Rust in Peace, ta nazwa mówi sama za siebie! Nie dość, że najlepsza płyta Megadeth, to na dodatek w moim zestawieniu najlepszy krążek metalowy, jaki kiedykolwiek stworzono. Złych słów o tym albumie nie potrafię wymienić, a nawet jak już czegoś się doszukam, to jest to totalna pierdoła. Od niej zaczynałem, jak postanowiłem zgłębić twórczość Megadeth i się nie zawiodłem. Pięknie oryginał połyskuje na półce
a teraz tak po kolei o każdym kawałku, bo tak ogółem można gadać długo:
1. Holy Wars...The Punishment Due, Świetne kopnięcie na początek! Agresywne gitary i to przesłanie. Thrash metal pełną gębą, z momentami zwolnień i melodii. na + obecna w utworze akustyczna wstawka i po niej takie jakby zwolnienie, gdzie wchodzi sola a potem jazda do przodu i tak do końca. 10/10
2. Hangar 18, miliony przymiotników opisujących ten utwór przebija mi się przez głowę, kiedy myślę o tym kawałku. Czysty geniusz! Dobrze, że skupili się tutaj na rozbudowanych, długich solówkach, bo nie ma w nich słabszego momentu. Z pojedynku Mustaine vs. Friedman stwierdzam, że wygrywa Marty, ale tylko dlatego, że w tym utworze jest jeden 'orgazmowy' moment. To jest po 1 solówce Dave'a, kiedy zasuwa po gryfie palcami, że aż miło od szybkości. Na co Marty tak jakby mówi: "taki cwaniak jesteś? Tutaj nie tylko szybkość się liczy" i zwalnia, tworząc mój ulubiony moment. Takie o rozmyślenie
12/10!
3. Take No Prisoners, chyba 2 piosenka z tego albumu z moim ulubionym intrem. To pierdolnięcie na podwójnej stopie gniecie. I chórki, stwarzają taki klimat jak w wojsku, przed walką, stawiając Dave'a jako dowódcę krzyczącego "Take no prisoners" i żołnierzy odpowiadających mu "Take no Shit!" Idealnie musi pasować do koncertów. Brakuje mu u mnie troszkę dłuższego sola. 9.5/10
4. Five Magics, Tymi pięcioma magiami chyba są wokal, bas, solówki, gitary i gary
Dłuuuugie, klimatyczne intro, pokazujące, że deth' nie gra tylko, aby jak najszybciej, aby do końca, tylko wprowadza w odpowiedni nastrój. I nagłe przyspieszenie, wchodzi wokal, który jest przeplatany ze świetnymi solówkami. ła, cóż więcej napisać? 10/10
5. Poison Was The Cure, i tutaj mamy do czynienia z tym, że każdy ma swój gust i każdemu podoba się co innego, bo nie doczytałem się ani jednego pozytywnego słowa na temat tego kawałka. a IMO to bardzo dobry kawałek; ten początek jest dobrym zwolnieniem po ostrej akcji na Five Magics. Bas lekko orzeźwia, uspokaja a potem wchodzi szybsza perkusja i rozwija się akcja. Dużym minusem może być to, że Dave tutaj bardziej mówi, a nie śpiewa, bo wtedy mogłoby być bardziej ciekawie. Taki typowy kawałek, dobry na środek krążka, dający chwilę wytchnienia. Na koniec miła i przyjemna solówka. 8.5/10
6. Lucretia, moja perełka
utwór Megadeth, który przez długi czas był moim ulubionym i do dziś mam do niego straszną słabość. Ten śmiech i intro spowodowało moją miłość do tego utworu, jak pierwszy raz usłyszałem deth'. Cenię również tą melodyjną solówkę z agresywniejszymi i szybkimi momentami. I zawsze mnie ciekawiło, kim jest ta tajemnicza Lucretia, bo przetłumaczenie piosenki nie dało mi tej wiedzy? Jako ciekawostkę dodam, że swoją gitarę nazwałem Lucretia ;p stara miłość nie rdzewieje. 10/10
7. Tornado of Souls, Jak już miałbym głosować na ulubiony kawałek na tym albumie, pewnie zdecydowałbym się nie ten wałek (jednak powstrzymam się od głosowania
) Musi on fajnie brzmieć na koncertach. Stawiając na szybkość i melodię, taką jaka jest w tym utworze, Megadeth trafiło w 10! Poszczególne elementy piosenki tworzą jedną niesamowicie wybuchową mieszankę, której chce się słuchać na okrągło. Jednak największym atutem tej piosenki nie są ani intro, ani riffy rytmiczne, a solo Martiego. Kurwa, jak ten człowiek potrafi zagrać to tak szybko, bezbłędnie i wykurwiście?! Jak się nauczę go, to może pojmę tą tajemnicę. 12/10!!!
8. Dawn Patrol, no taki o kawałek, może definiujący Megadeth? Jak to tak Rudy siedzi, jakby na haju, gada sam do siebie, w tle pierdzi bas, który strasznie hipnotyzuje, gitary ciszej i spokojna perkusja. i to "Ks, ks, ks, ks, ks, ks..." na koniec. Miła hipnoza
9/10
9. Rust In Peace...Polaris, i po Dawn Patrol świetne garo-granie na początek
Idealny kawałek na koniec albumu i ten wokal Dave'a! coś pięknego. I to takie nagłe wyciszenie, czyżby kawałek się kończył? Niee, tutaj dopiero wchodzi najlepsze - gitary i solówki. 10/10
Podsumowując: Pewnie wielu uzna, że albo oceniam nieobiektywnie, albo przesadzam, ale cóż, taka jest moja opinia na temat tego albumu i szukanie słabych stron, jest dla mnie szukaniem dziury w całym i dosłownym czepianiem się czegokolwiek.
Ze średniej arytmetycznej pewnie wyjdzie z 11/10, ale klasycznie powiem, że cały album zasługuje na solidne 10/10!
amen, jezu, pisałem tego posta półtorej godziny.