Yer Blue napisał(a):
Aczkolwiek z tym co tutaj napisałes nijak nie moge sie zgodzić.
Uważam bowiem, że Youthanasia była 10 razy bardziej słodka, lekka i wolniejsza. CW nie był żadnym nowym obliczem, a wrecz ciutke powrotem do thrashowych czasów, w 3-4 utworach.
Kopa to mi włąsnie brakowało na Y, tutaj sa 3 poteżne kopy w tyłek - The Disintegrators, She Wolf i FFF. Znajdzie mi takie ładunki na Y.
Youthanasia była bardziej ambitna i nie spaczona w takim stopniu jak CW wpływami komercji.
Wolniejsza - ale mocniejsza. Powrót do thrasu w 3 czy 4 utworach? Jakich? Jedynie FFF podtrzymuje taki poziom. Nie zadawalają mnie 3 kopy. Ja chciałbym dostać "wpierdol", którego dostarcza Youthanaisa. To już nie jest kwesita prostoty. Słuchając CW odnieść można wrażenie, że masz przed sobą płytę, która ma się podobać każdemu. Płytę, na której każdy fan "znajdzie coś dla siebie", jak już zresztą pisałem. Mnie taki obórt sprawy w ogóle nie rajcuje. Youthanasia jest pokazem umiejętności, natomiast CW jest zwykłym przykładem komercjalizacyjnej ścieżki, jakiej bardzo często potrafią ulec zespoły. Na Y dostałem coś nowego, ale zarazem bardzo ambitnego. Stonowanego, melodyjnego, ale w zadnym wypadku przesadzonego. Y jest bardzo dojrzałym albumem. Nagrywanie kawałków w różnych klimatach, pod publikę jest dla mnie nie wporządku wobec fanów, a tak było w przypadku CW. Owszem Y przezentuje również inne oblicze w stosunku do RIP przykładowo, ale tak jak napisał Żułek, jest jak gdyby kontynuacją wątków muzycznych z CTE. Sama warstwa tekstowa przebija CW o 100 razy. Zresztą jakby nie patrzeć Y ma doskonałe, dojrzałe i przemyslane teksty.
Wolę ustabilizowane granie na Y niż muzykę z CW, która ma te dobre 3 - 4 momenty. Nie jestem w stanie ocenić płyty po wyłącznie tylu dobrych momentach. Risk ma również ze 2-3 ostre momenty, ale nigdy nie będą na poziomie choćby z CTE.
Yer Blue napisał(a):
Victory ma tak cukiwerkowy refren, że ostatecznie słucham tego jak mocnej piosenki pop. Sorry. Killing Road też troche brakuje bym go nazwał jakimś zapierniczaczem.
Victory jest dla mnie niesmaowitym oddaniem uczuć przede wszystkim. Bardzo dlaeko mu do słodkich refreników z CW.
Killing Road? Nie musi być zapierniczaczem. Sam riff wchłania niemalże całe CW.
Tu nie chodzi o prędkość, czy moc znaną z RIP bądź coś w tym stylu. Killing Road ma w sobie zawarte o wiele więcej ambicji niż większość utworów z CW. Chłopaki na Y poszli już w nieco inną stronę, ale dalej jest dosyć ciężkie granie. Nawet te bardziej lekki utwory brzmią tutaj ciężej niż którykolwiek z CW.
Yer Blue napisał(a):
No i zarzut melodyjnosci - toż Megadeth od czasów CTE ma prościutke, bardzo nośne melodie, na Y był juz prawie, że szczyt pod tym wzgledem, na CW zdecydowanie poprawa sytuacji - Mastrmind, The Disintegrators, Sin, She Wolf, Vortex, FFF za cholere nie posiadaja tak kiczowatej melodyki w stylu Family Tree czy wielu innych z Y. W tych kawałkach melodia jest troche schowana na rzecz ogólnego ładunku agresji
To, że Megadeth zaczęło grać melodyjnie nie jest absolutnie zarzutem. Kwestia jest typu tego, iż CW jest zupełnie czymś innym, czymś, co nie pasuje do tego zespołu. Jest przede wszystkim pokazem tego, jak droga zespołu może się niewłaściwie ukierunkować. Pomimo, że CW nie jest złym albumem, to jednak namacalny jest tu wpływ komercjazlizacji. Nie chce toczyć filozoficznych debat o procesie komercjalizacji. Myślę, że wiesz, co mam na myśli.
Kawałki, które wymieniłeś są twoim subiektywnym odczuciem. Wybacz, ale ja w uwielbianym przeze mnie Vortexie nigdy nie doszukam się mocy towarzyszącej utworom z poprzedniczki. To samo tyczy się pozostałych wymienionych przez Ciebie kawałków.
Family Tree zjada dla mnie 80% płyty CW. Jest prosty, ale nie jest banalny, jak większość rzeczy z następczyni i to jest właśnie kwintesencją problemu. Tu już nawet nie trzeba wnikać w samą technikę utworów itd. CW przy Y wypada dosyć blado. I argument 3 mocniejszych utworów z CW jest dla mnie nie do przyjęcia.
Yer Blue napisał(a):
FFF za cholere nie posiadaja tak kiczowatej melodyki w stylu Family Tree czy wielu innych z Y. W tych kawałkach melodia jest troche schowana na rzecz ogólnego ładunku agresji
Pomimo tego, że uwielbiam FFF to zacznijmy od tego, że jest to utwór oparty w dużym stopniu na Motorbreath. Family Tree nie przypomina wcześniejszych dokonań zarówno 'deth jak i Metallicy.
Family Tree to Family Tree. Ja akurat nie upatruje na CW czegoś na miare Youthansi, w której sama solówka demonstruje poziomy tych dwóch płyt. No i na dobrą sprawę Y to jest jeszcze heavy a nie rock.
Ja osobiście poczułem się oszukany odbierając CW. 3 czy 4 dobre utwory w żadnym stopniu nie zrekompensują mi zawodu jakiego doswiadczyłem zagłebiając się w CW.
Yer Blue napisał(a):
Na CW sa 3 bardziej komercyjne nagrania: Almost Honest, I'll Get Even i Have Cool Wiill Travel - wszystkie 3 mają bardzo melodyjne i miękkie refreny. Reszta juz zdecydowanie nie.
Co z tego skoro jest nijaka?
Yer Blue napisał(a):
Kurde, jak znajde czas to przedstawie tutaj taka obrone tej super płyty, że Wam sie odechce pisać o CW w kontekście nowego oblicza, melodii, cukierków i pączków
Każdy ma prawo odbierać subiektywnie, to czego słucha. Po tylu latach wysokiego poziomu oczekiwałem przynajmniej jakiejś "stagnacji"...otrzymałem regres w stylu "dla każdego coś innego". Nie potrzebuje kogoś argumentacji. Mam swoje zdanie i zawsze będę polemizował. Nie jestem w stanie przyjąć i ocenić czegoś, co zawodzi stosunkowo wysoko. Choć ocena jaką wystawiłem jest i tak bardzo spora.
To, że Megadeth nie nagrało złej płyty nie świadczy o tym, że mają fanom wpierdalać jakieś przeciętne, jak na nich kompozycje, bo im się zachciało "bardziej zaistnieć". To jest fakt niezaprczelany po prostu.
P.S. Przepraszam za wszelkie błędy, jeśli takowe się zdarzyły oraz za skłądnie, która może "utykać"...jest zwyczajnie skacowany
