W zimie 2011 kupiłem tacie S&M Metalliki na urodziny. Lubiłem Metallikę, ale wiadomo "Nothing Else Matters", "The Unforgiven", czy "Enter Sandman". Mało kawałków znałem. Po paru przesłuchaniach z rodzicami okazało się, że mamie się podoba ten koncert, tata udawał, że mu się podoba, a mi się zaczęło podobać takie "ciężkie granie". Byłem już wtedy fanem AC/DC, Deep Purple (tu mnie tata zaraził) i Nirvany (tu mama), ale to było takie ciężkie. Wałkowałem tą koncertówkę non stop (w końcu wyszło, że kupiłem tacie prezent, a sam go cały czas słucham
) i uznałem, że czas kupić jakiś nowy koncert, teraz już dla siebie, oczywiście Metalliki. Było "Video Hits" Metalliki, chyba z San Diego z 1992 i The Big 4. Chciałem kupić "Video Hits", ale mój tata powiedział, że bez sensu, a tak to poznam przynajmniej nowe zespoły. Jeszcze się mnie gościu w sklepie pytał, czy znam takie zespoły jak Slayer, MegadetH czy Anthrax i jak mu odpowiedziałem, że pierwsze słyszę to oburzony taki był i mówił, że to znane zespoły są. Głupio mi było, że jak to takie znane zespoły, a ja ich nie znam i uznałem, że kupię sobie The Big 4.
Na początku było trochę za ciężko. Anthrax stał się moim drugim ulubionym zespołem po Metallice. Slayer to dla mnie wtedy było napierdzielanie bez sensu.
MegadetH mi jakoś nie za bardzo podchodził. Jedynie w przerwach w przełączaniu pomiędzy Anthraxem, a Metalliką włączałem sobie Hangar 18 (strasznie jarały mnie te solówki! zresztą do teraz
), In My Darkest Hour (tu rzadko) i A Tout Le Monde. Nastąpił przesyt i Metalliką i Anthraxem, zacząłem szukać czegoś nowego. Puściłem sobie koncert MegadetH i zacząłem się wsłuchiwać. Zastanawiałem się, dlaczego ja dopiero odkrywam genialność tych kawałków! Spodobała mi się ta szybkość, te zmiany tempa, te połamane riffy. Zacząłem ich częściej słuchać, ale trochę brakowało im do Metalliki w mojej hierarchii. I pewnego razu pojechałem z koleżankami na ich mecz w siatkę. Jechało jeszcze parę moich kolegów i przed meczem poszliśmy do Empiku (oni już słuchali wtedy porządnej muzyki
). Przeglądając książki znalazłem książkę pt.: "Mustaine". "-zaraz, zaraz! przecież to gościu z MegadetH!". przeczytałem ten opis z tyłu. Strasznie mnie zaciekawił. Nie miałem niestety wystarczająco pieniędzy przy sobie, więc po powrocie do domu poprosiłem tatę, żeby mi ją kupił. Na następny dzień miałem już tą książkę. Strasznie mnie zszokowała. Wywarła na mnie bardzo duży wpływ. No i od tamtego momentu zacząłem coraz bardziej interesować się muzyką MegadetH.
No i tak stałem się fanem MegadetH i Dejwa!
Ale się rozpisałem! :p Pewnie nikomu się nie będzie chciało tego czytać, ale kit.
Miłej lektury!