jednej rzeczy do podpisu i zrobienie szybko jednego zdjęcia, to Dave do nas wyjdzie. Zrobiliśmy co kazała i Dave faktycznie wyszedł. Kiedy przyszła moja kolej, dałem mu do podpisu bilet, zrobiłem sobie z nim zdjęcie i kiedy już miałem odejść przypomniałem sobie o czymś. Wyciągnąłem z kieszeni breloczek i podałem go Rudemu, mówiąc coś w stylu "Dave, take it, I've made it by myself". On go wziął, przeczytał napisy z obu stron blaszki i odpowiedział "Ooooo... Than you!"
No i tak to wyglądało. Wróciłem do domu po 4, na 8 pojechałem na uczelnię i zaliczyłem matematykę
Jeszcze kiedy w niedzielę rano się obudziłem i przypomniałem sobie nocne wydarzenia, pomyślałem jedno "oby to nie był sen". Ale kiedy zobaczyłem, że na biurku leży bilet z autografami, odetchnąłem z ulgą
Kiedy w szkole kolega, który dzień wcześniej śmiał się ze mnie, że jak rzucę breloczkiem w Rudego, to ochrona wyniesie mnie ze Spodka zapytał, czy faktycznie rzuciłem, odpowiedziałem mu "Nie, dałem go Dave'owi osobiście". Szczęka mu opadła
A tutaj garść fotek z tej pamiętnej nocy 8 marca 2008